wtorek, 29 kwietnia 2014

Rozdział 18

*Oczami Harry'ego*
-Li jak myślisz,co jest mojemu skarbowi?-spytała moja mama Liam'a.
-Nie mam pojęcie,dajmy mu czas.-spojrzał na mnie
Ja po prostu nie mam ochoty się odzywać to tyle.Nie chcę rozmawiać z Annie.Mam do niej uraz.Nawet przestałem mówić na nią mama.Ona jest dla mnie jak jakaś obca osoba.Zobaczymy jak długo uda mi się do nikogo nie odzywać.Nie mam ochoty na rozmowy,zwłaszcza że teraz będę musiał wszystkim opowiadać,o tym co mi się stało.Udam,że boli mnie gardło,albo coś…
***
Siedzę właśnie w swoim pokoju.Właściwie to leżę na łóżku. Myślę o mnie i o Louim. Czy między nami jest coś więcej niż przyjaźń? Muszę z nim poważnie porozmawiać. Chyba do niego zadzwonię....
-Hej Lou! Musimy porozmawiać. Mógłbyś do mnie wpaść?
-No hej. No jasne o której?
-Może o 22:00?
- Dobra to do zobaczenia!
***
Louis właśnie do mnie przyszedł. Sam nie wiem od czego zacząć...
-Hej loczek. O czym chciałeś ze mną porozmawiać? - zapytał z ciekawością Lou.
-No więc zastanawiam się co tak na prawdę nas łączy? Czy to tylko przyjaźń czy coś więcej?
-Po twoim zaginięciu zrozumiałem,że jesteś dla mnie kimś ważnym.
-Jak to! ?
-Po prostu cię kocham!
-Louis,naprawdę?Ja też coś do ciebie czuję,to chyba miłość.
-Loczek czy chcesz moim chłopakiem?
-Lou!-krzyknąłem podekscytowany jego propozycją.
-Czy mogę uznać to za tak?
-Oczywiście,kocham cię-rzuciłem się na niego.
-Wow Harry,nie wiedziałem że tak na mnie lecisz-zaśmialiśmy się.
-Nie gadaj tylko mnie całuj głupolu!-niemal krzyknąłem.
-ooo nie znałem cię od tej strony.
-Teraz jest właśnie ta chwila abyś poznał moje prawdziwe oblicze-zacząłem niewinny pocałunek,który z czasem stawał się co raz bardziej zachłanny.Ten wieczór zapowiadał się pięknie.Miałem spędzić go z osobą,którą kocham już kilka lat.Nie wyobrażałem sobie nic piękniejszego.Minęła chwila,ja miałem  już na sobie tylko czarne bokserki.Louis właśnie zdejmował swoje spodnie.To wszystko zapowiadało się po prostu cudownie,gdy w pewnej chwili do pokoju wszedła moja mama…
-Harry mam dla ciebie kolację-Gdy tylko zobaczyła nas razem tacka z jedzeniem,którą trzymała właśnie w ręcach momentalnie upadła na ziemię.
-Mamo to-nie wiedziałem co powiedzieć.
-Mój jedyny syn,którego urodziłam jest jakimś nic nie wartym pedałem-powiedziała bardziej do siebie.-Wynoś się stąd-krzyknęła.
-Mamo proszę-powiedział zachrypniętym głosem.
-Nie,wynoś się stąd-ręką wskazała na drzwi-Nie chcę cię i tego twojego chłopaka nigdy więcej widzieć na oczy!-krzyknęła.Prawie się rozpłakałem.Dobrze.Zrobię tak jak ona chciała.Wziąłem dwie walizki.Louis pomógł mi się spakować.Zajęło nam to jakieś 30 minut.Robiliśmy to w całkowitej ciszy.Żaden nie miał odwagi się odezwać.Może Louis'owi powiedzenie gej lub pedał było obce.Może dlatego się nie odzywał.Wydała się moja tajemnica.Nieważne.Kiedy już wychodziliśmy powiedziałem jedno zdanie.
-Nigdy nie nazwałem cię moją matką i nigdy nią nie będziesz-Powiedziałem.Wydawało się,jakby to ani trochę jej nie ruszyło.Dobra,mam to gdzieś.Wyszliśmy.
-Harry,co teraz z tobą będzie.No i z Liam'em?
-On sobie poradzi.Ja z resztą też.
-Wiesz…moja mama by się zgodziła żebyś ze mną zamieszkał.
-Naprawdę?Lou kocham cię!
-Ja ciebie też miśku-poczochrał moje włosy.
-Ej!Zostaw moją fryzurę!-powiedziałem oburzony.
-I tak wygląda już jakby mówiła "to była udana noc"-oboje się zaśmialiśmy.
-Ale to wszystko twoja wina!
-Hah,to nie ja błagałem o pocałunek.
-Foch-powiedziałem udając obrażonego.
-Harry,przepraszam nie chciałem cię obrazić.
-Dobra,tylko żartowałem.
Hey :3
No więc oto jest 18 rozdział.W kolejnych 2-3 będzie bardzo dużo Larry'ego :) Mam nadzieję,że wam się podoba.Wow 10 osób czyta to opowiadanie. Xx

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Epilog

*Harry*

Nie wiedziałem co ze sobą zrobić.Liam się na mnie obraził,a Louis słyszał wszystko co powiedziałem.No pięknie!Straciłem dwie ważne dla mnie osoby.Rzuciłem się na łóżko i rozpłakałem.Chyba każdy w takiej chwili zapragnął by śmierci.A jeżeli nie każdy,no to przynajmniej ja.Tak chciałbym to zrobić.Po prostu ze sobą skończyć.Nikomu nie jestem tutaj potrzebny.Każdego ciąglr ranię.Nie mogę tym żyć.Chciałbym być jak każdy inny.Tak toześmiany,mieć przyjaciół,ciągle się z nimi wygłupiać,a nie ranić ich za nic.Oni nic mi nie zrobili,a ja tak bardzo ich zraniłem.Nie mogłem nikomu o tym powiedzieć.Nie potrafiłem.Najpierw otworzyłem soę przed Niall'em i źle zrobiłem.Mogłem sprawdzić czy ktoś czasem nas nie obserwuje,ale nie bo to ja.Nie zasługuję na Louis'a.Kiedyś był dla mnie czymś nie osiągalnym,a teraz kiedy jest mój,ja go tak zraniłem.To ja mam cierpieć,nie oni!Ranię wszystkich wokół siebie.Jestem nikim.Jestem śmieciem.Jestem problemem.Jestem nikomu niepotrzebny.Jestem głupi.Jestem mimś nieważnym.Jestem zbędnym elementem.Jestem beznadziejny.Jestem nie potrzebny.Za chiwlę będę nieżywy.Wstałem z łóżka wyszedłem na korytarz i założyłem buty.Wybiegłem z domu,rozejrzałem się.Czysto.Mój kierunek-most.

***
Stałem już przy moście.Byłem cały zapłakany.Obok mnie przechodziła jakaś staruszka.

-Wszystko dobrze młodzieńcze?

-Tak.-Miałem zwierzać się z moich problemw przypadkowej osobie,którą spotkałem na ulicy?Nie,dzięki.Odeszła.

Teraz mam szansę.Styles przecież od dawna,o tym myślisz.Kilka chwil temu obiecałeś,że nigdy tego nie zrobisz,ale teraz mam to gdzieś.Chcę poczuć smak wolności.Stoję po drugiej stronie barierki.Usłyszałem dzwonek mojego telefonu.Nie odbiorę.

-Żegnaj świecie!-krzyknąłem.

Już miałem skoczyć,gdy ktoś złapał mnie za ramię.

-Harry kochanie-to był mój ojciec.

-T-tata?-mój głoś drżał.

-Chodź tutaj.-Złapał mnie w szzelny uścisk.-Czemu chciałeś to zrobić?

-Bo nie mam już życia.

-Jak to?

-Nie mam już nikogo.Pokłóciłem się z przyjacielem, moim chłopakiem w ogóle,to nie ma już sensu.

-Nie mów tak,gdzie teraz mieszkasz?

-Z Louis'em.

-To twój chłopak?

-Tak.

-Podaj mi jego adres,zawiozę cię tam.-Podałem mu adres a on mnie zawiózł.

-Dziękuję.-szepnąłem.-Przyjedziesz jutro?

-Dobrze.Trzymaj się.

Wszedłem do domu.Było ciemno.Hah nawet nikt się nie zorientował,że mnie nie było.Z jednej strony się cieszę.Zajrzałem do kuchni,napiłem się szklanki wody i poszedłem do swojego pokoju.Rozebrałem się i zakopałem pod kołdrą.Wątpię czy tej nocy zadnę.Nagle usłyszałem skrzypnięcie drzwi.Coś mi mówiło,żebym udawał że śpię.Ktoś położył się obok mnie i przytulił.

-Głupolu,gdzie byłeś.Martwiłem się o ciebie,szukałem ciebid,płakałem.Tęskniłem kociak myślałem,że coś ci się stało.-szeptał wprost do mojego ucha.Odwróciłem się w jego stronę.

-Louis,mam powiedzieć ci prawdę?-Spytałem.Poczułem jak łzy napływają mi do oczu.

-Tylko prawdę.-Mocniej mnie przytulił.

-Chciałem sobie coś zrobić.

-Harry!-Krzyknął-Kocham cię,rozumiesz?Jesteś cudowny,jesteś najlepszą rzeczą jaka mnie w życiu spotkała,jesteś tym jedynym,to na ciebie czekałem przez te lata,a ty od tak chciałeś mnie zostawić?!-Teraz oboje płaczemy.

-Zraniłem cię.Nie mogę żyć ze świadomością,że im ktoś jest mi bliższy tym bardziej go ranię.Rozumiesz?Wątpię…

-Posłuchaj kocham cię najbardziej na świecie!Tylko

-Ja i tak ciebie bardziej.-Pocałowaliśmy się w usta.

-Obiecaj,że nigdy więcej nic sobie nie zrobisz jasne?Masz mnie,Liam'a,moją rodzinę i swojego ojca.Chyba nic więcej do szczęścia ci nie potrzeba?

-Mam za dużo.Ty my wystarczyś miśku.

-Mmm…jakie to piękne Romeo.

-Julio jesteś piękniejsza niż słońce o wschodzie i zachodzie.

-Hmm?To ci chyba nie wyszło,ale i tak cię kocham kociak.Obiecaj,że nigdy nic sobie nie zrobisz.Obiecaj,ale tak na serio.

-Obiecaj,że będziesz.Obiecaj,ale tak na serio.

-Obiecuję.-Powiedzieliśmy w tym samym czasie i złączyliśmy nasze dłonie oraz usta.

Na zawsze razem.

Miałam napisane więcej rozdziałów,ale sądzę,że nie będę tego tak ciągnąć.Zrobiło by się nudne.Ps.to nie koniec z moimi opowiadaniami :*

niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział 28

-Niall czemu mi to robisz?!

-To dla twojego dobra!Uwierz mi nie jestem głupi i zrozumiałem o co ci wczoraj chodziło!

-I co z tego?Niepotrzebnie ci,o tym mówiłem!

-Właśnie,dobrze że mi o tym powiedziałeś!Gdybyś tego nie zrobił za kilka dni mogłby być za późno.

-Pięć.Próbowałem zrobić to pięć razy w tym woim nędznym życiu!I nigdy więcej nie spróbuję tylko błagam,nie rób ze mnie psychopaty!

-Nie chciałem.ci tego mówić,ale nim jesteś Harry.Przykro mi.Dla mnie nim jesteś.Chcę tylko ci pomóc.

-Ale Niall,to jest takie trudne.-schowałem twarz w dłoniach.

-Nie będzie jeśli komuś się wygadasz.Powiedz jak to się stało?

-Za pierwszym razem,to było jak moja mama nie zaakceptowała mojej odmienności.Za drugim,to wszystko było przez szkołę.Nikt mnie nie lubił,nie chciał i w ogóle.Za trzecim przez to,że musiałem tutaj wrócić.Tam w Londynie miałem piękne życie.Za czwartym przez Zayna,ale nie mogę o tym mówić.Przepraszam.I za piątym kiedy teraz miałem szansę to zrobić.Matka wywaliła mnie z dom7,a ja tak wykorzystuję Louis'a.Jestem tylko problemem.Zbędntm balastem.Jestem nikim.-dokończyłem moją wypowiedź.

-Nawet tak nie mów!Jesteś kimś ważnym dla Loui'ego i nie pozwolę ci zrobić mu krzywdy!Wiesz ja on by cierpiał?!Jemu naprawdę na tobie zależy!

*Perspektywa Louis'a*

Nie odszedłem tak jak obiecałem.Stałem przy drzeiach i słuchałem ich rozmowy.Musiałem.coś mnie tak podkusiło żeby to zrobić.Oni coś przede mną ukrywali,ja tylko chcę wiedzieć co. Chcę wiedzieć co się stało mojej miłości-Harry'emu.

-Niall czemu mi to robisz?!-Usłyszałem krzyk Hazzy.Nie wiem co odpowiedział Niall.On szeptał,więc trudno było mi zrozumieć.

-Pięć.Próbowałem zrobić to pięć razy w tym moim nędznym życiu!I nigdy więcej nie spróbuję tylko błagam,nie rób ze mnie psychopaty!-Kolejny krzyk Harry'ego.Prossę powiedzcie,że on nie mówi o tym,o czym właśnie pomyślałem!Nie mog tego słuchać.Czyli,że on próbował to zrpbić?Próbował zakończyć swoje życie!Zbiegłem szybko po schodach i poszedłem do Liam'a,który ogładał tv.Zapomniałem dodać.Moja mam wyjechała wraz z siostrami nad morze,na bliżej nieokreślony czas.

-Li mam bardzo ważne pytanie.

-yhy jakie?

-Czy Harry próbował kiedyś popełnić samobójstwo?-W odpowiedzi otrzymałem szok wymalowany na jego twarzy.

-Dlaczego pytasz?

-Bo on tak jakby właśnie się do tego przyznał.

-Harry!-krzyknął Liam

-Co?-pdlrzyknął z góry

-Chodź tu natychmiast!-mój chłopak przyssedł do nas do salonu.Był wkurzony.

-Coś się stało Li?-Spytał,a rysy na jego twarzy złagodniały.

-Nie,chciałbym porozmawiać z tobą o czymś innym.

-Więc?

-Moje obawy się spełniły.Nie mówisz mi prawdy.

-Nie rozumiem.

-Nie?

-No chyba mówię,że nie!-Krzyknął zdenerwowany.

-To ja ci powiem o co chodzi!-uważnie przygląałem się tej wymianue zdań po między moim chłopakiem i jego przyjacielem.-Jesteś niedoszłym samobójcą,chciałeś to zrobić pięć razy!

-Liam…-Harry chyba chciał się tłumaczyć.

-Wyjdź!-powiedział.-Po prostu zejdź mi z oczu!-Harry uciekł do swojego pokoju.

Rozdział 27

Obudziły mnie złote promyki słońca padające na moją twarz.Leniwie się przeciągnąłem i otworzyłem oczy.Obok mojego łóżka stał lekarz.Więc jednak to nie był sen.Jestem w szpitalu.Muszę się tym pogodzić.

-Widzę,że się obudziłeś.-Powiedział.-Jak się czujesz?

-Źle.-odpowiedziałem jak zawsze.

-Nadal,czemu?

-No bo boli mnie głowa.

-A wiesz może dlaczego?

-Nie.

-Poczekaj,zaraz dam ci jakieś tabletki od bólu głowy.

-Dobrze.-Po chwili dostałem jakieś kolorowe pigułki,które miały mi pomóc.-Dziękuję.

-A prócz bólu głowy coś jeszcze?

-Nie.

-Czemu jesteś taki ponury?

-A pan jaki by był na moim miejscu?

-Sam nie wiem,ale mam wiadomość.Nie wiem czy dobrą,czy złą.

-No?

-Więc wypuścimy cię stąd dziś w południe,ale będziesz musiał chodzić do psychologa.Ktoś chciał cię utopić.Nie poradzisz sobie z tą świadomością.Wiem to od twojego kolegi.-Moja pierwsza myśł-Niall.

-Dobra.-wkurzyłem się i to bardzo.Nie potrzebuję żadnego psychologa!

***

-Jak się czujesz Hazz?

-Po raz setny ci to powtarzam.D O B R Z E!-Przeliterowałem.

-Ja się po prostu o ciebie martwię.Lekarz powiedział,że często boli cię głowa.Kociaku…-przytulił mnie do siebie,a ja zamruczałem.

-Wszystko jest dobrze.-Odpowiedziałem spokojnie.

-Nawet nie wiesz jak się cieszę.Przepraszam cię za wczoraj

-Nie obchodzi mnie to co było,ważne jest to co będzie.

-Och dzięki kociak.

-Mhm.Wiesz…że będę musiał chodzić do psychologa?

-C-co?

-No i to był pomysł blondie.

-Ni chodź tu!-krzyknął Louis.Zza drzwi wyłoniła się znajoma sylwetka z paczką chipsów w ręce.

-Tak?-Spytał nie przestając jeść.

-Nie gadaj z pełną gębą,ale mniejsza teraz o to.Czemu Harry ma chodzić do psychologa?

-Ach tak!.Wiedziałem,że o to spytasz.Jak wiesz mój brat jest psychologiem i ja znam się dobrze na ludziach.No i wiem,że on nie poradzi sobie ze świadomością tego,że nie…to znaczy,że ktoś cchciał go utopić.-Wszystko zaczęło mi się składaćw całość.On wiedział,że ja tego chciałem.Zrozumiał o co mi chodziło w naszej wczprajszej wwymianie zdań.Teraz jestem niedoszłym samobójcom i jeszcze mam się komuś z tego tłumaczyć?!Zrobiłem wielkie oczy.

-Harry?-Louis spojrzał na mnie z troską wymalowaną na twarzy.

-Jest ok.Możesz na chwilę zostawić nas samych?-On tylko kiwnął głową na znak zgody.Pogadamy sobie blondasku…

Hi!
Jak coś to WSZYSTKIE te rozdziały piszę z moją naj-Lidziakem :*

Rozdział 26

*Perspektywa Niall'a*

-Dawajcie spadamy!-Usłyszałem krzyk Malik'a.Po chwili chłpacy zniknęli z mojego pola widzrnia.Tchórze-moja pierwsza myśl.Drugą było to co chciałem zrobić od razu-uratowanie Harry'ego.Biedak cały czas był tam w wodzie.Nie miał już siły by utrzymać sie wierzchu.Ściągnąłem koszulkę i skoczyłem do lodowatej wody.

-Harry!-Krzyknąłem podpływając do topiącego się chłopaka.-Chodź tu.-powiedziałem łapiąc go.Jej uratowałem czyjeś życie.Wyciągnąłem go na brzeg.

-Co tu się dzieje!?-Spytał policjant.

-On się topił!-krzyknąłem.

-Jak to,czemu?-Zapytał.

-Niech pan nie pyta tylko po karetkę dzwoni!

-Dobrze,dobrze.-powiedział i wyciągnął telefon.

-Harry,Harry,Harry,Harry!-Czemu on się nie budzi?!Jeszcze chwilę temu był przytomny!

-Karetka zaraz przyjedzie.Opowiedz mi,jak do tego doszło?

-No bo graliśmy z chłopakami w piłkę i podzieliliśmy soę na dwie drużyny.W jednej kapitanem był Harry,a drugiej Zayn.Zayn wymyślił żeby się zakład.Kapitan drużyny,która przegrała miał skoczyć do jeziora.Mówiliśmy z chłopakami,że to głupi pomysł,ale no tak jakoś wyszło.-zakończyłem swoją wypowiedź.W tym samym czasie przyjechała karetka.

-Kto jest ranny?-Spytał męszczyzna w czerwonym stroju.

-Harry.-Wskazałem na niego ręką.

-Topił się.-Dodał od siebie policjant.

-Jesteś kimś z jego rodziny?

-Tak kuzynem.-Skłamałem.

-No to wsiadaj.-powiedział.

***
-Nialler gdzie jesteś?!-krzyknął do słuchawki Louis.

-Loui…jestem w szpitalu.-westchnąłem.

-Co jak to?!

-Normalnie.

-Ale co ci się stało?

-Mi nic,raczej coś Harry'emu.

-Ale,jak to?

-Po prostu przyjedź.-podałem mu adres.

Nie wiem czy dobrze zrobiłem mówiąc mu,o tym.Niby jest chłopakiem Hazzy,ale on na niego nie zasługuje.Moim zdaniem.Gdyby mu na nim zależało nie zostawiłby go samego.Dobrze,że dziś przyjechałem,bo nie wien jak by się to skończyło.Nie chcę nawet,o tym myśleć.Nagle z sali wyszedł lekarz.

-Możesz do niego wejść.-powiedział.

-Dziękuję.-uśmiechnąłem się.

*Oczami Harry'ego*

Obudziłem się w jakimś białym pomieszczeniu.Obok mnie siedział Niall.

-Harry,stary.-przytulił mnie.-Zgaduję,że nie wiesz co się stało...

-Nie muszę wiedzieć.Domyślam się.-Powiedziałem tak cicho,że ledwo usłyszał.-Oni mnie zostawili.Niall kocham cię!Dzięki!-powiedziałem.

-Nie ma za co tak robią przyjaciele.

-A właściwie to gdzie oni teraz są?

-Sam nie wiem.Dzwoniłem do Lou, więc lada chwila się tu pojawią.

-Ok.Niall od dziś jesteś dla mnie ja brat.Dzięki,wielkie dzięki za to co zrobiłeś.Jesteś najlepszy.

-Wiesz na początku myślałem,że będziesz zły.Myślałem,że nie chcesz ratunku.Sam nie wiem skąd u mnie ta myśl sorry.

-Przerażasz mnie.Wiesz o mnie więcej niż kto inny.

-Czyli to prawda?

-No trochę tak,ale nie mów nikomu,o tym że chciałem odejść dobrze?

-Jasne,dla ciebie wszystko bracie.-Uśmiechnęliśmy się do siebie.Nagle drzwi do sali się otworzyły i ujrzałem w nich Tommo.

-Harry kochanie!-krzyknął i pocałował mnie w czoło.Spojrzałem na Ni.Dał mi jasny znak,żebym nie był zły na Lou.Wiem on jest po prostu zagubionym chłopcrm jak niegdyś ja.

-Cześć skarbie.-Powiedziałem.

-Jak się czujesz?

-Źle,ale nie martw się przejdzie mi.

-Boli cię coś?

-Ta głowa strasznie mnie boli,ale to nic.

-No dobrze.Skoro tak sądzisz.Przepraszam cię za zayn'a.

-Skończ,proszę nie mów mi nic o nim.

-To…przez niego?-szepnał do mnie Niall.

-Nie tylko Ni.-odszepnąłembdo niego.Spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.

-Coś przede mną ukrywacie?-Spytał Lou.

-Nic takiego.Louis sądzę,że powinniśmy dać Hazzie odpocząć dobrze?Jutro wpadniemy.

-Jasne do zobaczenia!

-Pa.

I tak właśnie zostałem sam na sam ze swoimi myślami.Wszystko mi się pomieszało.Nie wiem co mam,o tym sądzić.Mój chłopaki zostawił mnie tam sam na pastwę losu.Dałbym sobie głowę uciąć,że gdyby nie było przy mnie Niall'a już dawno bym nie żył.Mimo iż marzyłem,o tym od kilku lat,kirdy teraz miałem szansę to zrobić…po prostu nie mogę.Jestem tchórzem.Możliwe.Kocham Niall'a,ale jako brata.Nie znam go nawet jeden dzień,a już wiem że będzie dobrym przyjacielem.On mnie trochę zdziwił.Nie zna mnie,a wie więcej niż myślę.

Rozdział 25

-I co Styles?Przegrałeś!Wiesz co się z tym wiąże?-syknął Zayn.

-Czy wy zawsze musicie tak do siebie szczekać?-Spytał Niall.

-Ni to u nich norma.Nie są dobrym połączeniem.Czasami ze sobą normalnie rozmawiają,ale rzadko.Właściwie to chyba zrobili to jak dotąd dwa razy.

-Achh ok.

-To jak idziemy?Z chęcią to nagram.-Powiedział Malik.

-Wiecie ten zakład to nie był dobry pomysł.Skarbie możesz mu odpuścić?

-A to czemu?Może on nie potrafi pływać?

-Możliwe. (Wiem,że to Zayn boi się wody,ale to opowiadanie to ff,dlatego pozmieniałam tutaj prarę rzeczy).

-To super, jeszcze bardziej nie mogę się tego doczekać!

-Odpuść mu.-wtrącił Niall.-Jeżeli on nie umie pływać.Po prostu odpuść ten jeden raz dobrze?

-No sorry,ale on mógł się po prostu się nie zakładać.-Czy oni wiedzą,że ja też tu jestem?Jak na razie chyba nie.

-Dobra!-krzyknąłem aby zwrócić na siebie uwagę obecnych tutaj chłopaków.Zostaliśmy sami w piątkę.Collie,Matty i Stan poszli.-Skoro już przegrałem zakład,to muszę to zrobić prawda?-chłopacy kiwnęli głowami.-No to wszystko jasne,chodźcie!

Wspominałem jak bardzo się boję?Jestem mega zdenerwowany.Mogłem się nie zakładać.W ogóle on chyba wiedział,że nie umiem pływać.Ale skąd?Nieważne.

-Harry misiek.-Louis mnie przytulił.-To jest chore,nie mogę nic na to poradzić!-westchnął bezradnie.

-Poradzę sobie.-mruknąłem.

-yyy wątpię.

-Lou błagam cię daj spokój.

-Ok,nie mam ochoty się kłócić.

Po jakiś 5 minutach byliśmy na miejscu.Ustałem na pomoście.

-Nie mogę na to patrzeć.-Louis zakrył oczy rękoma.

-Ja też.-dodał Liam.

-Zayn,co mam zrobić żebyś mu odpuścił?-odezwał się Niall.

-Nic,po prostu odsuń się i daj mu to zrobić.

-A wiesz co się stanie kiedy mu pozwolę?

-To co z każdym innym człowiekiem.

-Nie,on się utopi rozumiesz?!My wszyscy będziemy tutaj stać jak baławany i patrzeć na to,nie będziemy mogli mu pomóc,a ty będziesz się śmiał!To jest jakieś nienormalne!Każdy inny zignorowałby to i odszedł,ale z tobą jest inaczej trzeba robić wszystko co chesz bo ja…-nie miałem ochoty dalej tego słuchać.Po prostu wykonałem moje zadanie.

Woda była lodowata,tak jak sądziłem.Nie wiem tak naprawdę co skłoniło mnie do tego by to zrobić.Zawsze bałem się wody,a teraz w niej jestem i się topię.Tak topię.Przecież ja nie umiem pływać ludzie!

*Oczami Louis'a*
Nagle Niall przestał mówić.Wszyscy usłyszeliśmy głośny plusk i zamarliśmy.Zrobił to.Ten głupol to zrobił!

-Harry!-Wydarłem się.Już miałem biec w jego stronę,gdy nagle usłyszeliśmy dźwięk syreny policyjnej.

-Dawajcie spadamy!-krzyknął Zayn.Pierwsza myśl "ucieczka".Tak właśnie zrobiliśmy.Uciekliśmy z tego miejsca.Nawet nie wiem co stało się potem z Harry'm.Żałuję tej ucieczki,ale nie wrócę tam tak po prostu prawda?

-Wiecie teraz mi głupio.Zostawiliśmy go tam samego.-powiedział Liam.-Jesteśmy jego przyjaciółmi.Wiecie co przed chwilą się sstało?!-zaczął krzyczeć.No tak dopiero do nas dotarło co zrobiliśmy.Przecież jemu mogło się tam coś stać!

-Jestem tchórzem.-Szepnąłem.-Zostawiłem tam swojego chłopaka.

-A ja najlepszego przyjaciela.-Powiedział Li.

-Zayn,nigdy więcej cię nie posłucham.-Powiedziałem do mulata,stojącego obok nas.

-Wiecie co?-Powiedział.

-No?-Nie miałem ochoty go słuchać,ale niech się wypowie.

-Ani trochę tego nie żałuję.Loui,on mi ciebie zabrał!Zabrał mojego najlepszego przyjaciela!Przez niego przestałeś spędzać ze mną czas!Nienawidzę go!Zmienił cię!Namieszał ci w głowie!Nauczy się,że ze mną nie wolno zadzierać!-Krzyczał Zayn.

-Kochanie uspokój się.-Liam gładził go ręką po plecach.-To co mówisz nie jest prawdą.Robisz to pod wpływem impulsu.Zmieniłeś się.Nie jesteś zły.Wcale tak nie myślisz.-Mówił cały czas Liam.Teraz przypomniałem sobie o moim irlandzkim przyjacielu,który jeszcze ani razu się nie odezwał.To dziwne.Rozejrzałem się dookoła.

-Chłopaki!-krzyknąłem.

-Co jest?-Powiedzieli obaj.

-A gdzie jest Niall?!-Spytałem zdenerwowany.

Rozdział 24

-Hej jestem Niall.-Przywitał się ze mną blondyn.

-Hej,Harry.

-A ja Liam.

-Zayn'a pamiętasz prawda?

-Taak,trudno byłoby zapomnieć tego chłopca.-zaśmialiśmy się.

-Ej,czuję się zazdrosny.-powiedział Liam,na co wzzyscy zaczęli śmiać się jeszcze głośniej.W tym momencie podszedł do mnie Louis.

-Jak się czujesz?-Szepnął wprost do mojego ucha.Przeszedł mnie przyjemny dreszcz.Jest tak blisko mnie.

-Chciałbym być oryginalny,ale w tym momencie nic lepszego nie przychodzi mi do głowy.A jak mogę się czuć wiedząc,że obok mnie jest cały mój świat?Jestem szczęśliwy!-szepnąłem.Lou zachichotał.

-Och skończcie te podrywy!-Powiedział Zayn.

-Ha?I kto to mówi?-odszczeknąłem.

-Nie żyjesz Styles!

-Ha!-znów się zaśmiałem.-Ale co ja powiedziałem?

-Żaden smarkacz nie będzie mi się odszczekiwał jasne?-Syknął.Biorąc pod uwagę ton jego głosu,wywnioskowałem że on mówi to wszystko na serio.Ja się tylko nabijam.-Bój się.-Wypowiedział bezgłośnie.Znów się zaśmiałem.

-Dobra bo się pozabijacie!-Powiedział Liam.

-Przestańcie się kłócić!-krzyknął Tommo z sąsiedniego pokoju.

-A co tu się dzieje?-Spytała Jay.

-Nic,chodźcie.-wskazałem ruchem ręki na salon.

***

-Co wy na to chłopcy,żeby pójść pograć w piłkę?-Spytał Niall.

-Jasne.-Odpowiedzieliśmy jednocześnie ja i Loui.

-Może być.-Powiedzieli na raz Zayn i Liam.

-No to pięknie.-Klasnął w ręce blondyn.-Macie tu gdzieś jakieś boisko?

-Ta,jest takie tu niedaleko.

-No to chodźcie.-Powiedziałem

Założyliśmy buty i bluzy.Byliśmy gotowi do wyjścia.Po około 30minutach byliśmy na miejscu.Jeszcze był problem z wybraniem drużyny,bo było nas 5.Nieparzyście.Jednak na nim było jeszcze trzech chłopaków.Collie,Stan i Matty.Kojarzyłem ich ze szkoły.Postanowiliśmy,że zagramy razem.Podzieliliśmy się na dwie drużyny.Nawet wymyśliliśmy sobie nazwy.Moja drużyna to "Dzikie Jaguary" a Zayn'a "Gepardy".Więc w dzikich jaguarach byłem jaa,Louis,Stan i Matty zaś w gepardach Zayn,Liam,Niall i Collie.Dobrze nam się grało.Matty był bardzo dobrym bramkarzem.Niall też nie był zły.Graliśmy jakieś  dwie godziny.Kiedy zrobiliśmy sobie przerwę ustaliliśmy zakład.Oczywiście Malik go wymyślił.Kapitan drużyny,który przegra będzie musiał wskoczyć do jeziora,które znajduję się niedaleko.Przyznam nie byłem dobrym pływakiem zwłaszcza,że ta woda była lodowata,co utrudniało wykonanie zakładu.Ostatecznie się zgodziłem,bo w pierwszej części meczu to my wygrywaliśmy.Nawet byłem w 100% przekonany,że to Zayn będzie musiał przejść przez to piekło.Pod koniec meczu byłem załamany.Wynik wynosił 5-3 dla gepardów.No nieźle Styles.Przeszły mnie dreszcze.Ale przynajmniej będzie śmiesznie.Prawda?

Hay :3

Tak wiem,że jest dopiero 5:25,ale nie chce mi się już spać więc dodaję new rozdział.SORRY ZA BŁĘDY!

sobota, 26 kwietnia 2014

Liebster Awards

1 nominacja,pytania: youmakemestrong11125669.blogspot.nl/2014/04/nominacje-do-nagrody-liebster-award-d.html?m=1
Odpowiedzi:
1.13.

2.Od 2 lat.
3.Pisać opowiadania/imaginy,spotykać się z przyjaciółmi i śpiewać.
4.Trudno powiedzieć.Lubię słuchać wiele piosenek.Nie mam ulubionej.
5.Zdecydowanie lato.
6.Za to,że po prostu są!Nauczyli mnie tego,żeby mimo wszystko nigdy się nie poddawać,wierzyć w marzenia,po prostu być sobą!Kocham ich za to,że mimo iż są tak sławni zostali sobą.Nie zmieniła ich sława.
7.Od kilku miesięcy chciałam mieć blog z moimi własnymi opowiadaniami.Chciałam zobaczyć czy komuś się spodobają i czy jestem w tym dobra.
8.Hmm obie stronki bardzo lubię.Ale chyba jak już to fb.
9.Ponad 2 miesiące.
10.Lubię wiele zespółów i piosenkarzy,ale należę tylko do tego jedynego i najlepszego fandomu 4Ever-Directioners!
2.Nominacja,pytania:
giveashitabyourlove.blogspot.nl/2014_03_01_archive.html?m=1

1.Magda,wiem brzydko ;C
2.Do VI
3.Blogowaniem zajmuję się od jakiś 2 lat.
4.Szczerość i tolerancja!
5.Przed pająkami >.<
6.Sama nie wiem.Ostatnio rzadko oglądam filmy.Książek nie czytam no chyba,że o 1D.Ale lubię czytać opowiadania o 1D  czyli tak jakby książki.
7.Śpiewanie,rysowanie,jazda na rowerze,pisanie opowiadań.
8.Nie mam pojęcia!Nawet nigdy o czymś takim nie myślałam,ale może by się komuś spodobała.I na 100% było by w niej dużo śmiesznych rzeczy ;D
9.Nie wiem XD
10.Do directioners :*
11.Moim wzrocem jest Liam Payne.Nauczył mnie wielu ważnych i przydatnych rzeczy. *-*
12.Mojemu idolowi na imię Niall James Angel Horan <3
Ja nominuję dwa blogi,które są po prostu boskie! <3
1. ghostdiary-larrystylinson.blogspot.nl/?m=1
2. opowiadania-o-larrym.blogspot.nl/2014/04/zostaysmy-nominowane.html?m=1
Moje pytania!
1.Jak masz na imię?
2.Do której chodzisz klasy?
3.Jakie masz hobby?
4.Tymbark vs Frugo.
5.Jaki jest twój ulubiony blog z opowiadaniami?
6.Jaki jest twój ulubiony kolor?
7.Jak lubisz spędzać swój wolny czas?
8.Jaki jest twój ulubiony film?
9.Co zainspirowało cię do zrobienia bloga?
10.Jak nazywa się twój idol?

Rozdział 23

-Co tu się dzieje?!-Krzyknął Louis widząc jak Zayn całuje Liam'a.
-Louis!-krzyknąłem.Chłopacy na nas spojrzeli.Liam od razu się zarumienił i spuścił wzrok.
-To nie tak jak myślicie.-Zaczął Malik.
-Jesteście razem?-Zwróciłem się do mojego przyjaciela.On nie umie kłamać.
-Tak Harry.
-Czemu wcześniej nie powiedzieliście?-Spytałem pozytywnie nastawiony do tego,co przed chwilą usłyszałem.
-Ze względu na twojego chłopaka.-odparł Li.
-Czemu?Louis to akceptuje prawda?
-Tak w stu procentach!
-Taka słodka z was para!-pisnąłem i przytuliłem się do nich.-Tak w ogóle to przepraszam za tam to na treningu…-powiedziałem zmieszany.
-Oo Harriet,czyż bym o czymś nie wiedział?
-Li,kochanie to już nieważne.-wtrącił Zayn.-Teraz jesteśmy przyjaciółmi.-Uśmiechnął się do mnie.Od razu odwzajemniłem ten gest.
-Harry,Harry co jest z tobą nie tak?Myślałem,że jesteśmy BFF,a ty nawet nie mówisz mi już wszystkiego.-Liam posmutniał,a mi zrobiło się niedobrze.Nawet nie wiedziałem co odpowiedzieć.Pomiędzy nami zapadła niezręczna cisza,którą przerwać postanowił dźwięk czyichś kroków.Nie wiem czemu,ale wszyscy szybko zaczęliśmy uciekać.Schowaliśmy się w gęstym buszu i obserwowaliśmy zaistniałą sytuację.Ja przytulałem Louis'a, a Zayn Liam'a.Był tam jakiś pijany męszczyzna.Nie zrobiłoby to na mnie najmniejszego wrażenia,gdyby nie fakt,że po przyjrzeniu się mu rozpoznałem go.To był mój biologiczny ojciec.Co on tutaj robił?Szukał mnie?Ale skąd by wiedział gdzie jestem?
-Harry-Spojrzał na mnie współczująco Li-przepraszam.-szepnął,a ja ciężko westchnąłem.
Jeszcze jego mi tu brakowało.Niby go akceptowałem,rozumiałem,ale on popadł w nałóg o czym niedawno się dowiedziałem.Czemu wzięli rozwód?Przecież moglibyśmy być nadal szczęśliwą bezproblemową rodziną,ale niee.
-Kto to?-Spytał Zayn.Spojrzałem na Lilo.
-To jest biologiczny tata Harry'ego,który przeze mnie się tutaj znalazł.
-Ale to naprawdę nie twoja wina.-powiedziałem.
-On mi…
-Nie kończ,proszę!Nie chcę o nic słyszeć!-Teraz byłem bardziej wkurzony niż smutny czy coś.Nie chciałem nic o nim słyszeć.Gdy pije alkohol po prostu nie jest sobą i robi wiele złych rzeczy.
-Harry,wiem że tu jesteś!-Pierwszy raz od 5lat usłyszałem ten głos.
-Lepiej stąd chodźmy.-Tym razem odezwał się Louis.
-Dobry pomysł.-Zayn spojrzał na mnie,a jego oczy mówiły "Nie wiem jak ty,ale ja się boję!Możemy iść?"Ja tylko kiwnąłem głową w jego stronę.
-Chodźmy.-mruknąłem.Najpierw Liam,potem Zayn,Louis,a ja zatrzymałem się i wpatrywałem się przez chwilę w mojego tatę.-Dlaczego?-powiedziałem sam do siebie.Nie wiem ile tam stałem.Może jakieś 5-10minut?Nieważne.Jak wyszedłem z tego gąszczu chłopacy oddalili się już.Nawet ich nie zauważyłem.Zapomnieli o mnie?Możliwe,ale jestem do tego przyzwyczajony.Właściwie to lepiej,że zostawili mnie samego.Teraz będę mógł wrócić w spokoju.
Zawsze się zastanawiałem czemu on to zrobił.Czemu rozwiódł się z…nią?Gdyby nie to,może moja mama byłaby nadal taka normalna.Nadal by mnie kochała.Nie mówiłaby tych wszystkich słów.Wiem,że mój tata był zawsze tolerancyjny.On by mnie zrozumiał,wysłuchał.Jednak z nieznanych mi powodów popadł w nałóg.Bardzo za nim tęsknię,ale za takim jak kiedyś.Nie za tym alkoholikiem.Chciałbym z nim porozmawić,ale nie teraz.


Hello!
No to mamy i 23 rozdział ;)

piątek, 25 kwietnia 2014

Rozdział 22

Jest już 21.My z Louis'em nadal nie wróciliśmy do domu.Trening skończył się o 18.Miało być tak strasznie.Właściwie to jesteśmy w miejscu,które jest bardzo ważne dla mojego chłopaka.Dotarcie tam zajęło nam 30 minut.Musieliśmy przejść przez gęsty las, wspiąć się po drzewie i przejść na nim przez rzekę,jeszcze wejść na wysoką górę,która porośnięta była drzewami i krzewami z owocami.Prócz nich były tam też piękne,czerwone róże.A widok z tej góry jest nieziemski.To miejsce jest jak z bajki.

-Podoba ci się?-Spytał

-To miejsce jest niesamowite!

-Cieszę się.

-Jak je odkryłeś?

-Moja była Eleanor kiedyś mnie tu przyprowadziła.

-Ach.

-Ok.Wiesz,że muszę cię spytać,o to co się wcześniej wydarzyło?

-Ale ze mną naprawdę wszystko jest jak dawniej.Kochanie,nie martw się.

-Harry proszę  cię!Powiesz mi chociaż co się z tobą działo te kilka dni no wiesz.

-Komuś muszę prawda?Dobrze.Więc byłem wtedy z Liam'em na imprezie.On nie chciał iść,ale ja go zmusiłem.On nie lubi się bawić.Jest taki spokojny i tak dalej.Powiedział,że pójdzie żeby mnie tam pilnować.Więc kiedy on się oddalił podszedł do mnie pracodawca mojej mamy.Zaciągnął mnie do samochodu.Wywiózł gdzieś do lasu,do jakiejś opuszczonej chatki.Zaprowadził mnie tam do piwnicy.Muszę też dodać,że chciał wciągnąć mnie w narkotyki.Oczywiście ja nie chciałem.Dlatego to zrobił.Przetrzymywał mnie tam.Przez całe trzy dni nie miałem jedzenia i picia w buzi.Chyba trzy.Nie liczyłem.Najgorsze było wieczorami,bo przychodził do mnie i po prostu mnie bił.I do tego wyzywał.A kiedy policja mnie znalazła jego nie było.Właściwie to tylko ja i od teraz ty wiemy kto to zrobił.

-Dziwi mnie fakt,że nie płakałeś opowiadając mi to.Wiesz,że powinieneś powiedzieć,o tym policji?

-Wow serio?Louis nie jestem taki głupi i tak,wiem.Ale po prostu nie chcę rozumiesz?

-Jasne,że tak.Jeżeli chcesz to możemy już ten temat zostawić.

-Och,dzięki.Naprawdę nie chcę już,o tym rozmawiać.

-Dobrze,a o czym chciałbyś porozmawiać?

-Kiedy się dowiedziałeś,że jesteś homo?

-Nie jestem homo,raczej bi.

-Ale przecież ze mną chodzisz.

-Wiem,ale proszę daj mi się oswoić z myślą,że jestem inny.

-Ja jakoś nie musiałem się z tym oswajać.Ale ok,przecież to ty.

-Harry.

-Nic nie mówię.

-Cicho!-powiedział-Słyszysz te dźwięki?-Rzeczywiście.Słychać było czyjeś szepty i kroki.Wstałem.

-Co robisz?-Spytał szeptem L.

-Jak to co?Idę sprawdzić kto to.

-Nie boisz się?

-Louis błagam cię,czego mam się bać?-wywróciłem oczami.

-To ja pójdę z tobą!

-Nie zostań!

-Ok,ok.

Poszedłem w dół.Schowałem się za dużym krzakiem i obserwowałem ludzi,którzy tam byli.To ich słyszeliśmy.Gdy się im trochę przypatrzyłem odebrało mi mowę!Byli tam Liam i Zayn.Siedzieli tam i trzymali się za ręce.Dobra nic nie mówię.Po prostu wrócę do Lou i powiem mu,że to jakaś sarna czy coś.Właściwie to na ten widok awet się lekko uśmiechnąłem.Ładnie im razem.Ale nieważne.Wróciłem na miejsce,w którym wcześniej byłem z moim chłopakiem.

-Co to było?

-Nic,jakaś sarna biegła-skłamałem.Nie wiem czemu,ale jakoś nie mogłem przestać patrzeć na miejsce,w którym jest teraz Liam i Zayn.Oczywiście nie uszło to uwadze Louis'a,który cały czas mnie obserwował.Wstał bez słowa i poszedł w tam to miejsce.

-Louis nie!-krzyknąłem szeptem.

-Nie wierzę.

Trololo

No to przyszłam do was z 22 rozdziałem.Proszę bardzo! :*

Rozdział 21

Właśnie wszedłem do szatni.Zacząłem się przebierać tak jak inni.Nagle drzwi się otworzyły i wszedł do nich Robin.Spojrzał na mnie takim wzrokiem,jabky ducha zobaczył.Czyli,że Annie nic mu nie powiedziała.Ach,ale ona jest kochana.Nienawidzę jej.Do Robin'a nic nie mam.Zgaduję,że on nic nie wie o wczorajszym zajściu,które miało miejsce u nas w domu.Z rozmyślań wyrwał mnie jego głos.

-Harry chodź na chwilę!-powiedział poważnym tonem.

-Tak,o co chodzi?-spytałem.

-Skąd się tu tak nagle wziąłeś?!

-A no wiesz,znaleźli mnie.

-I co i nic ci się nie stało?

-Nie no,mam trochę pamiątek-powiedziałem odsłaniając bluzkę i pokazując dużej wielkości siniaka,który miał ciemny,prawie czarny kolor i nie ukrywam bolał jak cholera.Ale nie tylko tam miałem tę pamiątkę.

-A kto ci to zrobił?Oni chyba wiedzą prawda?

-Ja i oni wiemy.Nikt inny się nie dowie.No i jeszcze ten facet,który mi to zrobił.

-Harry,a co on ci zrobił?

-…

-Proszę powiedz mi.Wiem,że się nad tobą znęcał,ale jak?

-Skąd wiesz,a może sam sobie to zrobiłem próbując się stamtąd wydostać?A może po prostu chciałem się lub kogoś obronić?

-Przestań się zgrywać!-Wkurzył się,bo krzyknął tak że chyba było go słychać w całym budynku

-Serio?To ja się zgrywam?Och nie wiedziałem.-odpowiedziałem.

-Dobra nie będę tak z tobą rozmawiał!Zejdź mi z oczu!-wykrzyczał mi prosto w twarz.Jakoś mnie to nie ruszyło.Ale jego tak.Jest cały czerwony ze złości.Wróciłem więc do szatni.

-Uwarzajcie lepiej,bo ktoś tu jest dziś trochę wkurzony.-powiedziałem.Wszyscy się na mnie patrzyli tak jak robin kiedy tu przyszedł.-Jestem brudny?-spytałem.

-Nie-odezwał się Zayn.-Po prostu nasz trener nigdy nie był taki wkurzony.Jesteśmy wszyscy zdziwieni.Podziwiam cię.Mi się nigdy nie udało go tak wkurzyć.-Wow sam pan Malik mnie podziwia

-Aha no to ok.-odparłem.Malik podszedł do mnie i szepnął.

-Zapomnij o tym wszystkim i sorry za to wszystko.Zostańmy kumplami ok?

-Dobra.-odpowiedziałem po cichu.

-O czym plotkujecie spytała postać,która właśnie otwierała drzwi do naszej szatni.-Harry?-powiedział.Wow chyba prawie wszyscy tutaj wiedzą,o tym incydencie.-Dobra nieważne,chodźcie bo Robin się nie cierpliwi.No więc zrobiliśmy jak kazał.

-Cześć!-powiedział do nas.-Dziś będzie ciężki dzień dla was.Będziecie ćwiczyć do 20,może nawet dłużej i zapmiętacie raz na zawsze,że przede mną się nie zgrywa Harry!-powiedział

-Ale ja nic takiego nie zrobiłem!

-Nie wcale,nawet nie umiesz dać odrobiny szacunku starszemu.

-Z tym miej pretensje do swojej przyszłej żony,nie moja wina że nie nauczyła mnie jak żyć!-Powiedziałem prawdę.Nie obchodziło mnie już,że nie jesteśmy tu sami.

-Nie dziwie jej się,że tyle razy mówiła,że nigdy nie chciała cię urodzić!

-Dajcie mi wszyscy spokój!Od kiedy taki jesteś?

-A ty?Od kiedy?Byłeś taki miły,ale się zmieniłeś.Zdecydowanie na gorsze.

-To nie twoja sprawa!Mogę być jaki chcę!

-Ale ludzie nie zmieniają się tak bez powodu.-powiedział.Nie krzyknął,a w jego głosie było słychać zmartwienie.

-Jak widać ja mogę.-powiedziałem obojętnym tonem.

-Ale ja chcę ci tylko pomóc.Dzieje się z tobą coś złego.-powiedział smutno.

-Proszę nie wtrącaj się w moje życie.Poradzę sobie z nim.-Dopiero teraz zauważyłem,że inni już dawno zajęli się ćwiczeniami i prawdopodobnie nie słyszeli dużo z naszej wymiany zdań.Tym razem krzyki nie były tak głośne.

-Nie poradzisz.-westchnął i odszedł.

Rozdział 20

Spałem sobie,aż nagle poczułem wibracje telefonu,które mnie obudziły.Dostałem sms od Liam'a,o treści,która mnie zszokowała.

Od Liam:
Hej,niedaleko Doncaster mam kuzyna,u którego się na jakiś czas zatrzymam.Gdybyś chciał się spotkać,dzwoń.A zapomniałbym.Twój tata przyjechał dziś w nocy.Będzie cię szukał.Z tego co wiem chce z tobą porozmawiać.Ma jakąś sprawę.

Do liam:
Jak to?!Powiedzieliście mu gdzie jestem?

Odpisał mi,ale nie zdąrzyłem odpisać bo pani Tomlinson zawołała mnie na śniadanie.Usiadłem więc przy stole i przywitałem się.

-Dobry,jak się spało?-Uśmiechnąłem się przyjaźnie.Nie chciałem żeby zobaczyli,że coś jest nie tak.

-Hej hazz,wspaniale a tobie?

-eghm-odkaszlnęła Jay-Mi też dobrze-dodała.

-Mi super się spało.

-Mamuś co na śniadanie?

-Loueh na śniadanie będzie jajecznica z kiełbasą i szczypiorkiem.Moja "mama" wyjęła trzy talerze.Nałożyła danie i podała je nam.

-Tak przy okazji dziś przyjeżdża do nas Niall.

-A kto to?-Spytałem z ciekawości.

-Przyjaciel Louis'a,którego poznał na wymianie w Irlandii.Teraz mieszka w Londynie i przyjedzie do nas na parę dni.

-Raczej tygodni-wtrącił Tommo.

-Aha ok.

Po jakiś 10 minutach skończyłem posiłek.

-Idziemy się przejść?-Wow

-Ok Loui,poczekaj tylko wezmę telefon.-Poszedłem do swojego pokoju i przeczytałem wiadomość od Liam'a

Od Liam:
Ja nic nie mówiłem…twoja mama zaś tak.Uważaj na siebie.Nie wiem jaką ma on do ciebie sprawę.A teraz bye!Popiszemy później.

-Szlag!-krzyknąłem i kopnąłem nogą w łóżko.Jak ona powiedziała mu,że jestem u Lou i on tu przyjedzie?Nie błagam nie!Dobra idę,bo bym zapomniał.

-Co taki wkurzony co curly?-Eghm musiał to zauważyć!

-Nie jestem wkurzony wydaje ci się-westchnąłem.

-Nie wydaje!No mów!

-Nic,chodźmy.

-Dobra,ale prędzej czy później mi o tym powiesz dobrze?-Spojrzał na mnie tymi swoimi słodkimi oczkami.

-Tak.-wyszliśmy.Przechodziliśmy przez park i kłóciliśmy się.

-Marchewki są dobre!-krzyknął tommo

-Nie!

-Tak!

-Nie!

-Tak!

-Nie!-walnąłem go łokciem.

-Tak chcesz się bawić Styles?Nie żyjesz!-Zacząłem przed nim uciekać.Nie mogłem powstrzymać śmiechu.On też.Biegałem sobie wokoło różnych drzew,aż podknąłem się o korzeń któregoś i wywróciłem.

-Haha!-Krzyknął Tommo i upadł na mnie.Oczywiście zrobił to specjalnie.-Hej kocie-mruknął prosto.w moje usta.Rozejrzałem się czy w pobliżu może ktoś jest,ale na szczęście byliśmy sami.

-Witam pana-powiedziałem.Tommo chciał mnie pocałować.-Przykro mi,bar zamknięty-wytknąłem mu język.

-Nie ładnie-powiedział i zaczął mnie łaskotać.-Będziesz błagał o litość,a ja i tak nie przestanę-zaśmiał się gardłowo.

-hahah boję się hahah-powiedziałem przez śmiech.

-I tak właśnie ma być!-wsadził ręce pod moją bluzkę i pocoągnął ją lekko do góry.Z moich oczu zaczęły płynąć łzg,ale nie te radości.

-Błagam przestań!-Natychmiast mnie zostawił.Zwinąłem się w kulkę i szlochałem.

-Coś zrobiłem nie tak?-spytal wystraszony.

-Nie,to przeze mnie-starłem łzy z policzków i wstałem.-zapomnij.-powiedziałem.

-Nie chcę nic mówić,ale te nasze kocie figle trwają już pond godzinę.

-A która jest?

-Jest dokładnie 14:15.

-Dziś trening-przypomniałem sobie.

-A chcesz na niego iść?-zapytał zaskoczony.

-Tak,a ty?

-No oczywiście,ale ty przecież.

-Oj tam,chcę!Pójdziemy na niego razem?-spytałem.

-Ok,ale wiesz tam nie będziemy mogli udawać pary-zabolało.

-Wiem,jasne,ok,rozumiem-szybko odpowiedziałem.

Hay ;)

No to jest i 20 rozdział!Podobał się?

Rozdział 19

Właśnie siedziałem w salonie u Tomlinson'ów.Piłem pomarańczowy sok.Obok mnie była Jay,Lottie no i Louis.Denerwowałem się,bo on właśnie miał spytać się swojej mamy czy mogę z nimi zamieszkać.Nie zdziwię jej się kiedy odmówi.Szczerze to sam umiem o siebie zadbać,nie potrzebuję jego pomocy,ale przecież on jest teraz moim chłopakiem.Trochę dziwnie mi z tym uczuciem.Zawsze go kochałem,ale nie wyobrażałem sobie,że będę z nim chodził.Po prostu nie potrafiłem.Wiem,że to dziwne.Zawsze sądziłem,że do siebie nie pasujemy.Byliśmy,a może nadal jesteśmy jak woda i ogień.Tacy inni.To dlatego sobie tego nie wyobrażałem.Zapomniałem jednak,o tym o czym mówiła mi zawsze mama.Przeciwieństwa się przyciągają.Teraz w to wierzę.Wierzę od dziś.Jak widać kiedyś moja mama,a teraz całkiem obca mi osoba dała mi dobrą radę.Teraz,to już chyba nic mnie nie zaskoczy.

-Mamo?

-Tak boo?

-Jest,a właściwie to mam do ciebie sprawę.

-Zaciekawiłeś mnie.Jaką?

-No to po pierwsze,nie mów do mnie boo,po drugie czy Harry może z nami zamieszkać?

-Um Louis,czemu pytasz?-Powiedziała zdziwiona Jay.

-Właśnie?W twoim domu dzieje się coś złego Harreh?-do rozmowy włączyła się Lottie.

-Nie,chyba nie-powiedziałem.

-No to nie wiem-zamyśliła się.

-Mamo proszę,chyba nie chcesz zostawić tego biednego chłopca na ulicy?-Louis zrobił minę szczeniaczka.

-Dobrze,ale co ci się stało?-zwróciła się do Louis'a.

-Yhhh ale w jakim sensie?

-No od kiedy masz dobre serce?

-Och błagam cię!

-Louis,nigdy nie przyprowadzałeś do nas swoich kolegów,a teraz prosisz o to by Harry z nami zamieszkał.Muszę jeszcze dodać iż niedawno byliście wrogami-wtrąciła Lottie.

-Tak byliśmy,ale Louis naprawdę ma dobre serce.Zmienił się.

-Cieszę się.W końcu słyszę o nim coś dobrego.

-I usłyszysz jeszcze wiele pozytywnych opinni na mój temat!

-Ok,no dobrze.Możesz u nas zamieszkać.

-Mamo tak ci dziękuję!

-A to nie loczek powinien mi dziękować?Nie masz za co Harold.To nic takiego.Z chęcią przenocuję cię przez jakiś miesiąc,może dwa ale gorzej będzie kiedy rozpocznie się rok szkolny.

-Niech pani się nie martwi!Wymyślimy coś!-w końcu to ja się odezwałem.

-Jaka tam pani,mów mi mamo słonko.No ja mam nadzieję,że coś wymyślicie,a teraz zmykajcie bo jest po 1 w nocy.

-Przepraszam,że jesteśmy tak późno i cię obudziliśmy-powiedział L.

-Macie szczęście,że jestem w nastroju.Dobranoc.

-Więc to będzie twój pokój kocie-właśnie wszedliśmy do średniej wielkości pokoju.Jedna ściana była w odcieniu dojrzałej jagody,a reszta miała kolor vaniliowy.Meble i okna były zrobione z ciemnego drewna.Firany też miały odcień fioletu.Jedną,całą ścianę zajmował regał oraz biurko,na którym był komputer.A na przeciwko regału,przy ścianie obok stało duże,dwuosobowe łóżko z pościelą w centki.Na parapecie stały  jakieś kwiatki.Ładny pokój.Co prawda mój był lepszy,ale ten mi się nawet spodobał.

-Podoba ci się?-Spytał Lou.

-Może być-odpowiedziałem siadając na łóżko.

-Jak coś,to łazienka jest na przeciwko twojego pokoju.

-Ok.Wiesz spać mi się chce.

-Ach,dobra to ja już pójdę.-Miał już wychodzić,ale ja złapałem go za nadgarstek.

-Zaczekaj.-spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.-Naprawdę ci dziękuję-powiedziałem po chwili.

-Harry,zrobiłbym dla ciebie wszystko,przecież cię kocham!-Pocałował mnie w czubek głowy.-śpij dobrze-uśmiechnął się i wyszedł.

czwartek, 24 kwietnia 2014

INFORMACJA

Hejo :)

Od teraz będę pisała tego bloga razem z Lidzią.Rozdziały będziemy dodawać na zmianę.I jeszcze jedno pytanie.Jak wam się podoba nowy wygląd bloga?

środa, 23 kwietnia 2014

Rozdział 17

*Oczami Annie*

-Robin,jak myślisz znajdą go?-spytałam cała zapłakana.

-Hey nie płacz-starł ręką łzy z mojej twarzy.-Znajdą,jestem pewny.

-Obyś miał racje.

-Mam,ja zawsze mam rację.Jak się czujesz?

-A jak myślisz?Fatalnie.Źle,niedobrze.Nie mogę żyć ze świadomością tego,że mój syn został porwany-westchnęłam.

-Wiem,że jest ci z tym źle ale myśl pozytywnie.

-Nie umiem.Proszę cię,mógłbyś rozejrzeć się  po oklicy?

-Jasne,skoro tego chcesz.

-Ok dzięki.

Robin wyszedł.Tak bardzo chciałam by Harry się znalazł.To jest mój jedyny syn.Nie wiem co bym sobie zrobiła,gdyby się nie odnalazł.Nie wybaczyłabym sobie.Nie wybaczyłam bym sobie tego,że wcześniej go tak traktowałam i musiało się stać coś takiego żebym zrozumiała jak bardzo mi na nim zależy.Co ze mnie za matka?Wiem,że Robin go nie znajdzie,ale jakaś głupia nadzieja zawsze się znajdzie prawda?Siedziałam właśnie w salonie,gdy do domu wrócił Liam z zakupami,o które go po prosiłam.

-Wróciłem Annie!-Usłyszałam jego głos.

-Naprawdę ci dziękuję za te zakupy-poszłam za nim do kuchni.

-Ach-machnął ręką-Nie ma za co,lubię pomagać,wyręczać ludzi.A gdzie Rpbin?-spytał

-Poszedł rozejrzeć się po okolicy.Wiem,że to głupie ale mam uczucie że on gdzieś tutaj jest.

-Rozumiem.Mógłbym coś jescze dla ciebie zrobić?

-Tak.-zrobiłam przerwę.-Mógłbyś dotrzymać mi towarzystwa?

-Oczywiście,co porobimy?

-Może obejrzymy jakiś film?

-Dobrze.

-To zrobię popcorn i mam nadzieję,że nie zanudzę cię na śmierć,bo będziemy oglądać babskie telenowele-zaśmiał się.

-Jasne,że nie!Kiedyś oglądałem je z mamą.

-Naprawdę?Muszę ją poznać-zaśmialiśmy się

***
15 minut później.Siedziałam właśnie z Liasiem i oglądaliśmy telewizję,gdy nagle zabrzmiał dzwonek do drzwi.Pomyślałam,że to Robin.Wstałam udałam się się do drzwi.To co tam zobaczyłam lekko mnie zszokowało.Stała tam policja z moim Harry'm.Z moim synem!

-Dzień dobry-powiedział mężczyzna w mundurze.

-Dzień dobry,matko curly!-krzyknęłam i  przytuliłam go.

-Znaleźliśmy go w opuszczonej fabryce,gdzie został porwany-zrobił krótką przerwę.-Ma trochę siniaków i takich tam,ale nic mu nie będzie.

-Nie wiem jak mam wam dziękować!-wykrzyknęłam,wtedy dołączył Liam.

-Annie czemu ta…-zatrzymał się-Harry!-wykrzyczał i zaczął skakać z radości.

-Nasza robota skończona.Nie do zobaczenia i miłego dnia-obaj się uśmiechnęli i wyszli.

-Harry kochanie,nawet nie wiesz jak tęskniłam!

*Perpektywa Liam'a*

-Harry czemu nic nie mówisz?-spytałem lekko zaniepokojony.

On tylko na mnie spojrzał.Ale jego oczy były całkiem inne.Te pi3kne zielone paczałki,które chciałaby mieć nie jedna osoba wyblakły.Miały taki lekki odcień,a większość tego koloru była taka szara.Jego oczy były bardziej szare i tak mocno wyblakłe.No i co najważniejsze zauważyłem tam przeokropny ból.Był tak wyraźny.Do tego jego oczy już nie świeciły.Nie było w nich tych radosnych iskierek.Chyba każdy ślepy zauważyłby,że jest z nim coś nie tak.Nie sądziłem,że tak bardzo się zmieni przez te 3-4dni.Teraz naprawdę zaczynam się nie pokoić.Patrzy na mnie tak,że aż chce mi się płakać!I nadal nic nie mówi.

-Harry?-Powiedziała zatroskana Annie.

-Proszę powiedz coś-zachciało mi się płakać.

-Czemu nic nie mówisz?Coś ci się stało?Synu!-Annie była bardzo…wystraszona.

Hey :3

Dziwnie zakończylam ten rozdział ale ok.Ważne,że Hazz się znalazł <3
Plossshee komentujcie! :*

Lovki miśki!

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział 16

Na miejscu byłem piętniaście po trzynanstej.Chłopacy już na mnie czekali.

-Siema!-przywiatłem się z nimi.

-No-powiedzieli wszyscy trzej.

-To co tam chciałeś?-Spytał Siva.

-Bo widzicie dziś się dowiedziałem,że…-Nie wiedziałem czy im o tym powiedzieć.

-No mów-tym razem odezwał się mulat.

-Harry'ego ktoś porwał.-Powiedziałem szybko.Każdy zareagował inaczej.

-Naprawdę?-Powiedział siva.W jego głosie wyczułem duże zdziwienie i był taki...trochę wystraszony.

-Współczuję mu-powiedział Josh.-tylko my możemy się nad nim znęcać itd.

-No i dobrze-zaśmiał się Zayn.

-Serio dobrze?-odparł Siva-Jak byś się poczuł na jego miejscu?-ta wymiana zdań mnie zainteresowała.

-Mnie nikt nigdy by nie porwał.-odparł pewny siebie.

-Żebyś się nie zdziwił Malik.

-Sugerujesz coś?

-Nie jasne,że nie tak tylko mówię.

-Aha-zakończyli rozmowę.

-Skąd o tym wiesz?-Spytał nagle Josh.

-No bo wiesz.Plotki w Doncaster szybko się roznoszą-skłamałem.

-Ok-odparł Zayn.-I co z tego?-dodał po chwili.

-No to chłopak,nad którym się tyle znęcaliśmy.Szkoda mi go teraz.-powiedziałem.

-No tak.Najpierw się znęcałeś,a teraz ciągle z nim chodzisz.-Z. się wkurzył.

-To przez ten zakład.Nie lubię go tak na serio-Znów skłamałem.

-To nie był dobry pomysł-wtrącił się Siva.

-Ta czemu?-Dodał Josh.

-On nie powinien być obiektem naszego zakładu-powiedział siva,dziwnie na mnie patrzac.On coś wie.

-No mów-powiedziałem.

-Później,jak oni pójdą.-szepnął

-Ok-powiedziałem bezgłośnie.

-To po to nas tu ściągnąłeś?-westchnął Malik.Widać po nim,że się wkrzuył.Czemu?

-A ty co taki wkurzony?-Spytał Josh.

-Bo co mnie obchodzi jakiś dzieciak.Jak skończyłeś,to pozwól że sobię pujdęw nara!-krzyknął minęła chwila,a on już zniknął za rogiem.

-Tomlinson,ja chyba też spadam.Miałem tylko chwilę…no wiesz-zmieszał się.

-Dobra,spadaj później się spotkamy-uśmiechnąłem się do niego.Odwzajemnił ten gest.

-No to jesteśmy sami-powiedziałem z entuzjazem.

-Dobra,jak widać mogę zacząć.

-No raczej,dawaj-uśmiechnąłem się.

-Jak wiesz jestem od ciebie starszy o rok.Od Harry'ego o dwa.Jak byłem mały mieszkałem na blokach i dobrze o tym wiesz.Po prostu chodzi o to,że on kiedyś też tam mieszkał i ten no.Byliśmy przyjaciółmi.Bardzo dobrymi.Było mi go bardzo żal,bo wszyscy tam na blokach się nad nim znęcali i nie miał żadnego przyjaciela.Więc pewnego dnia go obroniłem przed dwoma chłopakami.Byli od niego starsi.Ode mnie też.Ja i Harry mieliśmy wtedy,to znaczy on miał 8 lat,a ja 10.A tam ci faceci mieli po jakieś 16.No i od wtedy jak go obroniłem to się z nim zaprzyjaźniłem.On jest taki wrażliwy i w ogóle.Dlatego.

-Siva,ale czemu mi wcześniej o tym nie powiedziałeś?

-Nie wiem,nie chciałem.

-Ile się z nim przyjaźniłeś?

-Do 13 roku życia.Loueh ja mu obiecałem,że zawsze będę przy nim,ale jak ty wtedy.

-To przeze mnie się  z nim już nie przyjaźnisz?

-Nie,to był mój wybór.

-Gdyby nie ja,nigdy nie spotkałoby go nic złego.

-Louis!To nie przez ciebie.To był mój wybór,ale teraz bardzo tego żałuję.

-Czemu?

-A ty?Czemu zacząłeś się z nim zadawa?Nienawidziłeś go i nagle co?

-No bo miałem już tego wszystkiego dość.Tyle.

-No to powiedzmy,że ja mam podobnie,tylko że ja złożyłem mu obietnicę,którą złamałem po 3 długich,miło spędzonych latach.

-Chciałbym go znaleźć.

-Loui ja też,chciałbym znaleźć go no i przeprosić.

-Zrobimy coś?

-Obawiam się,że nie.Możemy tylko czekać.

-Wiesz chyba masz rację.

-To może pójdziemy do mnie?

-Ok-zgodziłem się.

Hay Baby!

No to mamy 16 rozdział.Chyba nudny.A i tak w'gle to wiem,że mam nominacje do Lebster Awarda.Dwie albo trzy.Nie pamiętam.Ale nie mam kiedy dodać tych wszystkich odpowiedzi i jeszcze nominować blogi.No to bye miśki :*

niedziela, 20 kwietnia 2014

Imagin Larry

Dzień I

*Harry*
Właśnie wróciłem z próby.Oczywiście musiałm być tam sam pod pretekstem,że inni będą mnie rozpraszać podczas śpiewania.Tak bardO nienawidzę Modest-u oni robią wwszystko bym był jak najdalej od Louis'a.

-Boo Bear-krzyknałem

-...

Hmm dziwne.Odpowiedziała mi cisza.Obiecał,że będzie w domu,gdy mnie nie będzie.

-Loueh!-krzyknąłem,tym razem głośniej.

_…

Znów zabójcza cisza.Postanowiłem sprawdzić gdzie jest.Kuchia,salon,łazienka,jadalnia,korytarz…nie ma go.Została jeszcze nasza sypialnia.Tam chyba będzie.Powinien.Musi.Gdy pomyślałem,że mogło mu się coś stać,pod wpływem impulsu szybko pobiegłem do sypialni.Pchnąłem drzwi i zauważyłem tam płaczącego Loui'ego.

-Skarbie-Przytuliłem go.

-Przegląda-aem internet-jąkał się przez płacz,ale kontunyował -I ttam wsyztko byo wokól Ele…Eleunor

-To dlatego?-skarbie nie płacz.

-Ale ya usz duzej tag nie mogge-powiedział.

-Louis-westchnąłem-Ja też nie,ale zrób to da mnie,dla siebie,a przedewszystkim dla nas-powiedziałem patrząc w jego oczy.

-Ddobrze-starł łzy.

Dzień II

*Louis*

Wróciłem do domu.Dziś była moja kolej.Właśnie tak to wyglądało.Jeden dzień chodziłem ja,jeden Harry.A chłopacy normalnie codziennie mieli próby.Czemu nic nie może być po staremu?Co zmieniła nasza miłość?Przecież wszystko jest takie jak kiedyś.Czujecie ten sarkazm?Tam to życie już nie wróci.Nie wróci,przez Larry'ego.Ale czym jest nasza miłość?!Nieuleczalna choroba.Mimo iż obróciła nasze życie o 180 stopni,zniszczyła je…My nadal się kochamy.Mamy to wszystko gdzieś.Wchodzę do kuchni.Harry siedzi przy stole.Je kanapki.No tak.Patrzę na zegarek 22:30.Podchodzę do niego i całujemy się na powitanie

-Jak tam Harreh?-spytałem z troską.

-Dobrze-spojrzałem w jego oczy.Wyrażały niesamowity ból.

-Nie kłam-szepnąłem.

-Czemu?Przecież jest idealnie!-krzyknął zwalając ze stołu talerz.

-Uspokój się-powiedziałem wystraszony.

-Jak?!Ja nie potrafię żyć ze świadomością,że kocham jakiegoś geja-krzyknął,a w moich oczach momentalnie pojawiły się łzy.Uciekłem i zamknąłem się w pokoju.Jak mógł.

-Louis nie!Przepraszam!To nie tak miało brzmieć-krzyczał,ale ja go nie słuchałem.

Dzień III

*Harry*
Obudziłem się o 10.Zaspałem!Nie zwracając uwagi na ból,który sprawiał mi każdy ruch,przez to że spałem dziś na małej,niewyhodnej kanapie,pobiegłem do łazienki.

***

-Hej,jak tam?-spytał Irlandczyk.

-Dobrze Nialler-spróbowałem się uśmiechnąć.

-Louis wczoraj dzwonił…-Kiedy to usłyszałem,zachciało mi się płakać-Proszę,napraw to-poklepał mnie po ramieniu i odszedł.

***

Wróciłem do domu.Louis oglądał telewizję.Postanowiłem coś zrobić.

-Louis,kochanie-powiedziałem i pocałowałem go w czubek głowy.

-Harry,nie jestem obrażony,ale zły.Wiem że nie chciałeś żeby to tak zabrzmiało.

-Przepraszam cię nie chciałem.

-Wiem,ale daj mi czas dobrze?

-Ok.

Dzień IV
*Louis*

Muszę iść do roboty.Tak bardzo chciałbym zostać z Harry'm w domu.Przeprosić go,ale postanowiłem,że zrobię dla niego niespodziankę.Ten dzień będzie dniem,o którym nigdy nie zapomni.Wyjdziemy gdzieś na jakiś dobry film.Najlepiej komedię romantyczną.Potem odwiedzimy jakąś drogą,elegancką restaurację i będzie wspaniale,idealnie.Chociaż tak będę mógł go rozweselić.Ostatnio chodzi taki smutny.Niby mnie pociesza,a sam jest taki…normalnie wygląda jak wrak człowieka.Nie dba o siebie,wszystko ma gdzieś.

Ten sam dzień

*Harry*
Okropny dzień.Louis jak zwykle wyszedł do pracy.Ja nie mam już siły.Ciągle muszę patrzeć jak płacze,ciągle muszę go pocieszać,że niedługo to wszystko się skończy.A ja sam już nie mam siły.Nie wierzę,że to kiedyś się skończy.Muszę to zakończyć.Loueh przeze mnie zmarnował sobie życie.Nie chcę żeby dłużej cierpiał.Po prostu dziś zrobię coś,o czym marzę od kilku dni,ttgodni,miesięcy.Szczerze,to już nawet nie liczę.Louis wyszedł więc mam szansę,którą mam zamiar wykorzystać.

Wieczór,dzień IV

*Louis*

Wróciłem do domu.Byłem podekscytowany.Miałem już wszystko przygotowane.Dokładnie za 41 minut-18:30 mamy być z Harry'm w kinie.Potem pójdziemy do całdobowej,popularnej,jednej z najlepszych restauracji.

-Loczek wróciłem!-krzyknąłem.

Zdjąłem kurtkę i buty.Wszedłem w głąb domu.Myślałem,że Harry będzie w kuchni,jak zawsze.Myliłem się.Zajrzałem do sypialni…nie ma.Może jest w toalecie.Otworzyłem drzwi i to,co tam zobaczyłem,po prostu nie mogłem uwierzyć.

Dzień V

*Louis*

Siedziałem właśnie w szpitalu obok Harold'a.To nie możliwe.Jak on mógł się dopuścić takiej rzeczy?!Czemu chciał sobie odebrać życie?To przez naszą kłótnię?Chyba tak.Tak naprawdę,to ja bardziej żartowałem…z tym że jestem na niego zły.Jak bym mógł,skoro on jest najpiękniejszą rzeczą jaka mnie w życiu spotkała.Nie wiem co by musiał zrobić żebym był na niego.Chociaż.Teraz jestem na niego bardzo zły.Jak mógł mi to zrobić?!No jak?!

-Czemu Hazz,czemu?-mówiłem szeptem.

Dzień VI

*Louis*

Musiałem powiadomić, o tym jego najbliższych.Rodziców oraz resztę zespołu.Teraz ja i chłopcy siedzimy z nim w sali.Płaczemy.Ja najbardziej.Lekarz powiedział,że szanse na to iż przeżyje są minimalne.

-Harry zawsze cię kochałem i będę kochać,ale jak brata.Zrobiłeś dla mnie tyle dobrego.Mimo iż na początku cię nie polubiłem, a nawet byłem zazdrosny.Po prostu byłem głupi.-powiedział Liam,próbując powstrzymać łzy.

-Będę za tobą tęsknił stary.Za tymi naszymi wygłupami.Za robieniem dowcipów innym.za tym ciągłym śmianiem się.Wiesz,chyba nigdy nie zapomnę tego twojego uśmiechu.-powiedział Niall przez łzy

-Nigdy nie myślałem,że tak szybko się z tobą pożegnam.Dałeś mi w życiu tyle dobrych rad.Dzięki tobie za kilka miesięcy będę szczęśliwym mężem.Hazz,jesteś moim najlepszym przyjacielem.Nigdy o tobie nie zapomnęw.Jesteś taki miły,kochany i co najważniejsze zawsze potrafisz pocieszyć-dodał od siebie Zayn.

-Harry,jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało.Jesteś tym jedynym.Nie możesz mnie zostawić.Tyle ludzi na tym świecie cię kocha,że czasami czuję się zazdrosny.Wiem,że ty nigdy mnie nie zdradzisz.Jesteś piękny,cudowny,idealny.Wiele osób kocha cię za wygląd,za ten nieziemski uśmiech,lub po prosti za styl ubioru.Ja jednak zakochałrm się w ttym co masz w środku.Od początku nie zwracałem uwagi na eygląd.Jesteś tym jedynym i obiecuję ci,że mimo wszystko będę wierny.-Zakończyłem.Rozpłakałem się.Nie mogłem wytrzymać.W tym samym czasie do sali wszedła mama loczka i podała mi list…pożegnalny.Chciała abym przeczytał go na głos.Nie miałem już siły,ale postanowilem to zrobić.

                  Drogi Louis'ie!

Zastanawiasz się czemu tego dokonałem.Czemu dopuściłem się do tego czynu.Może nie zauważyłeś,ale ja cierpiałem bardziej niż ty.Jeśli jesteś teraz obok mnie,odsłoń mój lewy nadgarstek.To chyba wystarczający dowód na moje cierpienie.Jednak ten ból nie był tak silny jak ten psychiczny.Od dawna chciałem to zrobić.Dziś jest ta chwila,w której twoje życie się zmieni.Możesz myśleć,że na gorsze,ale to nie prawda.Za jakiś czas po prostu o mnie zapomnisz.Tak będzie lepiej.Zniszczyłem twoje życie.Louis,kochanie ja nie mogłem żyć z tą świadomością!Nawet nie wiesz jak trudne było to dla mnie.Ciągle widziałem jak płaczesz,ciągle musiałem cię pocieszać.Wiem,że nie chciałeś żeby tak wyglądało twoje życie.Ja chcę dla ciebie dobrze.Jeśli możesz to powidz chłopakom,że kocham ich jak braci.Są tacy kochani.Zadbaj,o to żeby Niall przeszedł na dietę.Przydałoby mu się to.Powiedz mojej rodzinie,że bardzo ich kocham i zrobiłem to tylko po to by wasz świat mógł być piękniejszy.Byłem tylko problemem,ponieważ to wszystko zaczęło się ode mnie.Kocham Cię najbardziej jak tylko się da.Jesteś słońcem,które wschodzi o wschodzie i zachodzi po zmroku.Zawsze będę świecił gdzieś tam na niebie,niedaleko ciebie.Jako jedna z gwiazd będę obserwować cały świat.Kocham was!
          
                                            Harry Xx

Dzien VII

Całe moje życie legło w gruzach.Nie mogę dopuścić do siebie myśli,że Harry nie żyje.Poza nim nie widzę świata.Dosłownie.To nie ma już przyszłości.Jestem właśnie w Paryżu,gdzie mamy zagrać nasz ostatni koncert.Pożegnalny.Wchodzimy na scenę.Śpiewamy:Moments,Over Again,One thingYou & I,They Don't Knoe About U,Right Now,Strong,Does He Know,Alive,Better Than Words,Little White Lies…skończylismy.Pożegnalismy się z fanami i odeszliśmy.Chłipacy pytali jak się czuję.Dobrze.Co innego miałem im odpowiedzieć?Nie wiem.Wsiadłem do samochodu.Kierunek:wierza Eifla..Harry zawsze chciał się tam ze mna wybrać.Wchodzę na samą górę.Krzyczę:Kocham Cię Harry!Potem skaczę w przepaść.Teraz już na zawsze będziemy razem.

*Narrator*
Tak bardzo się kochali.Świata poza sobą nie widzieli.Louis musiał to zrobić.Minęło zaledwie kilka godzin do tego,jak dowiedział się o odejściu Harry'ego.Za bardzo tęsknił.Nie potrafił inaczej.Loczek był powietrzem,bez którego starszy nie mógł żyć.Od teraz Louis jest słońcem,a Harry księżycem.Patrzą na nas wszystkich tam na górze i czuwają nad wszystkimi,którzy właśnie przeżywają to samo piekło co oni.Larry Stylinson,to definicja prawdziwej miłości.Dowód, na to że istnieje prawdziwa miłość.Od teraz są razem na zawsze.Nikt i nic im w tym nie przeszkodzi.Oboje są szczęśliwi.Oboje kochają się bez granic.Oboje są wręcz racy sami.Oboje dla siebie stworzeni.Nikt i nic im nie przeszkodzi…

                       THE END

Hej!

PRZEPRASZAM ZA WSZYSTKIE BŁĘDY,KTÓRE SOĘ TU POJAWIŁY!

Nudziło mi się i napisałam takiego oto imagina!Nie jestem LS a piszę bloga o Larry'm XD Jak wam się podoba?Ploshee o komy! Lovki miśki :***

środa, 16 kwietnia 2014

Rozdział 15

Siedziałem od dwóch godzin na korytarzu.Policjanci przesłuchiwali pokolei każdego z nas.Ja,Annie,Robin i teraz Liam…siedzi tam już jakieś 30 minut.Ja zaś wyszedłem po 5.Zrozumieli,że ja nic w tej sprawie nie wiem.Tak właściwie to nigdy nie lubiłem Liasia,jak to oni na niego mówią.Od pierwszego spotkania.byłem…zazdrosny?Co nieeeee!Jak mogłem tak pomyśleć?!Od kiedy to ja Tomlinson jestem zazdrosny o styles'a?!To nie możliwe!Nie możliwe!Nie rozumiem.Niby sobie nad czymś rozmyślam i nagle moja podświadoność mówi mi takie rzeczy.Ona jest fałszywa.Chce żebym pomyślał iż kocham loczka.Nie i koniec!Mi po prostu na tym zależy.On jest taki…kochany,słodki,piękny i normalnie cudowny,chłopiec jak nie z tego świata!Zastanawiam się czemu on zadaje się z kimś takim jak Payne.Ja tam nie widziałbym w nim mojego przyjaciela.O nie!Jest dziwny.Niby taki jak Styles,ale inaczej wygląda i się zachowuje.Jest bardziej ogarnięty,ale to nie znaczy że się nie wygłupia.A skąd ja to wiem?Ach,tak bo zamiast pójść do domku,to ja sobie poszedłem za nimi.O jeszcze jeden ważny szczegół!Pokłócili się tam wtedy.Może się nie pogodzą?Nie.Pogodzą się w końcu są best friend.No,ale może dzięki tej sprzeczki Li wcześniej wyjedzie?Ty!Czemu ja,o tym myśl?Chyba teraz powinno mnie bardziej interesować gdzie jest loczek,czy jest cały i zdrowy i w ogóle.

Nagle drzwi się otworztły.Liam i policjant z nich wyszli.

-No więc zaczniemy poszukiwania.Nie obiecuję że go znajdziemy.

-Możemy coś robić?-spytał Robin.

-Wrócić do domu i odpocząć.Nie myślcie o tym.Zadzwonię.

-Jak mam o tym nie myśleć?!-krzyknęła Annie.

-Proszę,niech pani się uspokoi on ma rację-powiedział Liam.

Więc zrobiliśmy tak jak nam kazano.Wróciliśmyy do domu.Ja do swojego oczywiście.Od razu zadzwoniłem do chłopaków,żeby się z nimi spotkać.

-Hey zaynie spotkamy się o 13 koło domu Marry ok?

-Jasne,coś się stało?

-W pewnym sensie to tak.Więcej potem,nara.-rozłączyłem się.

-Siema Josh,spotkajmy się o 1 koło chaty Marry.

-Siema,jasne do zobaczenia.

-Jasne.-rozłączyłem się.

-Elo siva.

-Elo Loui,co tam?

-spotkamy się koło opuszczonej chaty Marry za godzinę?

-Ok-rozłączyłem się.

Tak zwykle wyglądają moje rozmowy z chłopakmi.Żeby im coś powiedzieć wolę się spotkać.No więc mam godzinę.Chyba się przebiorę,bo wyglądam jak jakiś menel.Założyłem na siebie jakieś stare ciuchy…to nie w moim stylu prawda?Więc przebranie się jest konieczne.Założyłem białą bluzkę,na krótki rękaw do tego ciemne,granatowe jeansy i wyglądam tak jak powinienem.Per-fect.Tylko co zrobic z włosami?Trochę się zapuściłem.Właściwie to moja fryzura jest prawie taka sama jak Harry'ego.Hehe dziwne.Dobra,może zrobię…sobie kitkę.Sprawdziłem godzinę. 12:45 hoho.Powinienem już wyjść.Wyszedłem na korytarz.

-Loulou?-powiedziała Daisy.

-Tak?

-Pobawisz się ze mną?-zrobiła minę szczeniaczka.Wziąłem ją na ręce i powiedziałem.-Skarbie,jestem teraz zajęty,ale jak wrócę to pobawię się z tobą lalami dobrze?

-Dobrze-pocałowałem ją i postawiłem na ziemi.

-Gdzie idziesz tym razem?-Spytała Lottie…no co to jest?!Co się tak nagle mną wszyscy interesują?!

-Przejść się.

-To zabierz ze sobą bliźniaczki.

-Wiesz…

-Wiem.Idziesz się z kimś spotkać,ale z kim?-spytała łagodnie.

-Z chłopakami.

-Wcześniej nie byłeś u Josh'a.Widziałam cię pod domem Styles'a.Co tam robiłeś?

-Musiałaś się pomylić.Mnie tam nie było na razie.A i powiedz mamie,że nie wiem kiedy wrócę.

-No dobra-westchnęła,a ja odeszłem.

Ello!

No to jest 15 rozdział.Tak przy okazji.Piszę opowiadanie o Larrym Stylinsonie,ale nie jestem LS.Na jestem SL (szczęście Louis'a).Ale lubię opowiadania o Larry'm.Pliss komentujcie :***

wtorek, 15 kwietnia 2014

Rozdział 14

MÓJ TT:5NiceBoys
*LOUIS*
Obudził mnie dzwonek telefonu.Piosenka Carly Rae Jespen Call My Maybe.Spojrzałem na wyświetlacz i omało się nie udusiłem.Nie wiem nawet czym,skoro nie miałem nnic w buzi.Powietrzem.Dzwoniła do mnie mama Harry'ego.A jest godzina 7:30 i WAKACJE.Kto by wstawał tak wcześnie? I to jeszcze w W.A.K.A.C.J.E!Dobra,odbiorę.
-Halo?-ziewnąłem
-Louis?-zapytał głos w słuchawce.
-Tak tu Lous.Coś się stało Annie?-Co prawda nie byłem z nią na ty,ale dziwnie mi mówić pani.Taki dziwny wyraz.
-Jest może z tobą Harry?-jej pytanie mnie zdziwiło.Teraz zorientowłem się,że ona płakała.
-Nie-odpowiedziałem.
-Wiem,że możesz być zaskoczony pytaniem.-zrobiła przerwę,jakby nie mogła nic więcej powiedzieć.-On zaginął-powiedziała.
-Co,ale jak to?!-spytałem zszokowany.
-Normalnie…byli z Liam'em na imprezie i nie wrócili z niej już razem.
-Co za sukinsyn go porwał?!-pisnąłem.
-Nie wiem.Jeśli naprawdę ci na nim zależy,przjdź do nas jak najszybciej dobrze?
-Oczywiscie do zobaczenia.-powiedziałem i odłożyłem telefon.
Co za pytanie.Jasne,że mi na nim zależy.Byłem dla niego taki okropny.Po jego odejściu naprawdę się zmieniłem.Miałem dość znęcania się nad innymi,ale to nie oznacza że się całkiem zmieniłem.raczej zrobiłem to ze względu na niego.Zrozumiałem,że źle robiłem.Jednak nadal jestem "pan popularny Tomlinson".Tylko,że jestem nieco milszy niż moi kumple.Na początku byli tacy jakby rozczarowani moim zachowaniem.Ale z biegiem czasu to zaakceptowali.Nie rozumiem tylko czemu było im tak trudno to zrobić.Właściwie to Zayn'owi.Siva i Josh tylko an początku byli tenu przeciwni.Nie zgadzali się z moimi poglądami.No,ale w końcu to zrozumieli.Siva nadal jest taki…zły,podły?Coś z tych rzeczy.Ale jednak dla mnie jest jak brat.Dla mnie zachowuje się inaczej.Jest taki opiekuńczy,troskliwy i w ogóle zależy mu na mnie.Wyznał mi nawet,że mnie kocha.Byłe wtedy nieźle zdziwiony.Wytłumaczył mi,że chodzi tu o miłość braterską.On jest naprawdę miły,ale zależy dla kogo.Jeżeli kogoś po prostu od początku nie lubi,do końca będzie go gnębił.To chyba jego jedyna wada.
Założyłem na siebie pierwsze,lepsze ciuchy i jakieś czarne buty.W tym momencie to jak wyglądam było najmniej ważną rzeczą.Przecież Harry może teraz cierpieć.Chcąc jak najszybciej dotrzeć do rezydencji Styles'ów przerwałem moje rozmyślania na bezsensowne tematy.Ten chłopiec zajmuje całą moją głowę.Otworzyłem drzwi prowadzące na zewnątrz i pierwsze co ujrzałem to moja mama.
-Hej synu-powiedziała.
-Witaj mamo-uśmiechnąłem.się do niej.
-Wybierasz się gdzieś?-spytała.
-Tak,do Josha-skłamałem.
-Ok pa!-uśmiechnęła się.
Dopiero idąc ulicą zauważyłem jak bardzo jest ciepło.Pogoda jest piękna.Niebo bezchmurne,słońce świeci i wieje lekki wiatr.Kto by się spodziewał,że w tak piękny dzień zdarzy się coś tak okropnego.Przechodziłem obok wielu różnyh domów.Jedne były większe,drugie mniejsze.Jedne żółte,drugie białe.Każde były inne,lecz łączyło je jedno.Rodzina.W każdym z nich mieszkały szczęśliwe rodziny.Nie wiem czy mógłbym tak nazwać mój dom.Zdecydowanie tak,ale chciałbym mieć choć jednego brata.Tylko o to proszę od lat.Nic więcej do szczęścia mi nie potrzeba.Niestety,jak widać nie zasłużyłem na to.Gdy byłem już pod tym domem,w którym wydarzyło się tak wielkie nieszczęście, zatrzymałem się na chwilę.Moją uwagę przykół jeden szczegół.Samochód.W Doncaster taki samochód ma tylko Robin.Więc co on tutaj robi?No  dobra.Jak nie wejdę,to się nie dowiem.Zapukałem do drzwi.Po chwili otworzyła mi je rodzicielka tego wspaniałego Harry'ego Styles'a.
-Och Louis wejdź-powiedziała.
-Więc jak to się stało?-spytałem.
-Poszliśmy z Harry'm na imprezę.Ja nie chciałem ale on nalegał.Normalnie bym nie poszedł,ale go znam i nie chciałem by stała mu się krzywda.Niestety.Nie spuszczałem go z oczu.W pewnym momencie poszedłem do toalety.Gdy wyszedłem jego już nie było.To moja wina,moja wina…-powiedział Liam,cicho szlochając.
-Louis-powiedział Robin.-należą ci się jakieś wyjaśnienia.Nie wiesz co tu robię.Jesteś bliską osobą dla Harry'ego więc możesz się dowiedzieć.Jestem ojczymem lokatego.-powiedział a mnie zatkało.Nigdy nie miałem do czynienia z takimi rodzinami,mimo iż mój tata wziął rozwód z mamą.Nigdy nie zadawałem się z kimś w podobnej sytuacji.
-Nie wiedziałem.Harry nic mi nie powiedział.-odparłem
-Wiem.Jest to dla niego trudny temat.On tylko udaje,że mnie zaakceptował Annie.-Tu spojrzał na mamę Hazzy.
-Rob,jest mi teraz tak przykro.Te wszystkie słowa,które wypowiedziałam do niego.Myślałam,że to prawda ale teraz jednak zrozumiałam,że mi na nim zależy-schowała twarz w dłonie.
-Nie bardzo rozumiem-odpowiedział ojczym i spojrzał na mnie.-a ty Lou?
-Ja tak samo.
-Myślałam,że Harry wyżalił się choć któremuś z was.Miałabym mniej do powiedzenia.-westchnęła smutno.-Po prostu źle go traktowałam.Ciągle okłamywałam.Nie kochałam.On nie był takim synem jakiego chciałam.Cały czas tylko by płakał.Jest taki smutny.Ja nie potrafię mu pomóc.Przestałam w niego wierzyć,powiedziałam…-nie dokończyła bo się rozpłakała.
-Powiedziała pani,że loczek jest nic nie warty.Żałuje,że go urodziła.I wiele innych złych rzeczy.Przepraszam, że to mówię,ale on jest wyjątkowy.Harry ma niesamowity głos.Ma talent do grania w piłkę.Potrafi też grać na gitarze i pianinie.Jest jak nie z tej ziemii.Gdybym był inny tak jak on na 100% bym się w nim zakochał-powiedział Liam.
-Matko!-przyłożyłem dłoń do ust.
-Tak bardzo tego żałuję-szepnęła.
-Ok wiem,teraz my wszyscy prócz Liasia żałujemy tego jak go traktowaliśmy,ale chyba raczej powinniśmy coś z tym zrobić prawda?-Powiedział Robin.
-No jasne!-powiedziałem.-szkoda że nikt z nas na to cześniej nie wpadł-powiedziałem nieco poirytowany.
-Jedźmy na policję-powiedział daddy.Wszyscy się zgodziliśmy.
HEy no i jak? Podoba się miśki wy moje? :*