Właśnie wszedłem do szatni.Zacząłem się przebierać tak jak inni.Nagle drzwi się otworzyły i wszedł do nich Robin.Spojrzał na mnie takim wzrokiem,jabky ducha zobaczył.Czyli,że Annie nic mu nie powiedziała.Ach,ale ona jest kochana.Nienawidzę jej.Do Robin'a nic nie mam.Zgaduję,że on nic nie wie o wczorajszym zajściu,które miało miejsce u nas w domu.Z rozmyślań wyrwał mnie jego głos.
-Harry chodź na chwilę!-powiedział poważnym tonem.
-Tak,o co chodzi?-spytałem.
-Skąd się tu tak nagle wziąłeś?!
-A no wiesz,znaleźli mnie.
-I co i nic ci się nie stało?
-Nie no,mam trochę pamiątek-powiedziałem odsłaniając bluzkę i pokazując dużej wielkości siniaka,który miał ciemny,prawie czarny kolor i nie ukrywam bolał jak cholera.Ale nie tylko tam miałem tę pamiątkę.
-A kto ci to zrobił?Oni chyba wiedzą prawda?
-Ja i oni wiemy.Nikt inny się nie dowie.No i jeszcze ten facet,który mi to zrobił.
-Harry,a co on ci zrobił?
-…
-Proszę powiedz mi.Wiem,że się nad tobą znęcał,ale jak?
-Skąd wiesz,a może sam sobie to zrobiłem próbując się stamtąd wydostać?A może po prostu chciałem się lub kogoś obronić?
-Przestań się zgrywać!-Wkurzył się,bo krzyknął tak że chyba było go słychać w całym budynku
-Serio?To ja się zgrywam?Och nie wiedziałem.-odpowiedziałem.
-Dobra nie będę tak z tobą rozmawiał!Zejdź mi z oczu!-wykrzyczał mi prosto w twarz.Jakoś mnie to nie ruszyło.Ale jego tak.Jest cały czerwony ze złości.Wróciłem więc do szatni.
-Uwarzajcie lepiej,bo ktoś tu jest dziś trochę wkurzony.-powiedziałem.Wszyscy się na mnie patrzyli tak jak robin kiedy tu przyszedł.-Jestem brudny?-spytałem.
-Nie-odezwał się Zayn.-Po prostu nasz trener nigdy nie był taki wkurzony.Jesteśmy wszyscy zdziwieni.Podziwiam cię.Mi się nigdy nie udało go tak wkurzyć.-Wow sam pan Malik mnie podziwia
-Aha no to ok.-odparłem.Malik podszedł do mnie i szepnął.
-Zapomnij o tym wszystkim i sorry za to wszystko.Zostańmy kumplami ok?
-Dobra.-odpowiedziałem po cichu.
-O czym plotkujecie spytała postać,która właśnie otwierała drzwi do naszej szatni.-Harry?-powiedział.Wow chyba prawie wszyscy tutaj wiedzą,o tym incydencie.-Dobra nieważne,chodźcie bo Robin się nie cierpliwi.No więc zrobiliśmy jak kazał.
-Cześć!-powiedział do nas.-Dziś będzie ciężki dzień dla was.Będziecie ćwiczyć do 20,może nawet dłużej i zapmiętacie raz na zawsze,że przede mną się nie zgrywa Harry!-powiedział
-Ale ja nic takiego nie zrobiłem!
-Nie wcale,nawet nie umiesz dać odrobiny szacunku starszemu.
-Z tym miej pretensje do swojej przyszłej żony,nie moja wina że nie nauczyła mnie jak żyć!-Powiedziałem prawdę.Nie obchodziło mnie już,że nie jesteśmy tu sami.
-Nie dziwie jej się,że tyle razy mówiła,że nigdy nie chciała cię urodzić!
-Dajcie mi wszyscy spokój!Od kiedy taki jesteś?
-A ty?Od kiedy?Byłeś taki miły,ale się zmieniłeś.Zdecydowanie na gorsze.
-To nie twoja sprawa!Mogę być jaki chcę!
-Ale ludzie nie zmieniają się tak bez powodu.-powiedział.Nie krzyknął,a w jego głosie było słychać zmartwienie.
-Jak widać ja mogę.-powiedziałem obojętnym tonem.
-Ale ja chcę ci tylko pomóc.Dzieje się z tobą coś złego.-powiedział smutno.
-Proszę nie wtrącaj się w moje życie.Poradzę sobie z nim.-Dopiero teraz zauważyłem,że inni już dawno zajęli się ćwiczeniami i prawdopodobnie nie słyszeli dużo z naszej wymiany zdań.Tym razem krzyki nie były tak głośne.
-Nie poradzisz.-westchnął i odszedł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz