czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział 3

-Wstawaj Hazz.-usłyszałem rozbawiony głos Lou. Mieliśmy dziś iść na jakiś występ. O ile się nie mylę, do teatru. A ja nie chciałem wstać, bo wczoraj siedzieliśmy z Lou do 3 w nocy, a jest 6. Zdecydowanie 3godziny spania mi nie wystarczają.
-Podnieś.-wyciągnąłem przed niego dłonie. On zamiast je złapać pociągnął mnie za nogę.-Hi!-krzyknąłem gdy spadłem z łóżka.
-Ooops!-powiedział Lou.-Cała przyjemność po mojej stronie.-dodał po chwili szczerząc się.
-Zabije-warknąłem, a on wybuchnął śmiechem. Ignorując go wstałem. Wziąłem czystą bieliznę, ubranie i poszedłem do łazienki. Założyłem białą koszulkę z napisem „Love Is Equal" i czarne spodnie z dziurami. Jako dodatek założyłem naszyjnik z papierowym samolocikiem. To był prezent od Tommo. Znaliśmy się już jakieś cztery dni i bardzo się polubiliśmy. Niektórzy nazywają nas Larry'm. Prawie zapomniałem! Założyłem też kilka bransoletek na lewą rękę …z pewnych powodów ją tam noszę. Fryzurę zostawiłem w artystycznym nieładzie. Nie mam pojęcia czemu, ale laski no i chłopacy, na to lecą. Przejrzałem się ostatni raz w lustrze i wyszedłem. Lou siedział na łóżku.
-Idziemy?-zapytałem on spojrzał na mnie, a w jego oczach widziałem łzy. Zatkało mnie.-Skarbie co się stało?-od razu znalazłem miejsce obok niego. Pocierałem ręką jego plecy by się uspokoił.
-Dzwoniła moja mama i powiedziała, że Lottie jest w szpitalu.-kiedy to mówił jeszcze bardziej się rozpłakał.
-Ale co jej się stało?-dopytywałem się.
-Ona jest w ciąży i ma jakieś problemy, bo często boli ją brzuch i może poronić.-teraz łzy lały się z jego oczu jak woda z wodospadu.
-Kochanie wszystko będzie dobrze.-nie wiedziałem co zrobiłem. Po prostu pocałowałem go. Podniosłem jego podbródek i pocałowałem jego usta. Spojrzał na mnie zdziwiony, ale po chwili sam mnie pocałował.
-Kocham cię.-powiedział, ale to nie brzmiało jak zwykłe przyjacielskie słowa.
-Chodź.-pociągnąłem go za rękę by wstał. Ignorowałem to co przed chwilą się wydarzyło i wytarłem dłońmi jego łzy.-Będzie dobrze.-przytuliłem go.
-Obiecujesz?-Ehh czuję się jak mama i syn.
-Obiecuję Louis.-oby nic jej nie było, nie chcę wiedzieć co mi zrobi gdy złamię tę obietnicę.
Wyszliśmy z pokoju i poszliśmy na hol, gdzie byli już wszyscy prócz nas.
-Nasza spóźnialska dwójka, no w końcu!-powiedziała Perrie podchodząc do nas.-Płakałeś?-zmartwiła się widząc Louis'a.
-To wy sobie pogadajcie.-wskazałem ręką na Zayn'a.
-Nie muisz-uśmiechnęła się blondynka.
-Ale dawno nie rozmawialiśmy wiesz…-podszedłem do Zena.
-Siema stary-uścisnęliśmy dłonie w przyjacielskim geście.
-Przeleciałeś go?-zapytał całkiem poważnie.
-Przpraszam bardzo, ale co?!-krzyknąłem aż wszyscy się obejrzeli.
-Wyluzuj. Widzę jak na niego patrzysz.
-Mylisz się, mylisz Zayn.
-Boisz się, przyznaj, Louis ci się podoba!-cztery ostatnie słowa specjalnie wypowiedział głośniej.
-Nie rób mi tego, jesteśmy przyjaciółmi!
-To nie kłam. Proste!
-Ale kiedy to nie jest prawda!
-To jest prawda!
-Zejdź mi z oczu!
-Nie masz jaj Harry, nie jesteś już taki jak kiedyś jesteś nikim.-jesteś nikim-to utknęło w mojej głowie. Chciałem go uderzyć, ale on złapał moją rękę.-Znam cię na wylot.-powiedział głosem pełnym jadu.
Tyle razy słyszałem jak pewna osoba w moim życiu ciągle wmawiała mi, że jestem nikim. Śmieciem, niepotrzebny na tej planecie. Do czasu…wróciłem do Lerrie.
-O czym rozmawialiście? Zayn chyba się wkurzył.-powiedziała Perrie wskazując palcem na chłopaka kopiącego kosz na śmieci. Ja nie odpowiedziałem tylko kiwnąłem głową.
-Pójdę więc do niego.-powiedziała blondyna.
-Pomiędzy nimi jest jakaś chemia.-powiedział Loulou pocierając dłonią swój podbródek.
-Noo.-uśmiechnąłem się lekko. Widząc jak Pezz go przytula. Może w końcu znajdzie sobie dziewczynę na stałe.  Wtedy przyszedł jakiś męszczyzna, którego wcześniej tu nie widziałem.
-Liam!-krzyknął facet, z którym mieliśmy iść do tego teatru.-W końcu!-spojrzał na niego spod byka.
-Przepraszam, ja znalazłem małego kotka na ulicy i jechał samochód no i złapałem go, bo tak to on by go przejechał…-blablabla zaczął mówić.
-Moi drodzy idziemy więc do teatru.-powiedział pan Collins wymachując dłońmi.-Tylko Harry, Zayn proszę bez wygłupów jasne?!-powiedział uniesionym głosem.
-Prosić to pan może o loda!-powiedział mulat, a wszyscy wybuchli śmiechem. Wszyscy prócz mnie. Ja może tylko lekko się uśmiechnąłem. Dobraliśmy się w pary, ja z Louis'em, przed nami Perrie i Zayn, a za nami byli Barbara i Niall, których z Lou niedawno poznaliśmy i polubiliśmy.

Nie wiedziałam jak zakończyć...

Rozdział 4

Byliśmy właśnie w teatrze. Siedziałem obok Tommo, który pocierał moje kolano. Jego ręka była raz bliżej mojego kolegi, a raz na kolanie. I co dziwne podobało mi się to, ale już dawno odkryłem, że jestem biseksualny. Nie wiem jak z Louis'em jeżeli on jest heteroseksualny, to ja nie chcę go wciągać w to gówno jakim jest odmienność. Nie chcę aby on cierpiał tyle ile ja. Nie chcę by czuł taki lub gorszy ból niż ja. Nie chcę. Po prostu postaram się zrobić wszystko by się mu oprzeć, ale gdy tylko patrzę w jego oczy zapominam o wszystkim i chciałbym zrobić z nim to tu i teraz. Właśnie jakaś dziewczyna śpiewała utwór Seleny Gomez Who's Say's. Nic ciekawego jak dla mnie. Zachciało mi się pospać. Ziewnąłem i odchyliłem głowę do tyłu. Wtedy Louis położył swoją głowę na moją pierś.
-Louis.-zachichotałem i odsunąłem się by zabrał swoją głowę. W jego oczach zauważyłem lekki smutek. Natychmiat gdy wyczułem, że jest smutny odwrócił swój wzrok. Nie chciał na mnie patrzeć.

*

Byliśmy właśnie na zajęciach z muzyki. Pan Collins opowiadał nam, o osobach, które śpiewały wczoraj w teatrze. Nic ciekawego. Wyciągnąłem słuchawki , włożyłem do uszu i puściłem jedną z piosenek zespołu Coldplay. Po paru minutach Zayn szturchnął mnie w ramienie i kazał zdjąć słuchawki.
-A teraz macie za zadanie napisać na jutro piosenkę. Nieważne , o czym , ale ważne żeby wyrażała uczucia do pewnej osoby ważnej w waszym życiu lub PocztowkiDzwiekowe prostu żeby opisywała wasze życie.-zakończył. Pozwolił nam wyjść. Wiedziałem, od razu wiedziałem, że napiszę dla Louisa o nim. Bardzo go polubiłem, a, że jestem biseksulany…no wiadomo. I tak nikt się nie dowie, że o niego chodzi. Od razu poszedłem do naszego pokoju, wziąłem mój zeszyt z piosenkami, długopis i moją przyjaciółkę, którą nazwałem Lily do łazienki. Zamknąłem drzwi na kluczyk i ześlizgnąłem się powoli na plecach. Kiedy byłem na ziemi płakałem, pisałem, krzyczałem , aż w końcu dotchnąłem Lily. Przycisnąłem delikatnie palcem by poczuć jak ostra jest. Później przyłożyłem metal do dłoni i przesunąłem, mocno przyciskając do dłoni. Później patrzyłem jak krew zaczyna lać się z mojej ręki. Rozpłakałem się jeszcze mocniej. Nie obchodziło mnie, że moje wycie mogą słyszeć sąsiedzi z innych pokoi. Po prostu głośno płakałem, nie ukrywałem tego co czuję. Od tam tego nieszczęsnego wydarzenia codziennie mam chwile takiej słabości. Kiedy po paru minutach krew leciała jak rwąca rzeka postanowiłem włożyć ją pod zimną wodę, a potem obwinąć ręcznikem. Przycisnąłem trochę i trzymałem tak parę minut. Kiedy było już po wszystkim dokładnie sprawdziłem czy nie pozostały jakieś ślady po krwi. Byłem bardzo zmęczony i przez to, że troszkę się wykrwawiłem czułem się słabo. Mimo wszystko byłem dumny z siebie, ponieważ napisałem tę piosenkę! Schowałem zeszyt pod łóżko, a sam położyłem się na nim i zasnąłem.

                        ~*~
Wróciłem do naszego pokoju. Po zajęciach muzycznych byłem u Perrie i Zayn'a w pokoju. To znaczy u Perrie, ale jak zwykle przesiadywał tam Zayn. Pomiędzy nimi naprawdę coś jest. Dłużej nie myśląc o ich uczuciach do siebie poszedłem do łazienki. Wziąłem prysznic, umyłem zęby i gdy wychodziłem zauważyłem kartkę. Kiedy ją podniosłem okazało się, że to pamiętnik Harry'ego, ponieważ na okładce napisane było Hazza. Postanowiłem, że go przeczytam, ale to jutro rano, bo teraz jedyne o czym marzę to sen. Obserwowałem twarz mojego aniołka. Wyrażała ona zadowolenie i spokój, a jego usta urofmowały się w dziubek. To takie słodkie. Zasnąłem.

wtorek, 1 lipca 2014

Rozdział 2

Obudziłem się. Poczułem ból nogi. A dokładnie, to kostki. Otworzyłem oczy i po mojej prawej stronie zobaczyłem Louis'a, który leżał na łóżku. Zgaduję, że jego łóżku. To znaczy, że mamy razem pokój?
-Nie śpisz?-wstał, podszedł i usiadł po lewej stronie łóżka.
-Nie.-powiedziałem wpatrując się w jego twarz. On ma w sobie to coś, przez co nie mogę oderwać od niego swojego wzroku.
-Jeśli chodzi o nogę, to była tu pani Collins i powiedziała, że to nic poważnego.-dopiero wtedy zauważyłem, że moja kostka jest zabandażowana.-dwa, trzy dni poleżysz i będzie dobrze.-znów spojrzałem na niego. Był lekko uśmiechnięty.
-Mamy razem pokój tak?-powiedziałem wskazując głową na rzeczy, które leżały na drugim łóżku. Nie należały one do mnie.
-No tak.-odpowiedział Tommo. Tak, pozwoliłem go sobie tak nazwać.-Skoro ja nie mam nic do roboty, a ty to już na sto procent.-zatrzymał się i śmiesznie poruszał brwami-Może pogramy w 5 na 5 pytań?-spojrzał na mnie miną szczeniaczka. Nie byłem już na niego zły. Cieszyłem się, że ma ze mną pokój. Zastanawiam się tylko, czemu chce się czegoś o mnie dowiedzieć?
-Jasne.-po chwili przypomniałem sobie, że jest on obok.-Zacznij-dodałem po chwili. Usiadłem na łóżko, opierając się łokciami, by mieć lepszy widok na mówiącego chłopaka.
-Ile masz lat?-L
-17, masz rodzeństwo?-H
-5 sióstr i dwóch braci. Jak mają na imię twoi rodzice?-L
-Mama ma na imię Annie, a tata nie żyje. Miał na imię Mark.-powiedziałem lekko zachrypniętym głosem. Nie chciałem się przy nim popłakać. Starałem się z całych sił by tego nie zrobić.

***
Czas miło mijał w towarzystwie Louis'a. Jeszcze jakiś czas pytaliśmy się. Na szczęście Boo nie poruszył tematu mojego taty i byłem mu za to wdzięczny. Właśnie była pora obiadowa, Lou powiedział, że przyniesie mi obiad. Wyszedł z pokoju, a ja zostałem sam. Spojrzałem w kąt pokoju, gdzie leżała moja gitara. Miałem ochotę na niej zagrać. Jednak nie wiedziałem jak ją sięgnąć. Wszystko przez tę kostkę! Obok mojego łóżka stał parasol. Postanowiłem spróbować nią sięgnąć ją. Wziąłem ją w dłoń, przesunąłem się na konieć łóżka, wyciągnąłem rękę jak najdalej mogłem i…i złapałem ją końcem parasola. Złapałem ją w dłoń i wróciłem na swoje miejsce. Oparłem się plecami o zimną ścianę, aż przeszły mnie dreszcze, ale nie zwracałem na to uwagi. Zacząłem grać i nawet nie wiem kiedy zacząłem śpiewać.

Tell me with your mind, body and spirit
I can make your tears fall down like the
showers that are British
Whether we’re together or apart
We can both remove the masks and admit we
regret it from the start

If you’re pretending from the start like this,
With a tight grip, then my kiss
Can mend your broken heart
I might miss everything you said to me
And I can lend you broken parts
That might fit like this
And I will give you all my heart
So we can start it all over again?

Sam napisałem tę piosenkę. Jest taka smutna. Kocham smutne piosenki, one tak bardzo do mnie pasują. A samym śpiewaniem wyrażam to co czuję. To samo robię tańcząc. Nauczyłem się tego od Zayn'a. To on powiedział, że nie powinienem zastanawiać się nad ruchami, tylko tańczyć to, co czuję. Nawet nie usłyszałem kiedy Louis wszedł do pokoju, tylko nadal śpiewałem.

And I will give you all my heart
So we can start it all over again?

-Wow.-powiedział.-Masz piękny głos, a ta piosenka.-wskazał na mnie palcem.-Ty ją wymyśliłeś?
-Tak.-odparłem.
-To jest piękne!-krzyknął podekscytowany podchodząc do mnie. 

Loui, Loui już bardziej się przez ciebie zarumienić nie mogę…„

piątek, 27 czerwca 2014

Rozdział 1

Byłem właśnie z Perie, Niall'em i Barbarą na imprezie. Byliśmy od kilku godzin we Włoszech. Było tutaj pięknie. Hotel, w którym mieszkaliśmy miał w sobie wszystko czego ciało zapragnie. Siedzieliśmy przy stole. Właśnie skończyły nam się drinki.
-Lou skarbie, przyniesiesz coś do picia?-powiedziała już lekko wstawiona Perrie. Ja tylko skinąłem głową. Wstałem z krzesła, starając by się nie przewrócić i ruszyłem w stronę baru. Zauważyłem, że zgromadziło tam się wielu ludzi, więc jeszcze przyśpieszyłem kroku, by zobaczyć to, co oni obserwują. Kiedy już byłem na miejscu, ujrzałem dwóch chłopaków, którzy tańczyli breakdance. Jeden z nich szczególnie przykuł moją uwagę. Miał na głowie burzę ciemnych loków, które z każdym jego ruchem poruszały się w rytm muzyki. To wyglądało pięknie. Chłopak robił różne taneczne figury zaczynając od piruetu, kończąc na zegarze i tak dalej. W pewnym momencie on i ten drugi, który też był niezły wskoczyli na ladę i ściągnęli z siebie koszulki. Nie mogłem oderwać wzroku od wytatułowanej klaty jednego z nich. Były na niej dwie jaskółki, motyl i dwa liście paproci. Teraz to już jestem pewien, że jest on gejem. Jaki inny chłopak robi sobie takie tatuaże? Zwłaszcza jaskółki. Czytałem w internecie, że one mają szczególne znaczenie i rzadko robią sobie takie heteroseksualiści. Dlaczego, nie wiem, ale dobrze dla mnie, bo ten chłopak na serio jest niezły i mam na niego chrapkę. Kiedy ocknąłem się z tego transu zauważyłem, że muzyka została wyłączona, a loczek wpatrywał się wprost we mnie. Kiedy zauważył moją zdezorientowaną minę, uśmiechnął się chytrze. Oj tak, to mnie pociąga. Tomlinson?! Czy ty nie myślisz tak czasem tylko dlatego, że jesteś pijany? Możliwe, ale teraz nie jest to ważne. Wskazałem ruchem ręki, by chłopak podszedł do mnie. I słusznie wykonał to polecenie.
-Hej piękny.-powiedział, a nasze twarze dzieliły już tylko milimetry.
-Pocałuj.-tego właśnie chciałem. Jego usta naparły na moje, nawet nie prosząc się o wejście do środka, jego język łaskotał moje podniebienie, a ja całkowicie zatraciłem się w tym uczuciu. Nie wiem ile ten pocałunek trwał. Minutę, może dwie, ale było bosko!
-Harry jestem.-powiedział.-na co masz ochotę?-dodał po chwili, a jego twarz przyozdabiał ten słodki, a za razem chytry uśmieszek.
-Na ciebie.-wyszeptałem, miałem taką wielką ochotę na niego! Po chwili, nie wiem jak znaleźliśmy się w jednym z hotelowych pokoi. Tak bardzo go chciałem, ale przecież to jeszcze dzieciak. Nie mogę go wykorzystać-przeszło mi przez myśl.
-Hazz przestań.-powiedziałem do chłopaka, który przed chwilą był dumny z malinki jaką mi zrobił i wziął się za rozbieranie nas obu. Spojrzał na mnie zdziwiony.
-Czemu?-patrzył prosto w moje oczy oczekując odpowiedzi.
-Nie możemy.-tylko tyle zdąrzyłem powiedzieć, a w jego oczach zobaczyłem złość.
-Zawsze tak jest!-krzyknął waląc pięścią w szafkę nocną.
-Kociaku, uspokój się.-chciałem pogładzić go po plecach, ale on wyrwał mi się i zaczął krzyczeć bym wyszedł z tego pokoju. Wyszedłem. No bo co innego miałem zrobić? Nie chciałem zadzierać z wkurzonym Harry'm. O nie!
                         ~*~
Byłem wkurzony na Louis'a. Najpierw mówił, że mnie chce, a potem odstawia takie kabarety. Chciałem iść, upić się, ale los sprawił, że tego pożałowałem. Byłem wkurzony, zły i nie kłopcząc się ze schodami chciałem szybko z nich zbiec, ale noga obzunęła mi się po schodku i po prostu z nich spadłem.

wtorek, 24 czerwca 2014

Prolog

Walczmy o spełnienie naszych marzeń. Nie poddawajmy się gdy coś nie wyjdzie nam za pierwszym razem. Nie możemy stracić kogoś, kogo już zdobyliśmy. Możemy jedynie go zdradzić. Niemożliwe staje się możliwe właśnie wtedy, kiedy uwierzymy. Musimy wierzyć w siebie. Musimy wierzyć w to, że marzenia się spełniają. A najważniejsze jest by wierzyć w nas. W Larry'ego Stylinson'a. Niełatwo jest kiedy chodzi się do High Meadowa Dance & Music School i jest się tam jednym z najlepszych uczniów. Trzeba wiele poświęcić i stracić by móc spełniać marzenia. Ale czego się dla nich nie robi? Robi się wszystko, ale nigdy nie wolno jest stawiać nas pod ścianą. Nigdy nie wolno kazać nam wybrać pomiędzy dwiema ukochanymi rzeczami. Tylko, że ta jedna rzecz nią nie jest. Jest człowiekem. Główną zasadą naszej szkoły było to, by nie mieszać życia zawodowego z osobistym. Było tak. Wtedy jednak nie rozumiałem dlaczego tak nie wolno. Dopóki sam nie znalazłem się  w takiej sytuacji. Miałem wybrać pomiędzy moją miłością, a pasją. To były moje dwa, jedyne marzenia i miałem zrezygnować z jednego dla drugiego. Tak niewolno. Nie można kazać człowiekowi wybierać pomiędzy miłością do tego co robi, a miłością do jakiejś osoby. Przecież to oczywiste, że zależy mu bardzo na obu rzeczach, a wybranie jednej jest wręcz nierealne. Ale to wszystko przez to, że pojechałem na tę wycieczkę do Włoch. Gdyby nie to nie zakochałbym się. Gdyby nie to, byłbym taki sam jak kiedyś. Gdyby nie to, tańczyłbym tak samo. Gdyby nie to nie zmieniłbym się ani trochę. Ja cieszę się, że pojechałem, bo poznałem tam moją drugą połówkę. A oni najchętniej zamknęliby mnie w pokoju z miską wody i psiej karmy. Wakacyjna miłość mówili, ale nie wiedzieli jaką siłę posiada Larry Stylinson.

sobota, 21 czerwca 2014

Newsy

Hej mam dwie wiadomości.
•Zmieniłam wygląd bloga! Zdjęcie, które jest w tle to mój rysunek. Jest podpisany Roxette, bo mój nick na tt to od niedawna @RealRoxette jeżeli ktoś ma jakieś wątpliwości może to sprawdzić.
•Założyłam twitter temu blogu. Będę pisała tam newsy i pisała kiedy dodam nowe rozdziały itp. Twitter - @memotsum jeżeli ktoś chce żebym go informowała może zostawić w komentarzu swój nick lub po prostu śledzić moją aktywność na tym koncie.

Miłego dnia! :') Xxx

Bohaterowie/Fabuła




Harry Styles
                                                                 Louis Tomlinson
                                                                 Zayn Malik


                                                                  Niall Horan

Perrie Edwards

                                                               Barbara Palvin

Szóstka ludzi, która poza Zayn'em i Harry'm kompletnie się nie zna wyjeżdża na wakacje z tej samej szkoły. Wszyscy chodzą do tej samej szkoły-High Meadow Dance & Music School. Wszyscy uczyli się tam śpiewać oraz tańczyć. Możliwe, że znali się z widzenia, ale nic o sobie nie wiedzieli. Nic nie wiedzieli, aż do chwili gdy wyjechali na wakacje do Włoch. Miłość, Sekrety, Talent, Przyjaźń, kłótnie, ból , smutek i wiele, wiele innych rzeczy przeżyła na tej wycieczce ta szóstka. Czy po powrocie z wycieczki nadal będzie ich coś łączyć? Czy Harry & Louis pozostanie Larry'm? Czy ich przyjaźń przetrwa wszystko? Dowiecie się czytając rozdziały opowiadania Memories of that Summer. ____________________________________ No i jak podoba się? Mogę liczyć na komentarze? Zainteresowało to chociaż was?

UWAGA

Nie wiem nawet czy ktoś jeszcze tutaj wchodzi, ale widząc po zmieniającej się liczbie odwiedzin mogę stwierdzić, że tak. Więc postanowiłam, że wrócę z nowym opowiadaniem i dodam je na ten blog. Nie mam czasu by robić nowy więc po prostu będę je tutaj dodawać. Jest tu kto…? :')

UWAGA

Nie wiem nawet czy ktoś jeszcze tutaj wchodzi, ale widząc po zmieniającej się liczbie odwiedzin mogę stwierdzić, że tak. Więc postanowiłam, że wrócę z nowym opowiadaniem i dodam je na ten blog. Nie mam czasu by robić nowy więc po prostu będę je tutaj dodawać. Jest tu kto…? :')

piątek, 23 maja 2014

Smutna wiadomość…

Bardzo was przepraszam.Mówiłam Kilka razy,że to nie koniec moich opowiadań na tym blogu,ale jednak tak właśnie jest. Kończę blogowanie.Ale tylko dlatego,że mam new blog i new opowiadanie! www.stylinsonipartnerzy.blogspot.com zapraszam!

środa, 7 maja 2014

INFORMACJA

Hej,no więc mam napisane już dwa opowiadania,ale są nudneee!Na serio!Więc wczoraj w nocy (wtedy lepiej się myśli XD) wpadłam na pomysł,że napiszę kontynuację opowiadania.One Direction bdz najpopularniejszym boysband'em,a wyraz Larry nie bdz już znaczył tego samego co kiedyś… :)

wtorek, 29 kwietnia 2014

Rozdział 18

*Oczami Harry'ego*
-Li jak myślisz,co jest mojemu skarbowi?-spytała moja mama Liam'a.
-Nie mam pojęcie,dajmy mu czas.-spojrzał na mnie
Ja po prostu nie mam ochoty się odzywać to tyle.Nie chcę rozmawiać z Annie.Mam do niej uraz.Nawet przestałem mówić na nią mama.Ona jest dla mnie jak jakaś obca osoba.Zobaczymy jak długo uda mi się do nikogo nie odzywać.Nie mam ochoty na rozmowy,zwłaszcza że teraz będę musiał wszystkim opowiadać,o tym co mi się stało.Udam,że boli mnie gardło,albo coś…
***
Siedzę właśnie w swoim pokoju.Właściwie to leżę na łóżku. Myślę o mnie i o Louim. Czy między nami jest coś więcej niż przyjaźń? Muszę z nim poważnie porozmawiać. Chyba do niego zadzwonię....
-Hej Lou! Musimy porozmawiać. Mógłbyś do mnie wpaść?
-No hej. No jasne o której?
-Może o 22:00?
- Dobra to do zobaczenia!
***
Louis właśnie do mnie przyszedł. Sam nie wiem od czego zacząć...
-Hej loczek. O czym chciałeś ze mną porozmawiać? - zapytał z ciekawością Lou.
-No więc zastanawiam się co tak na prawdę nas łączy? Czy to tylko przyjaźń czy coś więcej?
-Po twoim zaginięciu zrozumiałem,że jesteś dla mnie kimś ważnym.
-Jak to! ?
-Po prostu cię kocham!
-Louis,naprawdę?Ja też coś do ciebie czuję,to chyba miłość.
-Loczek czy chcesz moim chłopakiem?
-Lou!-krzyknąłem podekscytowany jego propozycją.
-Czy mogę uznać to za tak?
-Oczywiście,kocham cię-rzuciłem się na niego.
-Wow Harry,nie wiedziałem że tak na mnie lecisz-zaśmialiśmy się.
-Nie gadaj tylko mnie całuj głupolu!-niemal krzyknąłem.
-ooo nie znałem cię od tej strony.
-Teraz jest właśnie ta chwila abyś poznał moje prawdziwe oblicze-zacząłem niewinny pocałunek,który z czasem stawał się co raz bardziej zachłanny.Ten wieczór zapowiadał się pięknie.Miałem spędzić go z osobą,którą kocham już kilka lat.Nie wyobrażałem sobie nic piękniejszego.Minęła chwila,ja miałem  już na sobie tylko czarne bokserki.Louis właśnie zdejmował swoje spodnie.To wszystko zapowiadało się po prostu cudownie,gdy w pewnej chwili do pokoju wszedła moja mama…
-Harry mam dla ciebie kolację-Gdy tylko zobaczyła nas razem tacka z jedzeniem,którą trzymała właśnie w ręcach momentalnie upadła na ziemię.
-Mamo to-nie wiedziałem co powiedzieć.
-Mój jedyny syn,którego urodziłam jest jakimś nic nie wartym pedałem-powiedziała bardziej do siebie.-Wynoś się stąd-krzyknęła.
-Mamo proszę-powiedział zachrypniętym głosem.
-Nie,wynoś się stąd-ręką wskazała na drzwi-Nie chcę cię i tego twojego chłopaka nigdy więcej widzieć na oczy!-krzyknęła.Prawie się rozpłakałem.Dobrze.Zrobię tak jak ona chciała.Wziąłem dwie walizki.Louis pomógł mi się spakować.Zajęło nam to jakieś 30 minut.Robiliśmy to w całkowitej ciszy.Żaden nie miał odwagi się odezwać.Może Louis'owi powiedzenie gej lub pedał było obce.Może dlatego się nie odzywał.Wydała się moja tajemnica.Nieważne.Kiedy już wychodziliśmy powiedziałem jedno zdanie.
-Nigdy nie nazwałem cię moją matką i nigdy nią nie będziesz-Powiedziałem.Wydawało się,jakby to ani trochę jej nie ruszyło.Dobra,mam to gdzieś.Wyszliśmy.
-Harry,co teraz z tobą będzie.No i z Liam'em?
-On sobie poradzi.Ja z resztą też.
-Wiesz…moja mama by się zgodziła żebyś ze mną zamieszkał.
-Naprawdę?Lou kocham cię!
-Ja ciebie też miśku-poczochrał moje włosy.
-Ej!Zostaw moją fryzurę!-powiedziałem oburzony.
-I tak wygląda już jakby mówiła "to była udana noc"-oboje się zaśmialiśmy.
-Ale to wszystko twoja wina!
-Hah,to nie ja błagałem o pocałunek.
-Foch-powiedziałem udając obrażonego.
-Harry,przepraszam nie chciałem cię obrazić.
-Dobra,tylko żartowałem.
Hey :3
No więc oto jest 18 rozdział.W kolejnych 2-3 będzie bardzo dużo Larry'ego :) Mam nadzieję,że wam się podoba.Wow 10 osób czyta to opowiadanie. Xx

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Epilog

*Harry*

Nie wiedziałem co ze sobą zrobić.Liam się na mnie obraził,a Louis słyszał wszystko co powiedziałem.No pięknie!Straciłem dwie ważne dla mnie osoby.Rzuciłem się na łóżko i rozpłakałem.Chyba każdy w takiej chwili zapragnął by śmierci.A jeżeli nie każdy,no to przynajmniej ja.Tak chciałbym to zrobić.Po prostu ze sobą skończyć.Nikomu nie jestem tutaj potrzebny.Każdego ciąglr ranię.Nie mogę tym żyć.Chciałbym być jak każdy inny.Tak toześmiany,mieć przyjaciół,ciągle się z nimi wygłupiać,a nie ranić ich za nic.Oni nic mi nie zrobili,a ja tak bardzo ich zraniłem.Nie mogłem nikomu o tym powiedzieć.Nie potrafiłem.Najpierw otworzyłem soę przed Niall'em i źle zrobiłem.Mogłem sprawdzić czy ktoś czasem nas nie obserwuje,ale nie bo to ja.Nie zasługuję na Louis'a.Kiedyś był dla mnie czymś nie osiągalnym,a teraz kiedy jest mój,ja go tak zraniłem.To ja mam cierpieć,nie oni!Ranię wszystkich wokół siebie.Jestem nikim.Jestem śmieciem.Jestem problemem.Jestem nikomu niepotrzebny.Jestem głupi.Jestem mimś nieważnym.Jestem zbędnym elementem.Jestem beznadziejny.Jestem nie potrzebny.Za chiwlę będę nieżywy.Wstałem z łóżka wyszedłem na korytarz i założyłem buty.Wybiegłem z domu,rozejrzałem się.Czysto.Mój kierunek-most.

***
Stałem już przy moście.Byłem cały zapłakany.Obok mnie przechodziła jakaś staruszka.

-Wszystko dobrze młodzieńcze?

-Tak.-Miałem zwierzać się z moich problemw przypadkowej osobie,którą spotkałem na ulicy?Nie,dzięki.Odeszła.

Teraz mam szansę.Styles przecież od dawna,o tym myślisz.Kilka chwil temu obiecałeś,że nigdy tego nie zrobisz,ale teraz mam to gdzieś.Chcę poczuć smak wolności.Stoję po drugiej stronie barierki.Usłyszałem dzwonek mojego telefonu.Nie odbiorę.

-Żegnaj świecie!-krzyknąłem.

Już miałem skoczyć,gdy ktoś złapał mnie za ramię.

-Harry kochanie-to był mój ojciec.

-T-tata?-mój głoś drżał.

-Chodź tutaj.-Złapał mnie w szzelny uścisk.-Czemu chciałeś to zrobić?

-Bo nie mam już życia.

-Jak to?

-Nie mam już nikogo.Pokłóciłem się z przyjacielem, moim chłopakiem w ogóle,to nie ma już sensu.

-Nie mów tak,gdzie teraz mieszkasz?

-Z Louis'em.

-To twój chłopak?

-Tak.

-Podaj mi jego adres,zawiozę cię tam.-Podałem mu adres a on mnie zawiózł.

-Dziękuję.-szepnąłem.-Przyjedziesz jutro?

-Dobrze.Trzymaj się.

Wszedłem do domu.Było ciemno.Hah nawet nikt się nie zorientował,że mnie nie było.Z jednej strony się cieszę.Zajrzałem do kuchni,napiłem się szklanki wody i poszedłem do swojego pokoju.Rozebrałem się i zakopałem pod kołdrą.Wątpię czy tej nocy zadnę.Nagle usłyszałem skrzypnięcie drzwi.Coś mi mówiło,żebym udawał że śpię.Ktoś położył się obok mnie i przytulił.

-Głupolu,gdzie byłeś.Martwiłem się o ciebie,szukałem ciebid,płakałem.Tęskniłem kociak myślałem,że coś ci się stało.-szeptał wprost do mojego ucha.Odwróciłem się w jego stronę.

-Louis,mam powiedzieć ci prawdę?-Spytałem.Poczułem jak łzy napływają mi do oczu.

-Tylko prawdę.-Mocniej mnie przytulił.

-Chciałem sobie coś zrobić.

-Harry!-Krzyknął-Kocham cię,rozumiesz?Jesteś cudowny,jesteś najlepszą rzeczą jaka mnie w życiu spotkała,jesteś tym jedynym,to na ciebie czekałem przez te lata,a ty od tak chciałeś mnie zostawić?!-Teraz oboje płaczemy.

-Zraniłem cię.Nie mogę żyć ze świadomością,że im ktoś jest mi bliższy tym bardziej go ranię.Rozumiesz?Wątpię…

-Posłuchaj kocham cię najbardziej na świecie!Tylko

-Ja i tak ciebie bardziej.-Pocałowaliśmy się w usta.

-Obiecaj,że nigdy więcej nic sobie nie zrobisz jasne?Masz mnie,Liam'a,moją rodzinę i swojego ojca.Chyba nic więcej do szczęścia ci nie potrzeba?

-Mam za dużo.Ty my wystarczyś miśku.

-Mmm…jakie to piękne Romeo.

-Julio jesteś piękniejsza niż słońce o wschodzie i zachodzie.

-Hmm?To ci chyba nie wyszło,ale i tak cię kocham kociak.Obiecaj,że nigdy nic sobie nie zrobisz.Obiecaj,ale tak na serio.

-Obiecaj,że będziesz.Obiecaj,ale tak na serio.

-Obiecuję.-Powiedzieliśmy w tym samym czasie i złączyliśmy nasze dłonie oraz usta.

Na zawsze razem.

Miałam napisane więcej rozdziałów,ale sądzę,że nie będę tego tak ciągnąć.Zrobiło by się nudne.Ps.to nie koniec z moimi opowiadaniami :*

niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział 28

-Niall czemu mi to robisz?!

-To dla twojego dobra!Uwierz mi nie jestem głupi i zrozumiałem o co ci wczoraj chodziło!

-I co z tego?Niepotrzebnie ci,o tym mówiłem!

-Właśnie,dobrze że mi o tym powiedziałeś!Gdybyś tego nie zrobił za kilka dni mogłby być za późno.

-Pięć.Próbowałem zrobić to pięć razy w tym woim nędznym życiu!I nigdy więcej nie spróbuję tylko błagam,nie rób ze mnie psychopaty!

-Nie chciałem.ci tego mówić,ale nim jesteś Harry.Przykro mi.Dla mnie nim jesteś.Chcę tylko ci pomóc.

-Ale Niall,to jest takie trudne.-schowałem twarz w dłoniach.

-Nie będzie jeśli komuś się wygadasz.Powiedz jak to się stało?

-Za pierwszym razem,to było jak moja mama nie zaakceptowała mojej odmienności.Za drugim,to wszystko było przez szkołę.Nikt mnie nie lubił,nie chciał i w ogóle.Za trzecim przez to,że musiałem tutaj wrócić.Tam w Londynie miałem piękne życie.Za czwartym przez Zayna,ale nie mogę o tym mówić.Przepraszam.I za piątym kiedy teraz miałem szansę to zrobić.Matka wywaliła mnie z dom7,a ja tak wykorzystuję Louis'a.Jestem tylko problemem.Zbędntm balastem.Jestem nikim.-dokończyłem moją wypowiedź.

-Nawet tak nie mów!Jesteś kimś ważnym dla Loui'ego i nie pozwolę ci zrobić mu krzywdy!Wiesz ja on by cierpiał?!Jemu naprawdę na tobie zależy!

*Perspektywa Louis'a*

Nie odszedłem tak jak obiecałem.Stałem przy drzeiach i słuchałem ich rozmowy.Musiałem.coś mnie tak podkusiło żeby to zrobić.Oni coś przede mną ukrywali,ja tylko chcę wiedzieć co. Chcę wiedzieć co się stało mojej miłości-Harry'emu.

-Niall czemu mi to robisz?!-Usłyszałem krzyk Hazzy.Nie wiem co odpowiedział Niall.On szeptał,więc trudno było mi zrozumieć.

-Pięć.Próbowałem zrobić to pięć razy w tym moim nędznym życiu!I nigdy więcej nie spróbuję tylko błagam,nie rób ze mnie psychopaty!-Kolejny krzyk Harry'ego.Prossę powiedzcie,że on nie mówi o tym,o czym właśnie pomyślałem!Nie mog tego słuchać.Czyli,że on próbował to zrpbić?Próbował zakończyć swoje życie!Zbiegłem szybko po schodach i poszedłem do Liam'a,który ogładał tv.Zapomniałem dodać.Moja mam wyjechała wraz z siostrami nad morze,na bliżej nieokreślony czas.

-Li mam bardzo ważne pytanie.

-yhy jakie?

-Czy Harry próbował kiedyś popełnić samobójstwo?-W odpowiedzi otrzymałem szok wymalowany na jego twarzy.

-Dlaczego pytasz?

-Bo on tak jakby właśnie się do tego przyznał.

-Harry!-krzyknął Liam

-Co?-pdlrzyknął z góry

-Chodź tu natychmiast!-mój chłopak przyssedł do nas do salonu.Był wkurzony.

-Coś się stało Li?-Spytał,a rysy na jego twarzy złagodniały.

-Nie,chciałbym porozmawiać z tobą o czymś innym.

-Więc?

-Moje obawy się spełniły.Nie mówisz mi prawdy.

-Nie rozumiem.

-Nie?

-No chyba mówię,że nie!-Krzyknął zdenerwowany.

-To ja ci powiem o co chodzi!-uważnie przygląałem się tej wymianue zdań po między moim chłopakiem i jego przyjacielem.-Jesteś niedoszłym samobójcą,chciałeś to zrobić pięć razy!

-Liam…-Harry chyba chciał się tłumaczyć.

-Wyjdź!-powiedział.-Po prostu zejdź mi z oczu!-Harry uciekł do swojego pokoju.

Rozdział 27

Obudziły mnie złote promyki słońca padające na moją twarz.Leniwie się przeciągnąłem i otworzyłem oczy.Obok mojego łóżka stał lekarz.Więc jednak to nie był sen.Jestem w szpitalu.Muszę się tym pogodzić.

-Widzę,że się obudziłeś.-Powiedział.-Jak się czujesz?

-Źle.-odpowiedziałem jak zawsze.

-Nadal,czemu?

-No bo boli mnie głowa.

-A wiesz może dlaczego?

-Nie.

-Poczekaj,zaraz dam ci jakieś tabletki od bólu głowy.

-Dobrze.-Po chwili dostałem jakieś kolorowe pigułki,które miały mi pomóc.-Dziękuję.

-A prócz bólu głowy coś jeszcze?

-Nie.

-Czemu jesteś taki ponury?

-A pan jaki by był na moim miejscu?

-Sam nie wiem,ale mam wiadomość.Nie wiem czy dobrą,czy złą.

-No?

-Więc wypuścimy cię stąd dziś w południe,ale będziesz musiał chodzić do psychologa.Ktoś chciał cię utopić.Nie poradzisz sobie z tą świadomością.Wiem to od twojego kolegi.-Moja pierwsza myśł-Niall.

-Dobra.-wkurzyłem się i to bardzo.Nie potrzebuję żadnego psychologa!

***

-Jak się czujesz Hazz?

-Po raz setny ci to powtarzam.D O B R Z E!-Przeliterowałem.

-Ja się po prostu o ciebie martwię.Lekarz powiedział,że często boli cię głowa.Kociaku…-przytulił mnie do siebie,a ja zamruczałem.

-Wszystko jest dobrze.-Odpowiedziałem spokojnie.

-Nawet nie wiesz jak się cieszę.Przepraszam cię za wczoraj

-Nie obchodzi mnie to co było,ważne jest to co będzie.

-Och dzięki kociak.

-Mhm.Wiesz…że będę musiał chodzić do psychologa?

-C-co?

-No i to był pomysł blondie.

-Ni chodź tu!-krzyknął Louis.Zza drzwi wyłoniła się znajoma sylwetka z paczką chipsów w ręce.

-Tak?-Spytał nie przestając jeść.

-Nie gadaj z pełną gębą,ale mniejsza teraz o to.Czemu Harry ma chodzić do psychologa?

-Ach tak!.Wiedziałem,że o to spytasz.Jak wiesz mój brat jest psychologiem i ja znam się dobrze na ludziach.No i wiem,że on nie poradzi sobie ze świadomością tego,że nie…to znaczy,że ktoś cchciał go utopić.-Wszystko zaczęło mi się składaćw całość.On wiedział,że ja tego chciałem.Zrozumiał o co mi chodziło w naszej wczprajszej wwymianie zdań.Teraz jestem niedoszłym samobójcom i jeszcze mam się komuś z tego tłumaczyć?!Zrobiłem wielkie oczy.

-Harry?-Louis spojrzał na mnie z troską wymalowaną na twarzy.

-Jest ok.Możesz na chwilę zostawić nas samych?-On tylko kiwnął głową na znak zgody.Pogadamy sobie blondasku…

Hi!
Jak coś to WSZYSTKIE te rozdziały piszę z moją naj-Lidziakem :*

Rozdział 26

*Perspektywa Niall'a*

-Dawajcie spadamy!-Usłyszałem krzyk Malik'a.Po chwili chłpacy zniknęli z mojego pola widzrnia.Tchórze-moja pierwsza myśl.Drugą było to co chciałem zrobić od razu-uratowanie Harry'ego.Biedak cały czas był tam w wodzie.Nie miał już siły by utrzymać sie wierzchu.Ściągnąłem koszulkę i skoczyłem do lodowatej wody.

-Harry!-Krzyknąłem podpływając do topiącego się chłopaka.-Chodź tu.-powiedziałem łapiąc go.Jej uratowałem czyjeś życie.Wyciągnąłem go na brzeg.

-Co tu się dzieje!?-Spytał policjant.

-On się topił!-krzyknąłem.

-Jak to,czemu?-Zapytał.

-Niech pan nie pyta tylko po karetkę dzwoni!

-Dobrze,dobrze.-powiedział i wyciągnął telefon.

-Harry,Harry,Harry,Harry!-Czemu on się nie budzi?!Jeszcze chwilę temu był przytomny!

-Karetka zaraz przyjedzie.Opowiedz mi,jak do tego doszło?

-No bo graliśmy z chłopakami w piłkę i podzieliliśmy soę na dwie drużyny.W jednej kapitanem był Harry,a drugiej Zayn.Zayn wymyślił żeby się zakład.Kapitan drużyny,która przegrała miał skoczyć do jeziora.Mówiliśmy z chłopakami,że to głupi pomysł,ale no tak jakoś wyszło.-zakończyłem swoją wypowiedź.W tym samym czasie przyjechała karetka.

-Kto jest ranny?-Spytał męszczyzna w czerwonym stroju.

-Harry.-Wskazałem na niego ręką.

-Topił się.-Dodał od siebie policjant.

-Jesteś kimś z jego rodziny?

-Tak kuzynem.-Skłamałem.

-No to wsiadaj.-powiedział.

***
-Nialler gdzie jesteś?!-krzyknął do słuchawki Louis.

-Loui…jestem w szpitalu.-westchnąłem.

-Co jak to?!

-Normalnie.

-Ale co ci się stało?

-Mi nic,raczej coś Harry'emu.

-Ale,jak to?

-Po prostu przyjedź.-podałem mu adres.

Nie wiem czy dobrze zrobiłem mówiąc mu,o tym.Niby jest chłopakiem Hazzy,ale on na niego nie zasługuje.Moim zdaniem.Gdyby mu na nim zależało nie zostawiłby go samego.Dobrze,że dziś przyjechałem,bo nie wien jak by się to skończyło.Nie chcę nawet,o tym myśleć.Nagle z sali wyszedł lekarz.

-Możesz do niego wejść.-powiedział.

-Dziękuję.-uśmiechnąłem się.

*Oczami Harry'ego*

Obudziłem się w jakimś białym pomieszczeniu.Obok mnie siedział Niall.

-Harry,stary.-przytulił mnie.-Zgaduję,że nie wiesz co się stało...

-Nie muszę wiedzieć.Domyślam się.-Powiedziałem tak cicho,że ledwo usłyszał.-Oni mnie zostawili.Niall kocham cię!Dzięki!-powiedziałem.

-Nie ma za co tak robią przyjaciele.

-A właściwie to gdzie oni teraz są?

-Sam nie wiem.Dzwoniłem do Lou, więc lada chwila się tu pojawią.

-Ok.Niall od dziś jesteś dla mnie ja brat.Dzięki,wielkie dzięki za to co zrobiłeś.Jesteś najlepszy.

-Wiesz na początku myślałem,że będziesz zły.Myślałem,że nie chcesz ratunku.Sam nie wiem skąd u mnie ta myśl sorry.

-Przerażasz mnie.Wiesz o mnie więcej niż kto inny.

-Czyli to prawda?

-No trochę tak,ale nie mów nikomu,o tym że chciałem odejść dobrze?

-Jasne,dla ciebie wszystko bracie.-Uśmiechnęliśmy się do siebie.Nagle drzwi do sali się otworzyły i ujrzałem w nich Tommo.

-Harry kochanie!-krzyknął i pocałował mnie w czoło.Spojrzałem na Ni.Dał mi jasny znak,żebym nie był zły na Lou.Wiem on jest po prostu zagubionym chłopcrm jak niegdyś ja.

-Cześć skarbie.-Powiedziałem.

-Jak się czujesz?

-Źle,ale nie martw się przejdzie mi.

-Boli cię coś?

-Ta głowa strasznie mnie boli,ale to nic.

-No dobrze.Skoro tak sądzisz.Przepraszam cię za zayn'a.

-Skończ,proszę nie mów mi nic o nim.

-To…przez niego?-szepnał do mnie Niall.

-Nie tylko Ni.-odszepnąłembdo niego.Spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.

-Coś przede mną ukrywacie?-Spytał Lou.

-Nic takiego.Louis sądzę,że powinniśmy dać Hazzie odpocząć dobrze?Jutro wpadniemy.

-Jasne do zobaczenia!

-Pa.

I tak właśnie zostałem sam na sam ze swoimi myślami.Wszystko mi się pomieszało.Nie wiem co mam,o tym sądzić.Mój chłopaki zostawił mnie tam sam na pastwę losu.Dałbym sobie głowę uciąć,że gdyby nie było przy mnie Niall'a już dawno bym nie żył.Mimo iż marzyłem,o tym od kilku lat,kirdy teraz miałem szansę to zrobić…po prostu nie mogę.Jestem tchórzem.Możliwe.Kocham Niall'a,ale jako brata.Nie znam go nawet jeden dzień,a już wiem że będzie dobrym przyjacielem.On mnie trochę zdziwił.Nie zna mnie,a wie więcej niż myślę.

Rozdział 25

-I co Styles?Przegrałeś!Wiesz co się z tym wiąże?-syknął Zayn.

-Czy wy zawsze musicie tak do siebie szczekać?-Spytał Niall.

-Ni to u nich norma.Nie są dobrym połączeniem.Czasami ze sobą normalnie rozmawiają,ale rzadko.Właściwie to chyba zrobili to jak dotąd dwa razy.

-Achh ok.

-To jak idziemy?Z chęcią to nagram.-Powiedział Malik.

-Wiecie ten zakład to nie był dobry pomysł.Skarbie możesz mu odpuścić?

-A to czemu?Może on nie potrafi pływać?

-Możliwe. (Wiem,że to Zayn boi się wody,ale to opowiadanie to ff,dlatego pozmieniałam tutaj prarę rzeczy).

-To super, jeszcze bardziej nie mogę się tego doczekać!

-Odpuść mu.-wtrącił Niall.-Jeżeli on nie umie pływać.Po prostu odpuść ten jeden raz dobrze?

-No sorry,ale on mógł się po prostu się nie zakładać.-Czy oni wiedzą,że ja też tu jestem?Jak na razie chyba nie.

-Dobra!-krzyknąłem aby zwrócić na siebie uwagę obecnych tutaj chłopaków.Zostaliśmy sami w piątkę.Collie,Matty i Stan poszli.-Skoro już przegrałem zakład,to muszę to zrobić prawda?-chłopacy kiwnęli głowami.-No to wszystko jasne,chodźcie!

Wspominałem jak bardzo się boję?Jestem mega zdenerwowany.Mogłem się nie zakładać.W ogóle on chyba wiedział,że nie umiem pływać.Ale skąd?Nieważne.

-Harry misiek.-Louis mnie przytulił.-To jest chore,nie mogę nic na to poradzić!-westchnął bezradnie.

-Poradzę sobie.-mruknąłem.

-yyy wątpię.

-Lou błagam cię daj spokój.

-Ok,nie mam ochoty się kłócić.

Po jakiś 5 minutach byliśmy na miejscu.Ustałem na pomoście.

-Nie mogę na to patrzeć.-Louis zakrył oczy rękoma.

-Ja też.-dodał Liam.

-Zayn,co mam zrobić żebyś mu odpuścił?-odezwał się Niall.

-Nic,po prostu odsuń się i daj mu to zrobić.

-A wiesz co się stanie kiedy mu pozwolę?

-To co z każdym innym człowiekiem.

-Nie,on się utopi rozumiesz?!My wszyscy będziemy tutaj stać jak baławany i patrzeć na to,nie będziemy mogli mu pomóc,a ty będziesz się śmiał!To jest jakieś nienormalne!Każdy inny zignorowałby to i odszedł,ale z tobą jest inaczej trzeba robić wszystko co chesz bo ja…-nie miałem ochoty dalej tego słuchać.Po prostu wykonałem moje zadanie.

Woda była lodowata,tak jak sądziłem.Nie wiem tak naprawdę co skłoniło mnie do tego by to zrobić.Zawsze bałem się wody,a teraz w niej jestem i się topię.Tak topię.Przecież ja nie umiem pływać ludzie!

*Oczami Louis'a*
Nagle Niall przestał mówić.Wszyscy usłyszeliśmy głośny plusk i zamarliśmy.Zrobił to.Ten głupol to zrobił!

-Harry!-Wydarłem się.Już miałem biec w jego stronę,gdy nagle usłyszeliśmy dźwięk syreny policyjnej.

-Dawajcie spadamy!-krzyknął Zayn.Pierwsza myśl "ucieczka".Tak właśnie zrobiliśmy.Uciekliśmy z tego miejsca.Nawet nie wiem co stało się potem z Harry'm.Żałuję tej ucieczki,ale nie wrócę tam tak po prostu prawda?

-Wiecie teraz mi głupio.Zostawiliśmy go tam samego.-powiedział Liam.-Jesteśmy jego przyjaciółmi.Wiecie co przed chwilą się sstało?!-zaczął krzyczeć.No tak dopiero do nas dotarło co zrobiliśmy.Przecież jemu mogło się tam coś stać!

-Jestem tchórzem.-Szepnąłem.-Zostawiłem tam swojego chłopaka.

-A ja najlepszego przyjaciela.-Powiedział Li.

-Zayn,nigdy więcej cię nie posłucham.-Powiedziałem do mulata,stojącego obok nas.

-Wiecie co?-Powiedział.

-No?-Nie miałem ochoty go słuchać,ale niech się wypowie.

-Ani trochę tego nie żałuję.Loui,on mi ciebie zabrał!Zabrał mojego najlepszego przyjaciela!Przez niego przestałeś spędzać ze mną czas!Nienawidzę go!Zmienił cię!Namieszał ci w głowie!Nauczy się,że ze mną nie wolno zadzierać!-Krzyczał Zayn.

-Kochanie uspokój się.-Liam gładził go ręką po plecach.-To co mówisz nie jest prawdą.Robisz to pod wpływem impulsu.Zmieniłeś się.Nie jesteś zły.Wcale tak nie myślisz.-Mówił cały czas Liam.Teraz przypomniałem sobie o moim irlandzkim przyjacielu,który jeszcze ani razu się nie odezwał.To dziwne.Rozejrzałem się dookoła.

-Chłopaki!-krzyknąłem.

-Co jest?-Powiedzieli obaj.

-A gdzie jest Niall?!-Spytałem zdenerwowany.

Rozdział 24

-Hej jestem Niall.-Przywitał się ze mną blondyn.

-Hej,Harry.

-A ja Liam.

-Zayn'a pamiętasz prawda?

-Taak,trudno byłoby zapomnieć tego chłopca.-zaśmialiśmy się.

-Ej,czuję się zazdrosny.-powiedział Liam,na co wzzyscy zaczęli śmiać się jeszcze głośniej.W tym momencie podszedł do mnie Louis.

-Jak się czujesz?-Szepnął wprost do mojego ucha.Przeszedł mnie przyjemny dreszcz.Jest tak blisko mnie.

-Chciałbym być oryginalny,ale w tym momencie nic lepszego nie przychodzi mi do głowy.A jak mogę się czuć wiedząc,że obok mnie jest cały mój świat?Jestem szczęśliwy!-szepnąłem.Lou zachichotał.

-Och skończcie te podrywy!-Powiedział Zayn.

-Ha?I kto to mówi?-odszczeknąłem.

-Nie żyjesz Styles!

-Ha!-znów się zaśmiałem.-Ale co ja powiedziałem?

-Żaden smarkacz nie będzie mi się odszczekiwał jasne?-Syknął.Biorąc pod uwagę ton jego głosu,wywnioskowałem że on mówi to wszystko na serio.Ja się tylko nabijam.-Bój się.-Wypowiedział bezgłośnie.Znów się zaśmiałem.

-Dobra bo się pozabijacie!-Powiedział Liam.

-Przestańcie się kłócić!-krzyknął Tommo z sąsiedniego pokoju.

-A co tu się dzieje?-Spytała Jay.

-Nic,chodźcie.-wskazałem ruchem ręki na salon.

***

-Co wy na to chłopcy,żeby pójść pograć w piłkę?-Spytał Niall.

-Jasne.-Odpowiedzieliśmy jednocześnie ja i Loui.

-Może być.-Powiedzieli na raz Zayn i Liam.

-No to pięknie.-Klasnął w ręce blondyn.-Macie tu gdzieś jakieś boisko?

-Ta,jest takie tu niedaleko.

-No to chodźcie.-Powiedziałem

Założyliśmy buty i bluzy.Byliśmy gotowi do wyjścia.Po około 30minutach byliśmy na miejscu.Jeszcze był problem z wybraniem drużyny,bo było nas 5.Nieparzyście.Jednak na nim było jeszcze trzech chłopaków.Collie,Stan i Matty.Kojarzyłem ich ze szkoły.Postanowiliśmy,że zagramy razem.Podzieliliśmy się na dwie drużyny.Nawet wymyśliliśmy sobie nazwy.Moja drużyna to "Dzikie Jaguary" a Zayn'a "Gepardy".Więc w dzikich jaguarach byłem jaa,Louis,Stan i Matty zaś w gepardach Zayn,Liam,Niall i Collie.Dobrze nam się grało.Matty był bardzo dobrym bramkarzem.Niall też nie był zły.Graliśmy jakieś  dwie godziny.Kiedy zrobiliśmy sobie przerwę ustaliliśmy zakład.Oczywiście Malik go wymyślił.Kapitan drużyny,który przegra będzie musiał wskoczyć do jeziora,które znajduję się niedaleko.Przyznam nie byłem dobrym pływakiem zwłaszcza,że ta woda była lodowata,co utrudniało wykonanie zakładu.Ostatecznie się zgodziłem,bo w pierwszej części meczu to my wygrywaliśmy.Nawet byłem w 100% przekonany,że to Zayn będzie musiał przejść przez to piekło.Pod koniec meczu byłem załamany.Wynik wynosił 5-3 dla gepardów.No nieźle Styles.Przeszły mnie dreszcze.Ale przynajmniej będzie śmiesznie.Prawda?

Hay :3

Tak wiem,że jest dopiero 5:25,ale nie chce mi się już spać więc dodaję new rozdział.SORRY ZA BŁĘDY!

sobota, 26 kwietnia 2014

Liebster Awards

1 nominacja,pytania: youmakemestrong11125669.blogspot.nl/2014/04/nominacje-do-nagrody-liebster-award-d.html?m=1
Odpowiedzi:
1.13.

2.Od 2 lat.
3.Pisać opowiadania/imaginy,spotykać się z przyjaciółmi i śpiewać.
4.Trudno powiedzieć.Lubię słuchać wiele piosenek.Nie mam ulubionej.
5.Zdecydowanie lato.
6.Za to,że po prostu są!Nauczyli mnie tego,żeby mimo wszystko nigdy się nie poddawać,wierzyć w marzenia,po prostu być sobą!Kocham ich za to,że mimo iż są tak sławni zostali sobą.Nie zmieniła ich sława.
7.Od kilku miesięcy chciałam mieć blog z moimi własnymi opowiadaniami.Chciałam zobaczyć czy komuś się spodobają i czy jestem w tym dobra.
8.Hmm obie stronki bardzo lubię.Ale chyba jak już to fb.
9.Ponad 2 miesiące.
10.Lubię wiele zespółów i piosenkarzy,ale należę tylko do tego jedynego i najlepszego fandomu 4Ever-Directioners!
2.Nominacja,pytania:
giveashitabyourlove.blogspot.nl/2014_03_01_archive.html?m=1

1.Magda,wiem brzydko ;C
2.Do VI
3.Blogowaniem zajmuję się od jakiś 2 lat.
4.Szczerość i tolerancja!
5.Przed pająkami >.<
6.Sama nie wiem.Ostatnio rzadko oglądam filmy.Książek nie czytam no chyba,że o 1D.Ale lubię czytać opowiadania o 1D  czyli tak jakby książki.
7.Śpiewanie,rysowanie,jazda na rowerze,pisanie opowiadań.
8.Nie mam pojęcia!Nawet nigdy o czymś takim nie myślałam,ale może by się komuś spodobała.I na 100% było by w niej dużo śmiesznych rzeczy ;D
9.Nie wiem XD
10.Do directioners :*
11.Moim wzrocem jest Liam Payne.Nauczył mnie wielu ważnych i przydatnych rzeczy. *-*
12.Mojemu idolowi na imię Niall James Angel Horan <3
Ja nominuję dwa blogi,które są po prostu boskie! <3
1. ghostdiary-larrystylinson.blogspot.nl/?m=1
2. opowiadania-o-larrym.blogspot.nl/2014/04/zostaysmy-nominowane.html?m=1
Moje pytania!
1.Jak masz na imię?
2.Do której chodzisz klasy?
3.Jakie masz hobby?
4.Tymbark vs Frugo.
5.Jaki jest twój ulubiony blog z opowiadaniami?
6.Jaki jest twój ulubiony kolor?
7.Jak lubisz spędzać swój wolny czas?
8.Jaki jest twój ulubiony film?
9.Co zainspirowało cię do zrobienia bloga?
10.Jak nazywa się twój idol?

Rozdział 23

-Co tu się dzieje?!-Krzyknął Louis widząc jak Zayn całuje Liam'a.
-Louis!-krzyknąłem.Chłopacy na nas spojrzeli.Liam od razu się zarumienił i spuścił wzrok.
-To nie tak jak myślicie.-Zaczął Malik.
-Jesteście razem?-Zwróciłem się do mojego przyjaciela.On nie umie kłamać.
-Tak Harry.
-Czemu wcześniej nie powiedzieliście?-Spytałem pozytywnie nastawiony do tego,co przed chwilą usłyszałem.
-Ze względu na twojego chłopaka.-odparł Li.
-Czemu?Louis to akceptuje prawda?
-Tak w stu procentach!
-Taka słodka z was para!-pisnąłem i przytuliłem się do nich.-Tak w ogóle to przepraszam za tam to na treningu…-powiedziałem zmieszany.
-Oo Harriet,czyż bym o czymś nie wiedział?
-Li,kochanie to już nieważne.-wtrącił Zayn.-Teraz jesteśmy przyjaciółmi.-Uśmiechnął się do mnie.Od razu odwzajemniłem ten gest.
-Harry,Harry co jest z tobą nie tak?Myślałem,że jesteśmy BFF,a ty nawet nie mówisz mi już wszystkiego.-Liam posmutniał,a mi zrobiło się niedobrze.Nawet nie wiedziałem co odpowiedzieć.Pomiędzy nami zapadła niezręczna cisza,którą przerwać postanowił dźwięk czyichś kroków.Nie wiem czemu,ale wszyscy szybko zaczęliśmy uciekać.Schowaliśmy się w gęstym buszu i obserwowaliśmy zaistniałą sytuację.Ja przytulałem Louis'a, a Zayn Liam'a.Był tam jakiś pijany męszczyzna.Nie zrobiłoby to na mnie najmniejszego wrażenia,gdyby nie fakt,że po przyjrzeniu się mu rozpoznałem go.To był mój biologiczny ojciec.Co on tutaj robił?Szukał mnie?Ale skąd by wiedział gdzie jestem?
-Harry-Spojrzał na mnie współczująco Li-przepraszam.-szepnął,a ja ciężko westchnąłem.
Jeszcze jego mi tu brakowało.Niby go akceptowałem,rozumiałem,ale on popadł w nałóg o czym niedawno się dowiedziałem.Czemu wzięli rozwód?Przecież moglibyśmy być nadal szczęśliwą bezproblemową rodziną,ale niee.
-Kto to?-Spytał Zayn.Spojrzałem na Lilo.
-To jest biologiczny tata Harry'ego,który przeze mnie się tutaj znalazł.
-Ale to naprawdę nie twoja wina.-powiedziałem.
-On mi…
-Nie kończ,proszę!Nie chcę o nic słyszeć!-Teraz byłem bardziej wkurzony niż smutny czy coś.Nie chciałem nic o nim słyszeć.Gdy pije alkohol po prostu nie jest sobą i robi wiele złych rzeczy.
-Harry,wiem że tu jesteś!-Pierwszy raz od 5lat usłyszałem ten głos.
-Lepiej stąd chodźmy.-Tym razem odezwał się Louis.
-Dobry pomysł.-Zayn spojrzał na mnie,a jego oczy mówiły "Nie wiem jak ty,ale ja się boję!Możemy iść?"Ja tylko kiwnąłem głową w jego stronę.
-Chodźmy.-mruknąłem.Najpierw Liam,potem Zayn,Louis,a ja zatrzymałem się i wpatrywałem się przez chwilę w mojego tatę.-Dlaczego?-powiedziałem sam do siebie.Nie wiem ile tam stałem.Może jakieś 5-10minut?Nieważne.Jak wyszedłem z tego gąszczu chłopacy oddalili się już.Nawet ich nie zauważyłem.Zapomnieli o mnie?Możliwe,ale jestem do tego przyzwyczajony.Właściwie to lepiej,że zostawili mnie samego.Teraz będę mógł wrócić w spokoju.
Zawsze się zastanawiałem czemu on to zrobił.Czemu rozwiódł się z…nią?Gdyby nie to,może moja mama byłaby nadal taka normalna.Nadal by mnie kochała.Nie mówiłaby tych wszystkich słów.Wiem,że mój tata był zawsze tolerancyjny.On by mnie zrozumiał,wysłuchał.Jednak z nieznanych mi powodów popadł w nałóg.Bardzo za nim tęsknię,ale za takim jak kiedyś.Nie za tym alkoholikiem.Chciałbym z nim porozmawić,ale nie teraz.


Hello!
No to mamy i 23 rozdział ;)

piątek, 25 kwietnia 2014

Rozdział 22

Jest już 21.My z Louis'em nadal nie wróciliśmy do domu.Trening skończył się o 18.Miało być tak strasznie.Właściwie to jesteśmy w miejscu,które jest bardzo ważne dla mojego chłopaka.Dotarcie tam zajęło nam 30 minut.Musieliśmy przejść przez gęsty las, wspiąć się po drzewie i przejść na nim przez rzekę,jeszcze wejść na wysoką górę,która porośnięta była drzewami i krzewami z owocami.Prócz nich były tam też piękne,czerwone róże.A widok z tej góry jest nieziemski.To miejsce jest jak z bajki.

-Podoba ci się?-Spytał

-To miejsce jest niesamowite!

-Cieszę się.

-Jak je odkryłeś?

-Moja była Eleanor kiedyś mnie tu przyprowadziła.

-Ach.

-Ok.Wiesz,że muszę cię spytać,o to co się wcześniej wydarzyło?

-Ale ze mną naprawdę wszystko jest jak dawniej.Kochanie,nie martw się.

-Harry proszę  cię!Powiesz mi chociaż co się z tobą działo te kilka dni no wiesz.

-Komuś muszę prawda?Dobrze.Więc byłem wtedy z Liam'em na imprezie.On nie chciał iść,ale ja go zmusiłem.On nie lubi się bawić.Jest taki spokojny i tak dalej.Powiedział,że pójdzie żeby mnie tam pilnować.Więc kiedy on się oddalił podszedł do mnie pracodawca mojej mamy.Zaciągnął mnie do samochodu.Wywiózł gdzieś do lasu,do jakiejś opuszczonej chatki.Zaprowadził mnie tam do piwnicy.Muszę też dodać,że chciał wciągnąć mnie w narkotyki.Oczywiście ja nie chciałem.Dlatego to zrobił.Przetrzymywał mnie tam.Przez całe trzy dni nie miałem jedzenia i picia w buzi.Chyba trzy.Nie liczyłem.Najgorsze było wieczorami,bo przychodził do mnie i po prostu mnie bił.I do tego wyzywał.A kiedy policja mnie znalazła jego nie było.Właściwie to tylko ja i od teraz ty wiemy kto to zrobił.

-Dziwi mnie fakt,że nie płakałeś opowiadając mi to.Wiesz,że powinieneś powiedzieć,o tym policji?

-Wow serio?Louis nie jestem taki głupi i tak,wiem.Ale po prostu nie chcę rozumiesz?

-Jasne,że tak.Jeżeli chcesz to możemy już ten temat zostawić.

-Och,dzięki.Naprawdę nie chcę już,o tym rozmawiać.

-Dobrze,a o czym chciałbyś porozmawiać?

-Kiedy się dowiedziałeś,że jesteś homo?

-Nie jestem homo,raczej bi.

-Ale przecież ze mną chodzisz.

-Wiem,ale proszę daj mi się oswoić z myślą,że jestem inny.

-Ja jakoś nie musiałem się z tym oswajać.Ale ok,przecież to ty.

-Harry.

-Nic nie mówię.

-Cicho!-powiedział-Słyszysz te dźwięki?-Rzeczywiście.Słychać było czyjeś szepty i kroki.Wstałem.

-Co robisz?-Spytał szeptem L.

-Jak to co?Idę sprawdzić kto to.

-Nie boisz się?

-Louis błagam cię,czego mam się bać?-wywróciłem oczami.

-To ja pójdę z tobą!

-Nie zostań!

-Ok,ok.

Poszedłem w dół.Schowałem się za dużym krzakiem i obserwowałem ludzi,którzy tam byli.To ich słyszeliśmy.Gdy się im trochę przypatrzyłem odebrało mi mowę!Byli tam Liam i Zayn.Siedzieli tam i trzymali się za ręce.Dobra nic nie mówię.Po prostu wrócę do Lou i powiem mu,że to jakaś sarna czy coś.Właściwie to na ten widok awet się lekko uśmiechnąłem.Ładnie im razem.Ale nieważne.Wróciłem na miejsce,w którym wcześniej byłem z moim chłopakiem.

-Co to było?

-Nic,jakaś sarna biegła-skłamałem.Nie wiem czemu,ale jakoś nie mogłem przestać patrzeć na miejsce,w którym jest teraz Liam i Zayn.Oczywiście nie uszło to uwadze Louis'a,który cały czas mnie obserwował.Wstał bez słowa i poszedł w tam to miejsce.

-Louis nie!-krzyknąłem szeptem.

-Nie wierzę.

Trololo

No to przyszłam do was z 22 rozdziałem.Proszę bardzo! :*

Rozdział 21

Właśnie wszedłem do szatni.Zacząłem się przebierać tak jak inni.Nagle drzwi się otworzyły i wszedł do nich Robin.Spojrzał na mnie takim wzrokiem,jabky ducha zobaczył.Czyli,że Annie nic mu nie powiedziała.Ach,ale ona jest kochana.Nienawidzę jej.Do Robin'a nic nie mam.Zgaduję,że on nic nie wie o wczorajszym zajściu,które miało miejsce u nas w domu.Z rozmyślań wyrwał mnie jego głos.

-Harry chodź na chwilę!-powiedział poważnym tonem.

-Tak,o co chodzi?-spytałem.

-Skąd się tu tak nagle wziąłeś?!

-A no wiesz,znaleźli mnie.

-I co i nic ci się nie stało?

-Nie no,mam trochę pamiątek-powiedziałem odsłaniając bluzkę i pokazując dużej wielkości siniaka,który miał ciemny,prawie czarny kolor i nie ukrywam bolał jak cholera.Ale nie tylko tam miałem tę pamiątkę.

-A kto ci to zrobił?Oni chyba wiedzą prawda?

-Ja i oni wiemy.Nikt inny się nie dowie.No i jeszcze ten facet,który mi to zrobił.

-Harry,a co on ci zrobił?

-…

-Proszę powiedz mi.Wiem,że się nad tobą znęcał,ale jak?

-Skąd wiesz,a może sam sobie to zrobiłem próbując się stamtąd wydostać?A może po prostu chciałem się lub kogoś obronić?

-Przestań się zgrywać!-Wkurzył się,bo krzyknął tak że chyba było go słychać w całym budynku

-Serio?To ja się zgrywam?Och nie wiedziałem.-odpowiedziałem.

-Dobra nie będę tak z tobą rozmawiał!Zejdź mi z oczu!-wykrzyczał mi prosto w twarz.Jakoś mnie to nie ruszyło.Ale jego tak.Jest cały czerwony ze złości.Wróciłem więc do szatni.

-Uwarzajcie lepiej,bo ktoś tu jest dziś trochę wkurzony.-powiedziałem.Wszyscy się na mnie patrzyli tak jak robin kiedy tu przyszedł.-Jestem brudny?-spytałem.

-Nie-odezwał się Zayn.-Po prostu nasz trener nigdy nie był taki wkurzony.Jesteśmy wszyscy zdziwieni.Podziwiam cię.Mi się nigdy nie udało go tak wkurzyć.-Wow sam pan Malik mnie podziwia

-Aha no to ok.-odparłem.Malik podszedł do mnie i szepnął.

-Zapomnij o tym wszystkim i sorry za to wszystko.Zostańmy kumplami ok?

-Dobra.-odpowiedziałem po cichu.

-O czym plotkujecie spytała postać,która właśnie otwierała drzwi do naszej szatni.-Harry?-powiedział.Wow chyba prawie wszyscy tutaj wiedzą,o tym incydencie.-Dobra nieważne,chodźcie bo Robin się nie cierpliwi.No więc zrobiliśmy jak kazał.

-Cześć!-powiedział do nas.-Dziś będzie ciężki dzień dla was.Będziecie ćwiczyć do 20,może nawet dłużej i zapmiętacie raz na zawsze,że przede mną się nie zgrywa Harry!-powiedział

-Ale ja nic takiego nie zrobiłem!

-Nie wcale,nawet nie umiesz dać odrobiny szacunku starszemu.

-Z tym miej pretensje do swojej przyszłej żony,nie moja wina że nie nauczyła mnie jak żyć!-Powiedziałem prawdę.Nie obchodziło mnie już,że nie jesteśmy tu sami.

-Nie dziwie jej się,że tyle razy mówiła,że nigdy nie chciała cię urodzić!

-Dajcie mi wszyscy spokój!Od kiedy taki jesteś?

-A ty?Od kiedy?Byłeś taki miły,ale się zmieniłeś.Zdecydowanie na gorsze.

-To nie twoja sprawa!Mogę być jaki chcę!

-Ale ludzie nie zmieniają się tak bez powodu.-powiedział.Nie krzyknął,a w jego głosie było słychać zmartwienie.

-Jak widać ja mogę.-powiedziałem obojętnym tonem.

-Ale ja chcę ci tylko pomóc.Dzieje się z tobą coś złego.-powiedział smutno.

-Proszę nie wtrącaj się w moje życie.Poradzę sobie z nim.-Dopiero teraz zauważyłem,że inni już dawno zajęli się ćwiczeniami i prawdopodobnie nie słyszeli dużo z naszej wymiany zdań.Tym razem krzyki nie były tak głośne.

-Nie poradzisz.-westchnął i odszedł.

Rozdział 20

Spałem sobie,aż nagle poczułem wibracje telefonu,które mnie obudziły.Dostałem sms od Liam'a,o treści,która mnie zszokowała.

Od Liam:
Hej,niedaleko Doncaster mam kuzyna,u którego się na jakiś czas zatrzymam.Gdybyś chciał się spotkać,dzwoń.A zapomniałbym.Twój tata przyjechał dziś w nocy.Będzie cię szukał.Z tego co wiem chce z tobą porozmawiać.Ma jakąś sprawę.

Do liam:
Jak to?!Powiedzieliście mu gdzie jestem?

Odpisał mi,ale nie zdąrzyłem odpisać bo pani Tomlinson zawołała mnie na śniadanie.Usiadłem więc przy stole i przywitałem się.

-Dobry,jak się spało?-Uśmiechnąłem się przyjaźnie.Nie chciałem żeby zobaczyli,że coś jest nie tak.

-Hej hazz,wspaniale a tobie?

-eghm-odkaszlnęła Jay-Mi też dobrze-dodała.

-Mi super się spało.

-Mamuś co na śniadanie?

-Loueh na śniadanie będzie jajecznica z kiełbasą i szczypiorkiem.Moja "mama" wyjęła trzy talerze.Nałożyła danie i podała je nam.

-Tak przy okazji dziś przyjeżdża do nas Niall.

-A kto to?-Spytałem z ciekawości.

-Przyjaciel Louis'a,którego poznał na wymianie w Irlandii.Teraz mieszka w Londynie i przyjedzie do nas na parę dni.

-Raczej tygodni-wtrącił Tommo.

-Aha ok.

Po jakiś 10 minutach skończyłem posiłek.

-Idziemy się przejść?-Wow

-Ok Loui,poczekaj tylko wezmę telefon.-Poszedłem do swojego pokoju i przeczytałem wiadomość od Liam'a

Od Liam:
Ja nic nie mówiłem…twoja mama zaś tak.Uważaj na siebie.Nie wiem jaką ma on do ciebie sprawę.A teraz bye!Popiszemy później.

-Szlag!-krzyknąłem i kopnąłem nogą w łóżko.Jak ona powiedziała mu,że jestem u Lou i on tu przyjedzie?Nie błagam nie!Dobra idę,bo bym zapomniał.

-Co taki wkurzony co curly?-Eghm musiał to zauważyć!

-Nie jestem wkurzony wydaje ci się-westchnąłem.

-Nie wydaje!No mów!

-Nic,chodźmy.

-Dobra,ale prędzej czy później mi o tym powiesz dobrze?-Spojrzał na mnie tymi swoimi słodkimi oczkami.

-Tak.-wyszliśmy.Przechodziliśmy przez park i kłóciliśmy się.

-Marchewki są dobre!-krzyknął tommo

-Nie!

-Tak!

-Nie!

-Tak!

-Nie!-walnąłem go łokciem.

-Tak chcesz się bawić Styles?Nie żyjesz!-Zacząłem przed nim uciekać.Nie mogłem powstrzymać śmiechu.On też.Biegałem sobie wokoło różnych drzew,aż podknąłem się o korzeń któregoś i wywróciłem.

-Haha!-Krzyknął Tommo i upadł na mnie.Oczywiście zrobił to specjalnie.-Hej kocie-mruknął prosto.w moje usta.Rozejrzałem się czy w pobliżu może ktoś jest,ale na szczęście byliśmy sami.

-Witam pana-powiedziałem.Tommo chciał mnie pocałować.-Przykro mi,bar zamknięty-wytknąłem mu język.

-Nie ładnie-powiedział i zaczął mnie łaskotać.-Będziesz błagał o litość,a ja i tak nie przestanę-zaśmiał się gardłowo.

-hahah boję się hahah-powiedziałem przez śmiech.

-I tak właśnie ma być!-wsadził ręce pod moją bluzkę i pocoągnął ją lekko do góry.Z moich oczu zaczęły płynąć łzg,ale nie te radości.

-Błagam przestań!-Natychmiast mnie zostawił.Zwinąłem się w kulkę i szlochałem.

-Coś zrobiłem nie tak?-spytal wystraszony.

-Nie,to przeze mnie-starłem łzy z policzków i wstałem.-zapomnij.-powiedziałem.

-Nie chcę nic mówić,ale te nasze kocie figle trwają już pond godzinę.

-A która jest?

-Jest dokładnie 14:15.

-Dziś trening-przypomniałem sobie.

-A chcesz na niego iść?-zapytał zaskoczony.

-Tak,a ty?

-No oczywiście,ale ty przecież.

-Oj tam,chcę!Pójdziemy na niego razem?-spytałem.

-Ok,ale wiesz tam nie będziemy mogli udawać pary-zabolało.

-Wiem,jasne,ok,rozumiem-szybko odpowiedziałem.

Hay ;)

No to jest i 20 rozdział!Podobał się?

Rozdział 19

Właśnie siedziałem w salonie u Tomlinson'ów.Piłem pomarańczowy sok.Obok mnie była Jay,Lottie no i Louis.Denerwowałem się,bo on właśnie miał spytać się swojej mamy czy mogę z nimi zamieszkać.Nie zdziwię jej się kiedy odmówi.Szczerze to sam umiem o siebie zadbać,nie potrzebuję jego pomocy,ale przecież on jest teraz moim chłopakiem.Trochę dziwnie mi z tym uczuciem.Zawsze go kochałem,ale nie wyobrażałem sobie,że będę z nim chodził.Po prostu nie potrafiłem.Wiem,że to dziwne.Zawsze sądziłem,że do siebie nie pasujemy.Byliśmy,a może nadal jesteśmy jak woda i ogień.Tacy inni.To dlatego sobie tego nie wyobrażałem.Zapomniałem jednak,o tym o czym mówiła mi zawsze mama.Przeciwieństwa się przyciągają.Teraz w to wierzę.Wierzę od dziś.Jak widać kiedyś moja mama,a teraz całkiem obca mi osoba dała mi dobrą radę.Teraz,to już chyba nic mnie nie zaskoczy.

-Mamo?

-Tak boo?

-Jest,a właściwie to mam do ciebie sprawę.

-Zaciekawiłeś mnie.Jaką?

-No to po pierwsze,nie mów do mnie boo,po drugie czy Harry może z nami zamieszkać?

-Um Louis,czemu pytasz?-Powiedziała zdziwiona Jay.

-Właśnie?W twoim domu dzieje się coś złego Harreh?-do rozmowy włączyła się Lottie.

-Nie,chyba nie-powiedziałem.

-No to nie wiem-zamyśliła się.

-Mamo proszę,chyba nie chcesz zostawić tego biednego chłopca na ulicy?-Louis zrobił minę szczeniaczka.

-Dobrze,ale co ci się stało?-zwróciła się do Louis'a.

-Yhhh ale w jakim sensie?

-No od kiedy masz dobre serce?

-Och błagam cię!

-Louis,nigdy nie przyprowadzałeś do nas swoich kolegów,a teraz prosisz o to by Harry z nami zamieszkał.Muszę jeszcze dodać iż niedawno byliście wrogami-wtrąciła Lottie.

-Tak byliśmy,ale Louis naprawdę ma dobre serce.Zmienił się.

-Cieszę się.W końcu słyszę o nim coś dobrego.

-I usłyszysz jeszcze wiele pozytywnych opinni na mój temat!

-Ok,no dobrze.Możesz u nas zamieszkać.

-Mamo tak ci dziękuję!

-A to nie loczek powinien mi dziękować?Nie masz za co Harold.To nic takiego.Z chęcią przenocuję cię przez jakiś miesiąc,może dwa ale gorzej będzie kiedy rozpocznie się rok szkolny.

-Niech pani się nie martwi!Wymyślimy coś!-w końcu to ja się odezwałem.

-Jaka tam pani,mów mi mamo słonko.No ja mam nadzieję,że coś wymyślicie,a teraz zmykajcie bo jest po 1 w nocy.

-Przepraszam,że jesteśmy tak późno i cię obudziliśmy-powiedział L.

-Macie szczęście,że jestem w nastroju.Dobranoc.

-Więc to będzie twój pokój kocie-właśnie wszedliśmy do średniej wielkości pokoju.Jedna ściana była w odcieniu dojrzałej jagody,a reszta miała kolor vaniliowy.Meble i okna były zrobione z ciemnego drewna.Firany też miały odcień fioletu.Jedną,całą ścianę zajmował regał oraz biurko,na którym był komputer.A na przeciwko regału,przy ścianie obok stało duże,dwuosobowe łóżko z pościelą w centki.Na parapecie stały  jakieś kwiatki.Ładny pokój.Co prawda mój był lepszy,ale ten mi się nawet spodobał.

-Podoba ci się?-Spytał Lou.

-Może być-odpowiedziałem siadając na łóżko.

-Jak coś,to łazienka jest na przeciwko twojego pokoju.

-Ok.Wiesz spać mi się chce.

-Ach,dobra to ja już pójdę.-Miał już wychodzić,ale ja złapałem go za nadgarstek.

-Zaczekaj.-spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.-Naprawdę ci dziękuję-powiedziałem po chwili.

-Harry,zrobiłbym dla ciebie wszystko,przecież cię kocham!-Pocałował mnie w czubek głowy.-śpij dobrze-uśmiechnął się i wyszedł.