-Nie mogę-szepnął patrząc na mnie.Chyba chciał sprawdzić moją reakcje,gdy wpatrywał się w moje oczy.
-Jak to nie?Wiem,że mnie nienawidzisz.Więc czemu nie chcesz tego zrobić?Chociaż nie musisz sam też mogę to zrobić-odpowiedziałem.
-Nie..botymusiszbycprzymnieiudawacmojegochlopaka-powiedział tak szybko,że ledwo zrozumiałem.Ale zrozumiałem.Zachłysnąłem.się powietrzem.WTF?!
-Aha?Mogłeś wspomnieć o tym wcześniej?A tak w ogóle to nie powinieneś tu być.Wiesz twoja popularność-westchnąłem
-Nie obchodzi mnie to teraz-krzyknął i to co właśnie powiedział nie zdziwił bardziej mnie niż samego jego!
-Ok.Zrobię to.-powiedziałem.Nie wiem czemu,ale z jakiegoś powodu poczułem smutek.No tak.Mam tylko udawać.
-Dzięki kocham Cię!-krzyknął
-Szkoda,że to tylko kolejne kłamstwa-powiedziałem cichutko.
-No,to do jutra,a i jest jeszcze sprawa.Czasami będziesz musiał wychodzić ze mną i z moimi kumplami jasne?-Ostatnie zdanie powiedział dość ostro.
-Jak słońce-uśmiechnąłem się do niego.
-To cześć-powiedział i wyszedł.
Hmm no pięknie Styles no pięknie.Niby właśnie tego chcę,ale naprawdę.A on...on chciał bym kłamał jego kolegom.Ja tak nie mogę.To jeszcze się nie skończyło,a ja już czuję,że umieram.w takich chwilach chciałbym sięgnąć po żyletkę.Zrobiłem to kilka razy.Mam kilka blizn.Właścieie to dwie.Dwie moje,bo trzy były wiadomo przez kogo zrobione!Wkurzyłem się na samą myśl o tych dupkach.
Louis wkurzył mnie.Moja miłość mnie wkurzyła.Jedyne,co chcę teraz zrobić,to zapomnieć o tej rozmowie chociaż na chwilkę.Wszedłem na mojego twittera.Mam 1069 obserwujących mnie osób.No,czyli ludziom podoba się moje życie.Napisałem twetta:
"Spróbuj kiedyś udawać chłopaka swojego kolegi,którego kochasz."
Tak właśnie brzmiał mój tweet.
Nie minęła minuta,a miałem już kilka #RT i jeden kom do tego twetta. A mianowicie takiego:
"Wiem jak to boli i ile musisz się nacierpieć.Współczuję Xx"
Tak właśnie to wyglądało.
Ludzie tutaj mnie lubili,ale mnie to jakoś nie obchodziło.Wolałem znajomości realne a nie jakieś internetowe...
Ach ktoś.mi współczuje...
"Może ja nie potrzebuję współczucia?" Napisałem.
"Każdy tego potrzebuje" nie miałem ochoty z nim pisać. Nawet nie wiedziałem kim jest,ale on zawsze dawał #RT moim twettom no i czasami komentował je. Gdy chciałem już wyjść zainteresował mnie pewien tweet.
Liam Payne. ~10s.
Widzę,że mój przyjaciel znów wpakował się w jakieś gówno.
Byłem w 100% pewny,że chodziło mu o mnie.Nie pisałem nic.Po prostu wyłączyłem aplikację i schowałem Iphona5 do kieszeni.Tak,kolejny prezent od Robina.Rozpieszcza mnie i moją mamę jak nikt.Postanowiłem,że pójdę na spacer z moimi kochanymi pupilkami.Dixy i Rose.Wyszedłem na dwór i zawołałem je.Założyłem im smycze...no i powinienem kagańce jak to powiedział Robin,ale wiedziałem jak jest im nie wygodnie i jak bardzo tego nie lubią.A ja chciałem.żeby to był miły spacer za równo dla mnie jak i dla nich.Z resztą co się może stać?
Gdy byłem już za bramką ruszyłem w stronę rzeki.Tam było spokojnie i zwykle mało ludzi się tam zjawiało o takiej porze.No wiecie godzina 20:39 już jest.Niektórzy boją się chodzić tam o takiej porze,ale czego ja mam się bać?Kto by chciał takiego...takiego innego człowieka jak?!Nikt i to chyba jest jedyny plus,bo innych gejów w tej okolicy nie spotkałem.Gdy dotarłem spuściłem psiny ze smyczy aby mogły trochę pobiegać.Przyda im się trochę ruchu.Niby mamy wystarczająco duży ogród,ale to nie to samo co pobiegać sobie po świeżo ściętej trawie.Ja sam zaś zszedłem po dość stromym brzegu i usiadłem przy rzecze.A właściwie to położyłem się na trawie.Zapach świeżo ściętej zielenizny i jeszcze szum rzeki sprawił,że zapomniałem o dzisiejszej rozmowie z Tommo.Miałem zamknięte oczy,gdy nagle usłyszałem czyjś a właściwie to męski głos.Był bardzo niski i zachrypnięty.Wydaje mi się,że jego właściciel był nieco wstawiony.
-Hej piękny-powiedział...jak widać do mnie.
-yyy słucham?-powiedziałem zdziwiony.
-Wiem,że jesteś gejem.Jestem szefem twojej mamy.Wiem od niej o tobie więcej niż myślisz kotku.
-Ach tak?To gdzie ona teraz jest?
-Wyjechała.Nie wiadomo kiedy wróci-zaśmiał się.
-Czego ode mnie chcesz?!Daj mi spokój wariacie!-krzyknąłem stanowczo.
-Po prostu pomożesz mi w pewnej pewnej sprawie chłoptasiu-uśmiechnął się.
-No ale jakiej?!
-Używki i tym podobne.
-A jeżeli nie będę chciał tego zrobić?
-To twoja mama dowie się,że ma syna narkomana.
-Tak sobie to wyobraziłeś?A jak mnie tu znalazłeś?Hmm?
-Obserwuję cię.Jeszcze się spotkamy.
I tak lekko wstawiony facet,który okazał się szefem mojej mamy,a moim prześladowcą.Moje życie jest cudowne!
__________________________________________
Hey-o!
Wydaje mi się,że ten rozdział wam się spodoba i zachęci do czytania kolejnych.Wiem,że dużo osób czyta mojego bloga,ale te komentarze dodają mi bardzo potrzebnej motywacji do dalszego pisania.
Lovki :***
-Jak to nie?Wiem,że mnie nienawidzisz.Więc czemu nie chcesz tego zrobić?Chociaż nie musisz sam też mogę to zrobić-odpowiedziałem.
-Nie..botymusiszbycprzymnieiudawacmojegochlopaka-powiedział tak szybko,że ledwo zrozumiałem.Ale zrozumiałem.Zachłysnąłem.się powietrzem.WTF?!
-Aha?Mogłeś wspomnieć o tym wcześniej?A tak w ogóle to nie powinieneś tu być.Wiesz twoja popularność-westchnąłem
-Nie obchodzi mnie to teraz-krzyknął i to co właśnie powiedział nie zdziwił bardziej mnie niż samego jego!
-Ok.Zrobię to.-powiedziałem.Nie wiem czemu,ale z jakiegoś powodu poczułem smutek.No tak.Mam tylko udawać.
-Dzięki kocham Cię!-krzyknął
-Szkoda,że to tylko kolejne kłamstwa-powiedziałem cichutko.
-No,to do jutra,a i jest jeszcze sprawa.Czasami będziesz musiał wychodzić ze mną i z moimi kumplami jasne?-Ostatnie zdanie powiedział dość ostro.
-Jak słońce-uśmiechnąłem się do niego.
-To cześć-powiedział i wyszedł.
Hmm no pięknie Styles no pięknie.Niby właśnie tego chcę,ale naprawdę.A on...on chciał bym kłamał jego kolegom.Ja tak nie mogę.To jeszcze się nie skończyło,a ja już czuję,że umieram.w takich chwilach chciałbym sięgnąć po żyletkę.Zrobiłem to kilka razy.Mam kilka blizn.Właścieie to dwie.Dwie moje,bo trzy były wiadomo przez kogo zrobione!Wkurzyłem się na samą myśl o tych dupkach.
Louis wkurzył mnie.Moja miłość mnie wkurzyła.Jedyne,co chcę teraz zrobić,to zapomnieć o tej rozmowie chociaż na chwilkę.Wszedłem na mojego twittera.Mam 1069 obserwujących mnie osób.No,czyli ludziom podoba się moje życie.Napisałem twetta:
"Spróbuj kiedyś udawać chłopaka swojego kolegi,którego kochasz."
Tak właśnie brzmiał mój tweet.
Nie minęła minuta,a miałem już kilka #RT i jeden kom do tego twetta. A mianowicie takiego:
"Wiem jak to boli i ile musisz się nacierpieć.Współczuję Xx"
Tak właśnie to wyglądało.
Ludzie tutaj mnie lubili,ale mnie to jakoś nie obchodziło.Wolałem znajomości realne a nie jakieś internetowe...
Ach ktoś.mi współczuje...
"Może ja nie potrzebuję współczucia?" Napisałem.
"Każdy tego potrzebuje" nie miałem ochoty z nim pisać. Nawet nie wiedziałem kim jest,ale on zawsze dawał #RT moim twettom no i czasami komentował je. Gdy chciałem już wyjść zainteresował mnie pewien tweet.
Liam Payne. ~10s.
Widzę,że mój przyjaciel znów wpakował się w jakieś gówno.
Byłem w 100% pewny,że chodziło mu o mnie.Nie pisałem nic.Po prostu wyłączyłem aplikację i schowałem Iphona5 do kieszeni.Tak,kolejny prezent od Robina.Rozpieszcza mnie i moją mamę jak nikt.Postanowiłem,że pójdę na spacer z moimi kochanymi pupilkami.Dixy i Rose.Wyszedłem na dwór i zawołałem je.Założyłem im smycze...no i powinienem kagańce jak to powiedział Robin,ale wiedziałem jak jest im nie wygodnie i jak bardzo tego nie lubią.A ja chciałem.żeby to był miły spacer za równo dla mnie jak i dla nich.Z resztą co się może stać?
Gdy byłem już za bramką ruszyłem w stronę rzeki.Tam było spokojnie i zwykle mało ludzi się tam zjawiało o takiej porze.No wiecie godzina 20:39 już jest.Niektórzy boją się chodzić tam o takiej porze,ale czego ja mam się bać?Kto by chciał takiego...takiego innego człowieka jak?!Nikt i to chyba jest jedyny plus,bo innych gejów w tej okolicy nie spotkałem.Gdy dotarłem spuściłem psiny ze smyczy aby mogły trochę pobiegać.Przyda im się trochę ruchu.Niby mamy wystarczająco duży ogród,ale to nie to samo co pobiegać sobie po świeżo ściętej trawie.Ja sam zaś zszedłem po dość stromym brzegu i usiadłem przy rzecze.A właściwie to położyłem się na trawie.Zapach świeżo ściętej zielenizny i jeszcze szum rzeki sprawił,że zapomniałem o dzisiejszej rozmowie z Tommo.Miałem zamknięte oczy,gdy nagle usłyszałem czyjś a właściwie to męski głos.Był bardzo niski i zachrypnięty.Wydaje mi się,że jego właściciel był nieco wstawiony.
-Hej piękny-powiedział...jak widać do mnie.
-yyy słucham?-powiedziałem zdziwiony.
-Wiem,że jesteś gejem.Jestem szefem twojej mamy.Wiem od niej o tobie więcej niż myślisz kotku.
-Ach tak?To gdzie ona teraz jest?
-Wyjechała.Nie wiadomo kiedy wróci-zaśmiał się.
-Czego ode mnie chcesz?!Daj mi spokój wariacie!-krzyknąłem stanowczo.
-Po prostu pomożesz mi w pewnej pewnej sprawie chłoptasiu-uśmiechnął się.
-No ale jakiej?!
-Używki i tym podobne.
-A jeżeli nie będę chciał tego zrobić?
-To twoja mama dowie się,że ma syna narkomana.
-Tak sobie to wyobraziłeś?A jak mnie tu znalazłeś?Hmm?
-Obserwuję cię.Jeszcze się spotkamy.
I tak lekko wstawiony facet,który okazał się szefem mojej mamy,a moim prześladowcą.Moje życie jest cudowne!
__________________________________________
Hey-o!
Wydaje mi się,że ten rozdział wam się spodoba i zachęci do czytania kolejnych.Wiem,że dużo osób czyta mojego bloga,ale te komentarze dodają mi bardzo potrzebnej motywacji do dalszego pisania.
Lovki :***
Super *o*
OdpowiedzUsuńZarąbisty rozdział, czekam na nexta
OdpowiedzUsuń