niedziela, 6 kwietnia 2014

TMH 2

*Oczami Harry'ego*
Wszedłem do pokoju Calder.W środku było ciemno.Ściany pomalowane były na zielono.Na nich wisiały jakieś obrazy.Na jednych były serca,na innych gwiazdy.Dziwne?
-Wejdź-usłyszałem łagodny głos-nie bój się.
Nie odpowiedziałem.Nie chciałem z nią rozmawiać.
-Harry Styles?-Kiwnąłem głoową na znak potwierdzenia.
-Więc z tego co tutaj pisze jesteś chłopcem,który po śmierci rodziców zachorował na depresję, 2razy próbował popełnić samobójstwo i ostatnio głodził się.Teraz chciałeś popełnić samobójstwo po raz 3 Dlaczego?

Milczałem...

-Dlaczego chciałeś odebrać sobie życie?

Cisza...

-To może zaczniemy od początki,może opowiesz mi o tym wypadku?A potem powiesz o tych 3 incydentach?

-Było ciemno.Wracaliśmy z mamą i siostrą do domu.Kłóciłem się z siostrą.Chciałem by zerwała ze swoim chłopakiem,który regularnie się nad nią znęcał.Powiedziała,że nie zrobi tego bo za bardzo go kocha.Bzudra!Nasza mama nie mogła wytrzymać naszych ciągłych sprzeczek.Wiedziała doskonale o sytuacji,ale ją ignorowała.Chciała jak najszybcien wrócić do domu więc przyśpieszyła.Jechaliśmy niedaleko bardzo wysokiego urwiska, przy którym był ostry zakręt.Gdyby nie ja,gdybym nie rozpoczął tej durnej sprzeczki mogły by żyć.Pamiętam tylko krzyki Gemmy by zwolniła.Jednak było już za późno.Nie zdąrzyła.Później obudziłem się w pomieszczeniu z białymi ścianami.Jak się później okazało szpitalu.Dowiedziałem się o śmierci najbliższych mi osób.O tym,że do osiągnięcia pełnoletności będę w domu dziecka.Nie chcę by ktoś mnie adoptował.Chcę tylko dorosnąc i zacząć nowe życie.

-A co z twoim ojcem?

-Nie wiem.

-Jak się czujesz po opowiedzeniu tego komuś?

-Normalnie.-ani jedna łza nie spłynęła mi gdy to opowiadałem.Zmieniłem się.Stałem się twardy.

-To znaczy?

-Normalnie-westchnąłem poirytowany.

-Chyba już o niczym innym sobie dziś nie porozmawiamy.Żegnaj.

Wyszedłem.W końcu.Powiedziałem jej.Przecież każdy tu o tym wie.Ona też.A jednak udaje.Myśli,że jestem głupi.Nie powiem jej o 3 incydentach.Zostawię to dla siebie.Mam ją gdzieś.

*Oczami Louisa*

Wszedłem do zielonego,ciemnego pomieszczenia i przywitałem się z terapeutką.

-Cześć?-Powiedziałem niepewnie.

-Hej.Louis Tomlinson?

-tak

-Twoim rodzicom odebrano prawa do opieki.Nikt nie chciał się tobą zająć i wylądowałeś tutaj.Przez ostatni roku nie było cię tutaj,ponieważ...przykrp mi.Ok.Chciałeś raz popełnić samobójstwo.Wow.Chłopak,który był tu przed tobą chciał zrobić to około 5 razy.3 został przyłapany i uratowany.

-kiwnąłem głową.

-No więc czemu chciałeś to zrobić?

Milczałem.

-Nie powiesz mi tak?

Milczałem

-naprawdę nic od ciebie nie wyciągnę?

Cisza...

-No to wyjdź skarbie.

Wyszedłem.

*Oczami pani Smith*
Przyszłam do Calder,by zapytać jak jej idzie.
-I jak?
-Nie pytałam ich o to.Muszę zdobyć ich zaufanie.Z Harrym będzie łatwo,ale gorzej z jego chłopakiem.
-Wyvciągnij to jak najszybciej.Nagraj gdy wyznają prawdę.Muszę mieć dowód

-Oczywiście więc jestem ci tylko po to potrzebna?-spytała ciemnowłosa.

-Nie.Masz im pomóc i w ogóle,ale chcę byś przy okazji dowiedziała prawdy-westchnęłam.

-Dobrze,a co ile mam się z nimi spotykać?

-Codziennie.W końcu macie do siebie blisko.

-Dobrze,ale liczę na lepszą wypłatę panno Smith

-Oczywiście-powiedziałam i wyszłam z gabinetu Eleanor.

*Oczami Harry'ego*
Powiedziałem jej.Pierwszy raz powiedziałem o tym komuś sam.Ale ona wiedziała już wcześniej.Wszyscy dobrze znali moją historię.Każdy wiedział czemu tu jestem.Każdy mi współczuł i mówił jakie to okropne muszę mieć teraz życie.To wszystko przeze mnie.Jestem taki głupi!

*Oczami Louisa*
Ta dziewczyna wydawała się być naprawdę urocza.I jeszcze ten sposób w który wypowiedziała wyraz "skarbie".Gdybym nie miał chłopaka pragnąłbym jej jak nikt inny.Czy ja właśnie zdradzam.w swswoich myślach Hazzę?Nie,nie może tak być.Muszę doprowadzić się do.porządku.

*Następnego dnia,Harry*

-Hej,to ja Elka mogę wejść?

-Tak-odparłem.

-Jak się czujesz?

-Dobrze.

-Każdy tak mówi.

-Jesteś psychologiem.Powinnaś wiedzieć jak się czuję.No proszę,wykaż się.

-Źle się czujesz.Ciągle się obwiniasz.Harry ja chcę ci tylko pomóc to nie jest two...

-Przestań!Nic nie mów!A tak w ogóle to po co tu przyszłaś?!Jakbyś nie miała swojego własnego pokoju w tym jebanym schronisku dla dzieci!-Krzyczałem.

-Chciała ci tylko pomóc.To ja już pójdę...-powiedziała leko wystraszona.

Nie wiem co się ze mną dzieje.Kiedyś nigdy nie nakrzyczałbym na kogoś.A teraz...właśnie to zrobiłem.Zaczynam bać się sam siebie.Muszę coś ze sobą zrobić.

*Oczami Louisa*
Właśnie szedłem korytarzem,ponieważ zjadłem dziś śniadanie u siebie i chciałem oddać talerze Katy,gdy nagle usłyszałem jakieś krzyki.Nie byłem pewien do kogo one należały,ale coś podejrzewałem.Zignorowałem je i ruszyłem przed siebie.BUM!Zderzyłem się z kimś.Jak się okazało z Eleanor.

-Louis!-Krzyknęła

-No przepraszam-powiedziałem smutno.

-Nic się nie stało.Do zobaczenia!-Oddaliła się.

Więc jednam te głosy dobiegały z pokoju mojej jedynej i największej miłości.Bez wahanie otworzyłem drzwi i wszedłem.Oczywiście wcześniej odkładając naczynia na miejsce.

-Harry czemu krzyczałeś?

-Nie lubię jej-odpowiedział patrząc na ścianę.

-Skarbie spójrz na mnie-złapałem jego podbródek i uniosłem ku górze.

-Ona...ach nieważne-powiedział zrrzygnowany.

-Harry kochanie-powiedziałwm przytulając się do niego.

-Po prostu mnie wkurzyła i tyle-westchnął-pocałuj mnie Lou-wymruczał mi do ucha.

Pocałowałem go...gdy nagle

Otworzyły się drzwi do pokoju i ujrzeliśmy w nich...

ROSE?!
Co za ulga.

-Rose?-spytał Harry.

-Ja do Louisa.Louis rozmawiałam z panią Smith,powiedziała że jak powiesz prawdę Elce,to wypuści was obu prędzej.

-Jaką prawdę?

-Nie wiem po prostu powiedz jej coś okej?

-Tak,kiedy mam do niej pójść?

-Teraz.

Weszłem do tego okropnego pokoju.Byłem tu dopiero drugi raz.O co chodzi?Ona w ogóle jest prawdziwą terapeutką?Nawet się na tym nie zna.Moim zdaniem.Ale skoro może wypuścić mnie wcześniej powiem jej tę hisroryję co każdemu.Wyuczyłem się jej już na pmięc.Jest nudna i wiary godna.

-Wies czemu tu jesteś?-spytała

-Tak.

-Powiesz mi prawdę?

-Czemu nie.

-Zaczynaj

-Jasne.

Milczała więc zacząłem mówić.

-Udaję,że jestem gejem bo założyłem się o pewną rzecz z moim kumplem Niall'em.Przegrałem więc nie miałem wyboru.Głupio byłoby się wycofać prawda?No i skoro miałem udawać geja to jeszcze do tego miałem być z tym prawdziwym pedałem Styles'em.I mam tak robić aż nas wypuszczą.Potem mam go porzucić na pastwę losu,jak jakiegoś nic niewartego kundla.Tym właśnie jest dla mnie ten..Harry.

-Dobrze możesz już wyjść,tylko tyle chciałam wiedzieć.

Musiałem nakłamać bolało,ale to było konieczne.Ta sytuacja jest chora o co w tym wszystkim chodzi?!Wytłumaczy mi to ktoś?!Wątpię.Hazzuś też nie wie o co chodzi.

*Oczami Harry'ego*
Przed chwilą przyszła do mnie panna Smith.Chciała ze mną porozmawiać.Nienawidzę tej kobiety.Jest taka wkurzająca.Uważa się za królową i sądzi,że wszyscy powinni robić to co ona im karze.Nienawidzę jej z całego serca!

-Harold wiem,że nie będziesz chciał ze mną rozmawiać,ale tu chodzi o Louisa.On Cię nie kocha.On się o ciebie założył.

-Kłamiesz-krzyknąłem.

-Czy gdybym kłamała miałabym dowód?Pomachała jakąś płytą przed moją głową...

CDN.
_______________________________________
Heyyy !
Chcecie dowiedzieć się jak to wzzystko dalej się potoczy?Jak Hazza zareaguje?No to czekajcie na kolejny rozdział ;)
BŁAGAM KOMENTUJCIE!

L.O.V.K.I. :***

1 komentarz:

  1. O kurczę :O ciekawe jak zareaguję Harry jak to usłyszy?
    I czy wybaczy Louisowi ?
    Czekam na nexta z niecierpliwością

    OdpowiedzUsuń