poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Rozdział 13

MÓJ TWITTER: 5NiceBoys
-Co tak długo?-spytał mnie
facet,który stał obok mnie.

-Czego chcesz?-spytałem szorstko.
-Ciebie-zaśmiał się a ja zrobiłem wielkie oczy.
-Jak to mnie?!-Spytałem zdenerwowany.
-Żartuje,po prostu mam dla ciebie robotę,którą za mnie odwalisz ok?
-Ok,ale jaką?Narkotyki?
-Tak-uśmiechnął się dziwnie.-Sprzedasz je jednemu gościowi.Oto jego adres-podał mi kartkę,na której pisało Rain 14a Doncaster.To niedaleko mnie.-pomyślałem.-A oto i jego zakup-podał mi woreczek z białym proszkiem w środku.Nie chciałem wiedzieć co to jest.Nie.
-Ale czemu to ja mam to robić?
-Bo mnie już o to podejrzewają,a ty jesteś taki słodki…nikt by tak o tobie nie powiedział-zaśmiałem się.Ja słodki?Haha!
-Więc czemu powiedziałeś,o tyn moim rodzicom?!
-No co?Wymsknęło mi się tak.
-Nie wkurzaj mnie!
-Kicia ma pazurki?-znów się zaśmiał.-No dawaj walnij mnie-znów się zaśmiał
-Proszę.-powiedziałem i walnąłem go z pięści w policzek.-Nie ma za co-uśmiechnąłem się.
-Tak chcesz się bawić?-mężczyzna kopnął mnie w brzuch,a ja upadłem na ziemię z głośnym jękiem.-lepiej dla ciebie żebyś do jutra to zrobił narazie.-odszedł.
Gdy nie słyszałem już jego kroków,a ból stał się w miarę znośny wstałem z ziemi.Miała to być chwila,a minęła dobra godzina.Oby daddy już spał.Nie chcę mu się tłumaczyć.Wszedłem.Zamknąłem za sobą drzwi.Rozejrzałem się.Ciemno.To dobry znak.Prawdopodobnie Liam już śpi.Prawdopodobnie.On rzadko spi w nocy.Rzadko gdy ja jestem w pobliżu.No nie tylko ja.Zawsze gdy ktoś młodszy jest przy nim,on zachowuje się jak ojciec.Ale za to go kocham.Po przyjacielsku oczywiście.Dobra.Jestem już pewny,że śpi.Po prostu pójdę do siebie.Będzie dobrze.Chyba go nie obudzę?Taką mam nadzieję.Ok,jestem już w łóżku.Mogę pospać jeszcze jakieś 5 godzin.Tak żeby wstać około 8.O ile nie nawiedzi mnie kolejny straszny sen.
***
Ta noc nie należała do najgorszych.Wyspałem się.Ale chciałbym zapomnieć,o tam tym wydarzeniu.Woreczek mam w kieszeni,ale nie wiem czy uda mi się dziś to załatwić.Wątpię.Z resztą czemu to ja musiałem być tym jego wybrańcem?Nie mógł wziąć pierwszego lepszego człowieka?!Mógłby wziąć moją "kochaną" matkę!Ja nie mam ochoty bawić się w takie głupoty.No ale skoro już obeciałem,to tak właśnie zrobię.
-Już daddy?-spytałem chłopaka,który właśnie zakładał buta.
-Tak synu,możemy iść-zaśmialiśmy się.
-No więc może najpierw pokażę ci moje piękne,idealne,cudowne dzieło!-wykrzyknąłem radośnie.
-Już się boję-powiedział Li z udawanym strachem
Zaprowadziłem go do parku.Na ławkę.Pod płaczącą wierzbą.Na opuszczoną ławkę.Tylko moją.Stała tam z dala od innych.
"W parku pod wierzbą płaczącą stała ławka.Niby taka jak każda.Stała tam zdala od innych.Czekając jakby na zbawienie.Była tam sama.Była inna tak jak on.Samotna tak jak on.Dni pełne smutku razem spędzali,płacząc wraz z wierzbą lub pisząc na ławce słowa niezrozumiane."
-Spójrz-wskazałem ręką na ławkę.
-Eleanor,Niall,Louis, a reszty nie znam-odparł Liam.A ja się zaśmiałem
-This is the story of my life-powiedziałem wpatrując się w ławkę.
-Taa,tutaj jest wszystko.Dosłownie,opisana każda chwila twojego życia.Każda jednym słowem tworzy historię.
Nagle zauważyłem zbliżającą się do nas postać.Louis?!Normalnie bym się ucieszył,ale nie teraz.A jeśli on słyszał naszą rozmowę?
-Hej-odezwałem się-To jest mój przyjaciel Li.
-Hej,Liam jestem a ty zgaduję…Louis?-uśmechnął się do szatyna.
-Tak?-powiedział niepewnie Boo-skąd wiesz?-spojrzał na mnie.
-Widzisz ja i Harold to jedność.Dziwne by było gdybym nie wiedział kim jesteś Boo Bear-Li uśmiechnął się.
-Hazz,a ty nie byłeś czasem chory?-spytał
-Mam to gdzieś-powiedziałem wzruszając ramionami.
-Ughm- odkaszlnął Liam.
-Och Daddy nie zaczynaj ok?-spojrzałem na niego przelotnie.
-Ja się tylko o ciebie troszczę,chyba ktoś musi skoro two…-Nie dałem mu dokończyć.
-Skończyłeś?-byłem lekko zły.
-Przepraszam-szepnął
-yy jak coś to ja tu stoję -Tommo uśmiechnął się.
-yy wiem o tym Tomlinson.
-yy nie sądzę
-yy serio?
-skończ z tym yy
-yy ale to ty zacząłeś
-Ugh-Louis przewrócił oczami.
-Haha!-zaśmiałem się.
-Więc to tutaj robicie?-spytał lou.
-Zapoznaję Li z tutejszą okolicą-westchnąłem.
-Aha.Więc to ten powód…?-spytał L.
-Taak-odpowiedziałem niemal natychmiast.
-Ech…rozumiem-powiedział chłodno.
-Louis!-powiedziałem stanowczo.-Wiedziałeś,że nie wygrasz zakładu,więc mogłeś się po prostu na niego zgadzać.Rozumiesz?!I nie,nie pomogę ci w tym -Liam spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
-Harry,jaki z ciebie diabełek-zaśmiał się Liam- Ach no tak.Przecież musiałeś-przypomniał sobie
-Harry ok.Ale proszę,nie obrażaj się na  mnie.Niech będzie tak jak kiedyś.
-Po pierwsze nie mogę tego nie zrobić.Założyłeś się o mnie.Założyłeś się o mnie jak gdybym był jakąś szmatą!Po drugie chcesz żeby było tak jak kiedyś?Oczywiście mi to nie przeszkadza.Jak wolisz,ale teraz zejdź mi z oczu-krzyknąłem
-Curly, Curly.Nie znałem cię od tej strony Zmieniłeś się i nie.Nie zejdę ci z oczu,nie zostawię cię,nie mogę.
-Jeżeli będę miał ochotę cię jeszcze kiedyś ujrzrć zadzwonię-oddaliliśmy się z Liam'em.
-Harry...-zaczął Li.
-Przestań,dobrze wiem co właśnie zrobiłem-westchnąłem.
-Nie-zaprzeczył ruchem głowy.-Nie wiesz.Ranisz osobę,której na tobie zależy.Właśnie tego chciałeś?-spojrzał na mnie wyczekująco.
-Jemu na mnie nie zależy.Nie ranię go.Raczej nie chcę być dla niego problemem.Jestem.nim dla każdego
-Nie jesteś problemem.Nie myśl tak.Może i czasami jesteś…no nie wiem,ale nie nazwałbym tego problemem.-westchnął
-Liam,nazywajmy rzeczy po imieniu.Jestem beznadziejny-mruknąłem.
-Nigdy nie chciałem ci tego mówić,ale powinieneś pójść do psychologa.To,że mówisz o sobie jak o jakimś śmieciu raczej nie jest normalne-powiedział Liam poważnym tonem.
-Skończ!-wkurzyłem się.
-Nie poznaję cię loczek.Po prostu zachowujesz się jak ktoś inny.Nie z takim tobą się zaprzyjaźniłem,nie takiego ciebie pokochałem,nie z takim tobą spędzałem czas.Nie.Po prostu cię nie poznaję.-powiedzuał liam.W jego oczach był smutek i żal.Wiadomo,że to przeze mnie.Dziś skrzywdziłem już dwie osoby.Żałuję,że nikt nie skrzywdził mnie.Tym razem to ja bardziej zasłużyłem na takie zachowanie.Louis nic złego nie zrobił.A Liam?On zawsze robi wszystko bym był szczęśliwy.Zawsze mnie pocieszał.Był jak brat.A ja go skrzywdziłem.Nie mogłem na niego patrzeć.W jego oczach było coś takiego,przez co miałem ochotę się zabić.
Hey baby <3
Jak się podoba?

Mam nadzieję,że bardzo!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz