niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział 27

Obudziły mnie złote promyki słońca padające na moją twarz.Leniwie się przeciągnąłem i otworzyłem oczy.Obok mojego łóżka stał lekarz.Więc jednak to nie był sen.Jestem w szpitalu.Muszę się tym pogodzić.

-Widzę,że się obudziłeś.-Powiedział.-Jak się czujesz?

-Źle.-odpowiedziałem jak zawsze.

-Nadal,czemu?

-No bo boli mnie głowa.

-A wiesz może dlaczego?

-Nie.

-Poczekaj,zaraz dam ci jakieś tabletki od bólu głowy.

-Dobrze.-Po chwili dostałem jakieś kolorowe pigułki,które miały mi pomóc.-Dziękuję.

-A prócz bólu głowy coś jeszcze?

-Nie.

-Czemu jesteś taki ponury?

-A pan jaki by był na moim miejscu?

-Sam nie wiem,ale mam wiadomość.Nie wiem czy dobrą,czy złą.

-No?

-Więc wypuścimy cię stąd dziś w południe,ale będziesz musiał chodzić do psychologa.Ktoś chciał cię utopić.Nie poradzisz sobie z tą świadomością.Wiem to od twojego kolegi.-Moja pierwsza myśł-Niall.

-Dobra.-wkurzyłem się i to bardzo.Nie potrzebuję żadnego psychologa!

***

-Jak się czujesz Hazz?

-Po raz setny ci to powtarzam.D O B R Z E!-Przeliterowałem.

-Ja się po prostu o ciebie martwię.Lekarz powiedział,że często boli cię głowa.Kociaku…-przytulił mnie do siebie,a ja zamruczałem.

-Wszystko jest dobrze.-Odpowiedziałem spokojnie.

-Nawet nie wiesz jak się cieszę.Przepraszam cię za wczoraj

-Nie obchodzi mnie to co było,ważne jest to co będzie.

-Och dzięki kociak.

-Mhm.Wiesz…że będę musiał chodzić do psychologa?

-C-co?

-No i to był pomysł blondie.

-Ni chodź tu!-krzyknął Louis.Zza drzwi wyłoniła się znajoma sylwetka z paczką chipsów w ręce.

-Tak?-Spytał nie przestając jeść.

-Nie gadaj z pełną gębą,ale mniejsza teraz o to.Czemu Harry ma chodzić do psychologa?

-Ach tak!.Wiedziałem,że o to spytasz.Jak wiesz mój brat jest psychologiem i ja znam się dobrze na ludziach.No i wiem,że on nie poradzi sobie ze świadomością tego,że nie…to znaczy,że ktoś cchciał go utopić.-Wszystko zaczęło mi się składaćw całość.On wiedział,że ja tego chciałem.Zrozumiał o co mi chodziło w naszej wczprajszej wwymianie zdań.Teraz jestem niedoszłym samobójcom i jeszcze mam się komuś z tego tłumaczyć?!Zrobiłem wielkie oczy.

-Harry?-Louis spojrzał na mnie z troską wymalowaną na twarzy.

-Jest ok.Możesz na chwilę zostawić nas samych?-On tylko kiwnął głową na znak zgody.Pogadamy sobie blondasku…

Hi!
Jak coś to WSZYSTKIE te rozdziały piszę z moją naj-Lidziakem :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz