Dzień I
*Harry*
Właśnie wróciłem z próby.Oczywiście musiałm być tam sam pod pretekstem,że inni będą mnie rozpraszać podczas śpiewania.Tak bardO nienawidzę Modest-u oni robią wwszystko bym był jak najdalej od Louis'a.
-Boo Bear-krzyknałem
-...
Hmm dziwne.Odpowiedziała mi cisza.Obiecał,że będzie w domu,gdy mnie nie będzie.
-Loueh!-krzyknąłem,tym razem głośniej.
_…
Znów zabójcza cisza.Postanowiłem sprawdzić gdzie jest.Kuchia,salon,łazienka,jadalnia,korytarz…nie ma go.Została jeszcze nasza sypialnia.Tam chyba będzie.Powinien.Musi.Gdy pomyślałem,że mogło mu się coś stać,pod wpływem impulsu szybko pobiegłem do sypialni.Pchnąłem drzwi i zauważyłem tam płaczącego Loui'ego.
-Skarbie-Przytuliłem go.
-Przegląda-aem internet-jąkał się przez płacz,ale kontunyował -I ttam wsyztko byo wokól Ele…Eleunor
-To dlatego?-skarbie nie płacz.
-Ale ya usz duzej tag nie mogge-powiedział.
-Louis-westchnąłem-Ja też nie,ale zrób to da mnie,dla siebie,a przedewszystkim dla nas-powiedziałem patrząc w jego oczy.
-Ddobrze-starł łzy.
Dzień II
*Louis*
Wróciłem do domu.Dziś była moja kolej.Właśnie tak to wyglądało.Jeden dzień chodziłem ja,jeden Harry.A chłopacy normalnie codziennie mieli próby.Czemu nic nie może być po staremu?Co zmieniła nasza miłość?Przecież wszystko jest takie jak kiedyś.Czujecie ten sarkazm?Tam to życie już nie wróci.Nie wróci,przez Larry'ego.Ale czym jest nasza miłość?!Nieuleczalna choroba.Mimo iż obróciła nasze życie o 180 stopni,zniszczyła je…My nadal się kochamy.Mamy to wszystko gdzieś.Wchodzę do kuchni.Harry siedzi przy stole.Je kanapki.No tak.Patrzę na zegarek 22:30.Podchodzę do niego i całujemy się na powitanie
-Jak tam Harreh?-spytałem z troską.
-Dobrze-spojrzałem w jego oczy.Wyrażały niesamowity ból.
-Nie kłam-szepnąłem.
-Czemu?Przecież jest idealnie!-krzyknął zwalając ze stołu talerz.
-Uspokój się-powiedziałem wystraszony.
-Jak?!Ja nie potrafię żyć ze świadomością,że kocham jakiegoś geja-krzyknął,a w moich oczach momentalnie pojawiły się łzy.Uciekłem i zamknąłem się w pokoju.Jak mógł.
-Louis nie!Przepraszam!To nie tak miało brzmieć-krzyczał,ale ja go nie słuchałem.
Dzień III
*Harry*
Obudziłem się o 10.Zaspałem!Nie zwracając uwagi na ból,który sprawiał mi każdy ruch,przez to że spałem dziś na małej,niewyhodnej kanapie,pobiegłem do łazienki.
***
-Hej,jak tam?-spytał Irlandczyk.
-Dobrze Nialler-spróbowałem się uśmiechnąć.
-Louis wczoraj dzwonił…-Kiedy to usłyszałem,zachciało mi się płakać-Proszę,napraw to-poklepał mnie po ramieniu i odszedł.
***
Wróciłem do domu.Louis oglądał telewizję.Postanowiłem coś zrobić.
-Louis,kochanie-powiedziałem i pocałowałem go w czubek głowy.
-Harry,nie jestem obrażony,ale zły.Wiem że nie chciałeś żeby to tak zabrzmiało.
-Przepraszam cię nie chciałem.
-Wiem,ale daj mi czas dobrze?
-Ok.
Dzień IV
*Louis*
Muszę iść do roboty.Tak bardzo chciałbym zostać z Harry'm w domu.Przeprosić go,ale postanowiłem,że zrobię dla niego niespodziankę.Ten dzień będzie dniem,o którym nigdy nie zapomni.Wyjdziemy gdzieś na jakiś dobry film.Najlepiej komedię romantyczną.Potem odwiedzimy jakąś drogą,elegancką restaurację i będzie wspaniale,idealnie.Chociaż tak będę mógł go rozweselić.Ostatnio chodzi taki smutny.Niby mnie pociesza,a sam jest taki…normalnie wygląda jak wrak człowieka.Nie dba o siebie,wszystko ma gdzieś.
Ten sam dzień
*Harry*
Okropny dzień.Louis jak zwykle wyszedł do pracy.Ja nie mam już siły.Ciągle muszę patrzeć jak płacze,ciągle muszę go pocieszać,że niedługo to wszystko się skończy.A ja sam już nie mam siły.Nie wierzę,że to kiedyś się skończy.Muszę to zakończyć.Loueh przeze mnie zmarnował sobie życie.Nie chcę żeby dłużej cierpiał.Po prostu dziś zrobię coś,o czym marzę od kilku dni,ttgodni,miesięcy.Szczerze,to już nawet nie liczę.Louis wyszedł więc mam szansę,którą mam zamiar wykorzystać.
Wieczór,dzień IV
*Louis*
Wróciłem do domu.Byłem podekscytowany.Miałem już wszystko przygotowane.Dokładnie za 41 minut-18:30 mamy być z Harry'm w kinie.Potem pójdziemy do całdobowej,popularnej,jednej z najlepszych restauracji.
-Loczek wróciłem!-krzyknąłem.
Zdjąłem kurtkę i buty.Wszedłem w głąb domu.Myślałem,że Harry będzie w kuchni,jak zawsze.Myliłem się.Zajrzałem do sypialni…nie ma.Może jest w toalecie.Otworzyłem drzwi i to,co tam zobaczyłem,po prostu nie mogłem uwierzyć.
Dzień V
*Louis*
Siedziałem właśnie w szpitalu obok Harold'a.To nie możliwe.Jak on mógł się dopuścić takiej rzeczy?!Czemu chciał sobie odebrać życie?To przez naszą kłótnię?Chyba tak.Tak naprawdę,to ja bardziej żartowałem…z tym że jestem na niego zły.Jak bym mógł,skoro on jest najpiękniejszą rzeczą jaka mnie w życiu spotkała.Nie wiem co by musiał zrobić żebym był na niego.Chociaż.Teraz jestem na niego bardzo zły.Jak mógł mi to zrobić?!No jak?!
-Czemu Hazz,czemu?-mówiłem szeptem.
Dzień VI
*Louis*
Musiałem powiadomić, o tym jego najbliższych.Rodziców oraz resztę zespołu.Teraz ja i chłopcy siedzimy z nim w sali.Płaczemy.Ja najbardziej.Lekarz powiedział,że szanse na to iż przeżyje są minimalne.
-Harry zawsze cię kochałem i będę kochać,ale jak brata.Zrobiłeś dla mnie tyle dobrego.Mimo iż na początku cię nie polubiłem, a nawet byłem zazdrosny.Po prostu byłem głupi.-powiedział Liam,próbując powstrzymać łzy.
-Będę za tobą tęsknił stary.Za tymi naszymi wygłupami.Za robieniem dowcipów innym.za tym ciągłym śmianiem się.Wiesz,chyba nigdy nie zapomnę tego twojego uśmiechu.-powiedział Niall przez łzy
-Nigdy nie myślałem,że tak szybko się z tobą pożegnam.Dałeś mi w życiu tyle dobrych rad.Dzięki tobie za kilka miesięcy będę szczęśliwym mężem.Hazz,jesteś moim najlepszym przyjacielem.Nigdy o tobie nie zapomnęw.Jesteś taki miły,kochany i co najważniejsze zawsze potrafisz pocieszyć-dodał od siebie Zayn.
-Harry,jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało.Jesteś tym jedynym.Nie możesz mnie zostawić.Tyle ludzi na tym świecie cię kocha,że czasami czuję się zazdrosny.Wiem,że ty nigdy mnie nie zdradzisz.Jesteś piękny,cudowny,idealny.Wiele osób kocha cię za wygląd,za ten nieziemski uśmiech,lub po prosti za styl ubioru.Ja jednak zakochałrm się w ttym co masz w środku.Od początku nie zwracałem uwagi na eygląd.Jesteś tym jedynym i obiecuję ci,że mimo wszystko będę wierny.-Zakończyłem.Rozpłakałem się.Nie mogłem wytrzymać.W tym samym czasie do sali wszedła mama loczka i podała mi list…pożegnalny.Chciała abym przeczytał go na głos.Nie miałem już siły,ale postanowilem to zrobić.
Drogi Louis'ie!
Zastanawiasz się czemu tego dokonałem.Czemu dopuściłem się do tego czynu.Może nie zauważyłeś,ale ja cierpiałem bardziej niż ty.Jeśli jesteś teraz obok mnie,odsłoń mój lewy nadgarstek.To chyba wystarczający dowód na moje cierpienie.Jednak ten ból nie był tak silny jak ten psychiczny.Od dawna chciałem to zrobić.Dziś jest ta chwila,w której twoje życie się zmieni.Możesz myśleć,że na gorsze,ale to nie prawda.Za jakiś czas po prostu o mnie zapomnisz.Tak będzie lepiej.Zniszczyłem twoje życie.Louis,kochanie ja nie mogłem żyć z tą świadomością!Nawet nie wiesz jak trudne było to dla mnie.Ciągle widziałem jak płaczesz,ciągle musiałem cię pocieszać.Wiem,że nie chciałeś żeby tak wyglądało twoje życie.Ja chcę dla ciebie dobrze.Jeśli możesz to powidz chłopakom,że kocham ich jak braci.Są tacy kochani.Zadbaj,o to żeby Niall przeszedł na dietę.Przydałoby mu się to.Powiedz mojej rodzinie,że bardzo ich kocham i zrobiłem to tylko po to by wasz świat mógł być piękniejszy.Byłem tylko problemem,ponieważ to wszystko zaczęło się ode mnie.Kocham Cię najbardziej jak tylko się da.Jesteś słońcem,które wschodzi o wschodzie i zachodzi po zmroku.Zawsze będę świecił gdzieś tam na niebie,niedaleko ciebie.Jako jedna z gwiazd będę obserwować cały świat.Kocham was!
Harry Xx
Dzien VII
Całe moje życie legło w gruzach.Nie mogę dopuścić do siebie myśli,że Harry nie żyje.Poza nim nie widzę świata.Dosłownie.To nie ma już przyszłości.Jestem właśnie w Paryżu,gdzie mamy zagrać nasz ostatni koncert.Pożegnalny.Wchodzimy na scenę.Śpiewamy:Moments,Over Again,One thingYou & I,They Don't Knoe About U,Right Now,Strong,Does He Know,Alive,Better Than Words,Little White Lies…skończylismy.Pożegnalismy się z fanami i odeszliśmy.Chłipacy pytali jak się czuję.Dobrze.Co innego miałem im odpowiedzieć?Nie wiem.Wsiadłem do samochodu.Kierunek:wierza Eifla..Harry zawsze chciał się tam ze mna wybrać.Wchodzę na samą górę.Krzyczę:Kocham Cię Harry!Potem skaczę w przepaść.Teraz już na zawsze będziemy razem.
*Narrator*
Tak bardzo się kochali.Świata poza sobą nie widzieli.Louis musiał to zrobić.Minęło zaledwie kilka godzin do tego,jak dowiedział się o odejściu Harry'ego.Za bardzo tęsknił.Nie potrafił inaczej.Loczek był powietrzem,bez którego starszy nie mógł żyć.Od teraz Louis jest słońcem,a Harry księżycem.Patrzą na nas wszystkich tam na górze i czuwają nad wszystkimi,którzy właśnie przeżywają to samo piekło co oni.Larry Stylinson,to definicja prawdziwej miłości.Dowód, na to że istnieje prawdziwa miłość.Od teraz są razem na zawsze.Nikt i nic im w tym nie przeszkodzi.Oboje są szczęśliwi.Oboje kochają się bez granic.Oboje są wręcz racy sami.Oboje dla siebie stworzeni.Nikt i nic im nie przeszkodzi…
THE END
Hej!
PRZEPRASZAM ZA WSZYSTKIE BŁĘDY,KTÓRE SOĘ TU POJAWIŁY!
Nudziło mi się i napisałam takiego oto imagina!Nie jestem LS a piszę bloga o Larry'm XD Jak wam się podoba?Ploshee o komy! Lovki miśki :***