-Hej jestem Niall.-Przywitał się ze mną blondyn.
-Hej,Harry.
-A ja Liam.
-Zayn'a pamiętasz prawda?
-Taak,trudno byłoby zapomnieć tego chłopca.-zaśmialiśmy się.
-Ej,czuję się zazdrosny.-powiedział Liam,na co wzzyscy zaczęli śmiać się jeszcze głośniej.W tym momencie podszedł do mnie Louis.
-Jak się czujesz?-Szepnął wprost do mojego ucha.Przeszedł mnie przyjemny dreszcz.Jest tak blisko mnie.
-Chciałbym być oryginalny,ale w tym momencie nic lepszego nie przychodzi mi do głowy.A jak mogę się czuć wiedząc,że obok mnie jest cały mój świat?Jestem szczęśliwy!-szepnąłem.Lou zachichotał.
-Och skończcie te podrywy!-Powiedział Zayn.
-Ha?I kto to mówi?-odszczeknąłem.
-Nie żyjesz Styles!
-Ha!-znów się zaśmiałem.-Ale co ja powiedziałem?
-Żaden smarkacz nie będzie mi się odszczekiwał jasne?-Syknął.Biorąc pod uwagę ton jego głosu,wywnioskowałem że on mówi to wszystko na serio.Ja się tylko nabijam.-Bój się.-Wypowiedział bezgłośnie.Znów się zaśmiałem.
-Dobra bo się pozabijacie!-Powiedział Liam.
-Przestańcie się kłócić!-krzyknął Tommo z sąsiedniego pokoju.
-A co tu się dzieje?-Spytała Jay.
-Nic,chodźcie.-wskazałem ruchem ręki na salon.
***
-Co wy na to chłopcy,żeby pójść pograć w piłkę?-Spytał Niall.
-Jasne.-Odpowiedzieliśmy jednocześnie ja i Loui.
-Może być.-Powiedzieli na raz Zayn i Liam.
-No to pięknie.-Klasnął w ręce blondyn.-Macie tu gdzieś jakieś boisko?
-Ta,jest takie tu niedaleko.
-No to chodźcie.-Powiedziałem
Założyliśmy buty i bluzy.Byliśmy gotowi do wyjścia.Po około 30minutach byliśmy na miejscu.Jeszcze był problem z wybraniem drużyny,bo było nas 5.Nieparzyście.Jednak na nim było jeszcze trzech chłopaków.Collie,Stan i Matty.Kojarzyłem ich ze szkoły.Postanowiliśmy,że zagramy razem.Podzieliliśmy się na dwie drużyny.Nawet wymyśliliśmy sobie nazwy.Moja drużyna to "Dzikie Jaguary" a Zayn'a "Gepardy".Więc w dzikich jaguarach byłem jaa,Louis,Stan i Matty zaś w gepardach Zayn,Liam,Niall i Collie.Dobrze nam się grało.Matty był bardzo dobrym bramkarzem.Niall też nie był zły.Graliśmy jakieś dwie godziny.Kiedy zrobiliśmy sobie przerwę ustaliliśmy zakład.Oczywiście Malik go wymyślił.Kapitan drużyny,który przegra będzie musiał wskoczyć do jeziora,które znajduję się niedaleko.Przyznam nie byłem dobrym pływakiem zwłaszcza,że ta woda była lodowata,co utrudniało wykonanie zakładu.Ostatecznie się zgodziłem,bo w pierwszej części meczu to my wygrywaliśmy.Nawet byłem w 100% przekonany,że to Zayn będzie musiał przejść przez to piekło.Pod koniec meczu byłem załamany.Wynik wynosił 5-3 dla gepardów.No nieźle Styles.Przeszły mnie dreszcze.Ale przynajmniej będzie śmiesznie.Prawda?
Hay :3
Tak wiem,że jest dopiero 5:25,ale nie chce mi się już spać więc dodaję new rozdział.SORRY ZA BŁĘDY!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz